trzecizakonfsspx.blogspot.com jest stroną Trzeciego Zakonu Bractwa Kapłańskiego świętego Piusa X w Polsce.
Znajdują się na niej najważniejsze informacje z życia naszej Duchowej Rodziny, intencje modlitewne oraz listy Duchowego Ojca, rozważania, biuletyny i wykłady. Intencje modlitewne obowiązują od każdego pierwszego dnia miesiąca.

wtorek, 2 kwietnia 2024

Rozważanie dla III Zakonu FSSPX w Polsce na kwiecień 2024 r.

 

ZMARTWYCHWSTANIE

ŚWIĄTYNIĄ DUCHA ŚWIĘTEGO



1. Uwielbiam Cię, wieczyste Słowo, za łaskawe Twoje zstąpienie, iż nie tylko przyjąłeś stworzoną naturę, stworzonego ducha czy duszę, ale i materialne ciało. Najwyższy postanowił, że na wieki wieków podda się więzieniu stworzonej natury. On, który od wieczności był tylko nieskończonym i niepojętym Duchem, nie podlegającym żadnym prawom oprócz praw Jego własnej transcendentnej wielkości, postanowił, że od pewnej chwili przez całą wieczność będzie zjednoczony najgłębszym z możliwych związków z tym, co podlega uwarunkowaniom stworzenia. Wszechmoc Twoja, Panie, zawsze osłania samą siebie, ale nic mniejszego od owej wszechmocy nie mogło uczynić Cię zdolnym do tego, byś tak zstąpił, a nie utracił potęgi. To raczej ciało Twoje ma udział w Twojej potędze, niż Ty masz udział w jego słabości. Z tego powodu, Boże mój, musiałeś zmartwychwstać, skoro miałeś umrzeć – albowiem ciało, które przyjąłeś, już nigdy nie miało ani nawet nie mogło być oddzielone od Ciebie, nawet w grobie. Nawet wtedy było Twoim ciałem, nie mogło ulec zepsuciu; nie mogło pozostać pod władzą śmierci, albowiem Ty w cudowny sposób już uczyniłeś je Twoim, a wszystko, co jest Twoje, musi trwać w doskonałości na zawsze. Uwielbiam Twoje ciało najświętsze, umiłowany Jezu, narzędzie naszego odkupienia!

2. Patrzę na Ciebie, Panie Jezu, i myślę o Twoim ciele najświętszym, i nam je przed oczami jako porękę mojego zmartwychwstania. Chociaż umrę – jako że z pewnością umrzeć muszę – nie umrę na wieki, albowiem powstanę z martwych. Poganie, którzy nie znali Ciebie, uważali, iż ciało ma naturę nędzną i godną pogardy – widzieli w nim siedzibę, przyczynę i usprawiedliwienie wszelkiego zła moralnego. Kiedy myśli ich najwyżej szybowały i zastanawiali się nad życiem przyszłym, mniemali, że zniszczenie ciała jest warunkiem owej wyższej egzystencji. Myśl, że ciało jest w istocie częścią ich samych i że jego odrodzenie może być przywilejem, przekraczała całkowicie możliwości ich wyobraźni. I rzeczywiście, jakiż umysł ludzki mógłby kiedykolwiek sobie wyobrazić bez pomocy Twojego Objawienia, że to, co według naszego doświadczenia jest tak nędzne, tak upośledzone, tak zwierzęce, tak grzeszne, to, co nas łączy z niemymi zwierzętami, to, co tak bardzo podlega zepsuciu i w proch, i w popiół się zmienia – z samej swej natury zdolne jest do tak wzniosłego przeznaczenia, że niebiańskie może się stać i nieśmiertelne, nie przestając być ciałem! I któż oprócz Ciebie, który wszechmocny jesteś, mógł takim je uczynić! Nic więc dziwnego, że mędrcy tego świata, którzy nie wierzyli w Ciebie, szydzili ze zmartwychwstania. Lecz ja, dzięki łasce Twojej, zawsze w pamięci zachowam, jak odmiennie zostałem przez Ciebie pouczony. O najlepszy, najpierwszy, najprawdziwszy z nauczycieli! O Ty, który Prawdą jesteś, wiem i całym sercem wierzę, że ciało moje powstanie do nowego życia. Wiem, że chociaż tak nędzne i godne wzgardy jest obecnie, pewnego dnia, jeśli na to zasłużę, powstanie jako niezniszczalne, prawdziwie piękne i pełne chwały. To wiem i dzięki łasce Twojej zawsze będę to miał w pamięci.

3. Boże mój, naucz mnie, abym umiał żyć naprawdę jak ktoś, kto wierzy w wielką godność, wielką świętość tego materialnego kształtu, w którym mnie umieściłeś. Oto dlaczego, umiłowany mój Zbawicielu, przychodzę tak często i tak gorliwie, aby być uczestnikiem Ciała Twego i Krwi, abym przez niewysłowioną świętość Twoją mógł się uświęcić. Panie Jezu, wiem to, co jest zapisane, iż ciała nasze są świątyniami Ducha Świętego. Jakże więc mógłbym nie czcić tego, co Ty w sposób cudowny karmisz i co jest mieszkaniem współrównego Tobie Ducha! Boże mój, któryś został przybity do krzyża, confige timore tuo carnes meas – „przeszyj bojaźnią Twoją ciało moje”; ukrzyżuj duszę moją i ciało, to wszystko, co w nich jest grzeszne, i uczyń mnie czystym, jak Ty czysty jesteś.



(John Henry Newman, Rozmyślania i modlitwy. Sen Geroncjusza, IW Pax Warszawa 1985, s. 59-61)

piątek, 1 marca 2024

Rozważanie dla III Zakonu FSSPX w Polsce na marzec 2024 r.

 

POTĘGA KRZYŻA
(kard. John Henry Newman)

1. Boże mój, któż by wyobrazić sobie potrafił w świetle jakiejkolwiek naturalnej przenikliwości, iż miało być jednym z atrybutów Twoich, żebyś się uniżył
i wypełnił swe zamiary przez własne upokorzenie i cierpienie? Żyłeś od wieczności w niewysłowionym szczęściu. Boże mój, oto co byłbym zdolny zrozumieć: że skoro tworzyć zacząłeś i światem stworzeń się otoczyłeś, mogły ukazać się w Tobie owe atrybuty, które przedtem nie miały zastosowania. Nie mogłeś okazać swej potęgi, dopóki nie było niczego, co mogłoby być jej przedmiotem. Wtedy też zacząłeś okazywać cudowną i czułą Opatrzność Twoją, wierność Twoją, zapobiegliwą troskę o tych, których stworzyłeś. Ale któż zdołałby przewidzieć, że stworzenie przez Ciebie wszechświata implikowało
i pociągało za sobą Twoje upokorzenie? Wielki Boże, uniżyłeś siebie, pochyliłeś się ku przyjęciu ciała naszego i krwi, i zostałeś wydźwignięty na drewno krzyża! Chwalę i wysławiam Ciebie dziesięciokroć bardziej, że okazałeś swą potęgę przez cierpienie, niż gdybyś bez tego dziełem swoim kierował. Godne to nieskończoności Twojej – tak przekroczyć i przewyższyć wszystkie nasze wyobrażenia.

2. Panie Jezu, wierzę i dzięki łasce Twojej zawsze w to wierzyć i przy tym trwać będę, i wiem, że jest to prawdą i będzie prawdą aż do końca świata, iż nic wielkiego nie dokonuje się bez cierpienia, bez upokorzenia, z nimi zaś wszystko jest możliwe. Wierzę, Boże mój, że ubóstwo lepsze jest od bogactwa, ból lepszy od rozkoszy, ukrycie i życie wśród wzgardy lepsze od sławy, hańba i poniżenie lepsze od zaszczytów. Panie mój, nie proszę, żebyś przywiódł na mnie takie próby, bo nie wiem, czy potrafiłbym im sprostać; ale przynajmniej, o Panie – czy będę żył wśród pomyślności, czy wśród przeciwności – będę wierzył, że tak jest, jak powiedziałem. Nigdy nie będę pokładał ufności w bogactwie, stanowisku, potędze czy dobrej reputacji. Nigdy nie będę się przywiązywał do światowych sukcesów czy światowych korzyści. Nigdy nie będę pożądał tego, co ludzie nazywają rozkoszami życia. Pragnę zawsze, z pomocą łaski Twojej, cenić tych, którzy są wzgardzeni albo opuszczeni, szanować ubogich, czcić cierpiących, podziwiać i wielbić świętych Twoich i wyznawców, i łączyć się z nimi wbrew światu.

3. A na ostatku, umiłowany mój Panie, chociaż jestem tak słaby, że nie mogę prosić Cię o cierpienie jako o dar – nie mam do tego dostatecznej siły – przynajmniej błagać Cię będę o łaskę dobrego przyjmowania cierpień, kiedy Ty w mądrości swej i miłości sprowadzasz je na mnie. Obym znosił ból, nagany, rozczarowania, oszczerstwa, udrękę, niepokój – kiedy mnie nawiedzą – w taki sposób, jak Ty, Jezu mój, chciałbyś, żebym je znosił, i jak przez swoje cierpienie mnie nauczyłeś. I obiecuję Ci także – licząc na pomoc łaski Twojej – że nigdy nie będę się wynosił, nigdy nie będę szukał pierwszeństwa, nigdy nie będę zabiegał o żadne światowe wielkości, nigdy nie będę wywyższał się nad innych. Pragnę łagodnie znosić zniewagi i odpłacać dobrem za zło. Pragnę upokorzyć się we wszystkich sprawach i być cichym, kiedy będę krzywdzonym, być cierpliwym, kiedy smutek albo ból będzie się przedłużał, a wszystko dla miłości do Ciebie i do Twego Krzyża, wiedząc, iż w ten sposób pozyskam sobie obietnicę zarówno tego, jak i przyszłego życia.

 

(z: John Henry Newman, Rozmyślania i modlitwy. Sen Geroncjusza, IW Pax Warszawa 1985, s. 57-58)

 

poniedziałek, 5 lutego 2024

Rozważanie dla III Zakonu FSSPX w Polsce na luty 2024 r.

 BOMBY ZEGAROWE SOBORU WATYKAŃSKIEGO II

(fragm. wykładu ks. Franza Schmidbergera pod powyższym tytułem, opublikowanego w całości przez wydawnictwo Te Deum w 1997 r.)


Temat naszego wykładu brzmi: Bomby zegarowe Soboru Watykańskiego II. Kiedy mówimy na ten temat, musimy sięgnąć nieco wstecz i rzucić okiem na okres po drugiej wojnie światowej, i to nie tylko rzucić okiem na Niemcy, ale także na Europę i ogólnie na cały Kościół. 

To były czasy pontyfikatu papieża Piusa XII i czyniono olbrzymie wysiłki, aby skonsolidować Kościół po wielkim kryzysie drugiej wojny światowej, aby na nowo przystąpić do odbudowy i rozszerzyć starania misyjne. Tymczasem nie można lekceważyć faktu, że tu i ówdzie zaczęto odczuwać w Kościele niemiłą atmosferę. Kościół przeżywał stagnację. Nie przybywało powołań, raczej ich ubywało. Wielu kapłanów, a nawet biskupów, szukało [na nowo] własnej tożsamości. Chcieli widzieć siebie w centrum odurzenia światowym postępem; [w centrum] świata, który wierzy w zbawienie poprzez bogactwo materialne. Duchowni nie widzieli innego wyjścia, jak urządzić się jakoś w tym świecie i przyjąć postulaty nowoczesnego świata. Proszę mi pozwolić powiedzieć Państwu, że był to historyczny błąd zeświecczenia. 

Prawdziwe rozwiązanie powinno polegać na tym, aby w tej sytuacji zwrócić się do świętości, napełnić nowym życiem założone przez Chrystusa pośrednio albo bezpośrednio organizacje – małżeństwo i rodzinę, przedszkole i szkołę, rodziny zakonne i seminaria duchowne; przede wszystkim zaś samo kapłaństwo – umocnić apostolstwo w Kościele i być może rozejrzeć się, jak dalece nowoczesne środki przekazu można by wykorzystać w służbie głoszenia wiary chrześcijańskiej. Ale, jak powiedziałem, udano się całkiem w przeciwnym kierunku. Przez [publiczną] samokrytykę, poprzez kwestionowanie własnych korzeni, zaczęto pogrążać [osłabiać, wygaszać] świadomość własnego [wzniosłego]  posłannictwa. 

Reprezentantem [przykładem] takiej postawy może być Hans Urs von Balthasar, który już na początku lat pięćdziesiątych [XX w.] domagał się, aby zburzyć bastiony. A mówiąc „bastiony” miał on na myśli nie co innego, tylko wspomniane instytucje katolickie, a wreszcie katolicki dogmat. Nowoczesna egzegeza dołożyła swoje do tego, aby zburzyć wiarę w Kościele. Była ona szczególnie inspirowana przez protestanckiego racjonalistę Bultmanna i trafiła nie tylko do seminariów duchownych, do profesorów i alumnów. Karl Rahner rozpoczął swoje dzieło zniszczenia od zwiastowania „anonimowego chrześcijanina”, twierdząc, że każdy jest chrześcijaninem, niezależnie od tego, czy jest  świadomy owego faktu, czy nie. Mówiono o reformie Kościoła, a myślano przy tym nie o reformie umysłów i serc, to znaczy o wewnętrznym nawróceniu i poszukiwaniu ideału ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Jezusa, tylko świadomie pozostawiono sprawę niejasną, po cichu jednak myślano o reformie struktur, o zburzeniu owych instytucji, które sam Pan pozostawił swemu Kościołowi. Jan XXIII rzucił następnie hasło: aggiornamento – przystosowanie do zmienionych okoliczności! 

Donoso Cortés, wielki filozof państwa ostatniego [XIX] stulecia w Hiszpanii, stwierdził, że nasze czasy są obciążone dwoma błędami. Pierwszy błąd odnosi się do Boga, drugi do człowieka. 

Pierwszy błąd zawiera atak na obecność Boga na tym świecie. Zastępuje on chrześcijański, biblijny, należący do tradycji obraz Boga przez [obraz] deistyczny, przez myślenie o Bogu, który osiadł w spokoju i pozostawił świat własnemu rozwojowi i własnemu losowi. W rezultacie podaje się przez to w wątpliwość absolutność, suwerenność i niepowtarzalność Boga; ponieważ Jego obecność w świecie i Jego panowanie nad światem wypływają właśnie z tej Jego boskiej istoty. Wynika z tego następnie zakłamanie [wypaczenie] całego nadprzyrodzonego porządku wartości i zbawienia. Albowiem, jeśli Bóg jest tylko konstrukcją myślową, abstrakcyjną ideą nie ingerującą ani w życie jednostek, ani narodów, wobec tego Bóg nie stał się także człowiekiem, a więc nie ma także Kościoła, nie ma Ofiary, nie ma sakramentów i nie ma zapowiedzi nauki; wobec tego wszystko to są tylko zjawiska kulturowe. 

Drugi błąd, powiadał Donoso Cortés, dotyczy człowieka. „Człowiek –  jak mówi nasz oświecony współczesny [najprawdopodobniej ks. Schmidberger przywołuje tu słowa Rousseau] – jest dobry, nie jest obciążony grzechem pierworodnym, jest poczęty bez zmazy, narodził się bez zmazy. I wskutek tego nie potrzebuje on zbawienia, tylko wyłącznie wychowania i rozwinięcia spoczywających w nim dobrych skłonności”. 

To prowadzi do tego, że zapomina się o Krzyżu Chrystusa, a święta ofiara Mszy, jako jego [Krzyża] przedłużenie, zostaje odrzucona ze swym prawdziwym charakterem pokuty. Człowiek [w tym ujęciu] nie potrzebuje pokuty, wyrzeczenia, umartwienia czy też zaparcia się siebie; każdy jest raczej dobry, przyjazny ludziom, zgodny i uprzejmy. Dokładnie to ogłosił już światu Rousseau, [mianowicie] nazwał cywilizację i kulturę zepsuciem, i wywiódł z tego [twierdzenia] swoje hasła: „z powrotem do natury” oraz „umowa społeczna”. 

Postulat ten znalazł szeroki dostęp do filozofii, a przede wszystkim do nowoczesnej teologii. W dziedzinie wychowania prowadzi to do tego, że upada zasada autorytetu, pomijając już walkę przeciwko niedobrym skłonnościom, przeciwko grzechowi i złu; pomijając pouczenia i kary. W polityce dochodzi się do tego, aby tworzyć wizerunki wrogów i ulegać iluzorycznemu pacyfizmowi. W opinii publicznej prowadzi to do nieograniczonej, bez zastrzeżeń wiary w postęp, do bezbrzeżnego – dotyczącego zbawienia –  optymizmu, który skłania do wiary w uniwersalną możliwość porozumienia i jedności międzyludzkiej. To dalej sprawia, że iluzja raju na ziemi zaczyna być traktowana jako możliwa do urzeczywistnienia. W praktyce człowiek poświęca tej iluzji wszystkie swoje siły.   (…) 

W takich okolicznościach rozpoczął się i trwał Sobór Watykański II, który chciałbym nazwać największym nieszczęściem tego [XX] wieku. Albowiem Sobór Watykański II nie uczynił nic innego, tylko usankcjonował całą tę mentalność modernizmu, liberalizmu, wolnej moralności, powiedziałbym: „przepisał” ją, włączył do wewnętrznej przestrzeni Kościoła. Jeśli się przyjrzeć sprawom bliżej, nie można się powstrzymać, aby nie oskarżyć soboru o trzy wielkie [główne] grzechy.

Pierwszy grzech to zrezygnowanie z jednoznacznego określenia prawdy 

i potępienia błędu, a więc zorganizowanie czystego soboru pastoralnego [zredukowanie soboru tylko do wymiaru pastoralnego]. 

Drugi grzech główny to przyjęcie [w dokumentach soborowych] dwuznacznych pojęć, które pozwalają na różne interpretacje. Postępowi, zakulisowi inspiratorzy tego soboru – zaprzysiężeni w tak zwanym Rheinische Allianz („Reńskim Przymierzu”), o którym można przeczytać w znakomitej książce ks. Ralpha Wiltgena pt. Ren wpływa do Tybru – świadomie  i z rozmysłem wprowadzili do soboru [do dokumentów soborowych]  dwuznaczne sformułowania i pojęcia, aby następnie po zakończeniu soboru, w okresie posoborowym, wyciągać z tego dla siebie użyteczne [przez siebie pożądane], jednoznaczne wnioski.      

Trzeci zaś grzech śmiertelny [soboru] polega na tym, że do dokumentów soborowych włączono wypowiedzi, które trącą [pachną] herezją (…) przede wszystkim pięć dokumentów soboru odgrywa tu zgubną rolę:

1. dekret o ekumenizmie – Unitatis redintegratio,

2.  konstytucja dogmatyczna o Kościele – Lumen  gentium, przy czym [dodajmy,  że w tym dokumencie] przede wszystkim dwa punkty mają dalekosiężne skutki, podczas gdy reszta tekstu nie budzi większych zastrzeżeń,

3. deklaracja o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich – Nostra aetate,

4. deklaracja o wolności religijnej – Dignitatis humanae,

5. konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym – Gaudium et spes.