Z pism kpt. marynarki Jana du Plessis
Zapiski osobiste, 11 maja 1909 r.:
Jakaż wielka radość i podniosła! Zostałem przyjęty [do Szkoły
Morskiej]. O mój Boże, dzięki Ci. To jedno słowo mam wciąż na
ustach. Co za łaska, ale i co za odpowiedzialność! Spraw, abym
nie był niewdzięczny, o Boże! Odbierz mi raczej życie, niżby
pycha, próżność, zmysłowość miały zagościć w moim sercu.
Oficer marynarki, co za szczęście!... Staję się więc
niewolnikiem, ale niewolnikiem własnej Ojczyzny.
Zapiski osobiste, 3 maja [1915 r., na pokładzie okrętu], Morze
Jońskie:
W duszy każdego człowieka kryje się całe gniazdo wad, co – moim
zdaniem – jest bardzo szczęśliwe i pożyteczne. Cnota bowiem
polega na pokonywaniu czegoś. Przymioty naturalne, wrodzone, to coś
jakby instynkty, nie mogą więc człowieka podnosić same przez się.
A przecież trzeba wzbijać się w górę! Istnieje pewien
rodzaj pokory nader niebezpiecznej, bo fałszywej, która sprawia, że
człowiek mówi sobie: «Nie
jestem święty, nie potrafiłbym mieć nic wspólnego z ludźmi
świętymi». Że się nie jest świętym – być może, jest to
nawet rzeczą pewną, bo świętym będzie się dopiero na tamtym
świecie. Ale trzeba stać się świętym. To jest przecież istotny
cel życia. Po cóż ukrywać to przed innymi i przed sobą? Czyż
żołnierz uchylający się od pełnienia służby, zasługiwać może
na zaufanie? A jakaż jest różnica między tak lichym żołnierzem
a człowiekiem, który głosi, że nie jest powołany do świętości?
Zresztą
człowiek nie ma nigdy powodu do wzbijania się w pychę. Można i
należy szczycić się mianem chrześcijanina tak jak i mianem
żołnierza, ale nie można chlubić się paru zwycięstwami,
odniesionymi nad samym sobą. Zawsze można zrobić coś jeszcze
lepiej niż dotychczas, bo to gniazdo wad jest ziemią niesłychanie
urodzajną.
Zwycięzca w
walce, którą wszyscy toczyć musimy na ziemi, otrzyma nagrodę na
tamtym świecie. Myśmy tu generałami, co przygotowują plany bitwy
i to niestrudzenie, bo nieprzyjaciel choć niewidzialny, choć się
ukrywa, lecz obecny jest ciągle. Tym nieprzyjacielem jest śmierć,
śmierć czynna i żywa. Anioł ciemności zrodził śmierć ciała;
pokonał człowieka u zarania wieków, jako haracz zażądał naszego
życia. Lecz Bóg chciał, aby nasza przegrana zamieniła się w
zwycięstwo: przez śmierć możemy przejść do życia. Winniśmy
więc sposobić się wciąż do walki ostatecznej, by nieprzyjaciel
nie miał nawet możliwości wygranej.
Ład i porządek
są rękojmią powodzenia. Trzeba koniecznie trzymać się jakiejś
metody, jakiegoś systemu. Badając samego siebie poważnie, po całym
szeregu niezliczonych upadków i przewinień, muszę zabrać się za
siebie na serio. Od dawna i z własnego doświadczenia doszedłem do
tych wniosków, które dziś znalazłem wyrażone przepięknie przez
św. Jana od Krzyża: «Powściągać swój język, okiełznać
wolność swoich myśli, usilnie starać się o to, by wszystkie
swoje przywiązania zwracać ku Bogu – oto co w krótkim czasie
rozpali w duszy prawdziwy ogień miłości bożej».
Powściągać
swój język, unikając niekorzystnego wyrażania się o kimkolwiek.
Pielęgnujmy w sobie tę myśl, że każdy człowiek żyje i walczy,
i że każdy żołnierz, nawet ranny, a zwłaszcza ranny, zasługuje
na naszą sympatię, a często i na podziw.
Powściągać
swój język, bo on lubi zbytnio opiewać nas samych. Kto milczy –
daje dowód rozumu, bo wystrzega się samochwalstwa.
Powściągać
swój język, by unikać mówienia o rzeczach nieskromnych, do czego
rozmowa nieopanowana, nie ujęta w karby łatwo doprowadzić może.
Okiełznać
wolność swoich myśli, które z natury ulatują ku rzeczom
nieczystym, ku obmowie, ku pysze.
Starać się
usilnie zwracać myśli nasze ku Bogu. Nauka o Bogu jest
nieskończona. Poznawanie Boga jest nieskończone, nieograniczone.
Jakie to cudne pole dla pracy naszej myśli, dla studiów. Niechże
więc umysł nasz przywyknie do wędrówek ku niebieskiemu Jeruzalem
i nauczy się podziwiać jego piękno! Niech się stara poznać
dzieła boże w ciągu wieków i tajemnice boże. Temat to obszerny,
wystarczy na całe życie. Przez wrodzoną ciekawość zabiorę się
chętnie do tej pracy.
A teraz
streszczam się: milczenie i skupienie, lecz połączone z wiernym
wypełnianiem obowiązków stanu i z rozrywkami umysłowymi,
zmierzającymi do poznania Boga i Jego dzieł. Milczenie i skupienie
z pamięcią na nieustanną obecność bożą.
Boże mój,
błogosław moim postanowieniom! Czynię je dziś sercem obciążonym
wielu przewinieniami. Niechże miłosierdzie Twoje wyrwie mnie z tego
brudu, a łaska Twoja poprowadzi do celu ostatecznego. Amen.
(z: hr. J. du Plessis, Coraz wyżej! Bohaterskie życie Jana du
Plessis komendanta sterowca „Dixmude” 1892-1923,
Wydawnictwo Księży Jezuitów Kraków 1938, s. 89 i 142-144)