BOLESNA
WIELKOŚĆ MATEK
(na podstawie książki
o. M. A. Bellouarda OP pt. Odpowiedzi Chrystusa na pytania ludzi,
Wydawnictwo Apostolstwa
Modlitwy Kraków [1938])
Macierzyństwo jest w religii
katolickiej otoczone szczególnym szacunkiem. Żadna religia nie
otoczyła macierzyństwa takim szacunkiem jak religia katolicka;
żadna cywilizacja – jak cywilizacja łacińska. Macierzyństwo
jest tyleż wielkie, ileż nieuchronnie połączone z boleścią.
Dziś ludzie tego nieuchronnego związku między wielkością i
boleścią macierzyństwa nie rozumieją i dlatego rodzi się w
chrześcijańskich rodzinach coraz mniej dzieci. Boleść matek ma
charakter fizyczny i duchowy w postaci cierpień ukrytych, trosk,
niepokojów, zmartwień związanych z dziećmi. Spośród wszystkich
matek na ziemi macierzyństwo Najświętszej Maryi Panny było
największe i najboleśniejsze. Żadna z matek z powodu swego
macierzyństwa nie była tak szczęśliwa jak Maryja, ale też żadna
nie była dotknięta taką boleścią jak Maryja. „Przez słowa
nasze – pisał o. Bellouard – nie mamy zamiaru odbierać z góry
odwagi tym, które mają zostać matkami, ani poruszać w sercach
starszych matek miecza bolesnych wspomnień, ale pragniemy pouczyć
jedne i drugie, na czym polega ich wielkość, pomóc im lepiej ją
zrozumieć, a tym samym ułatwić im znoszenie cierpienia i
osiągnięcie tej wielkości”. Niniejsze rozmyślanie ukazuje się
na stronie III Zakonu z myślą głównie o naszych tercjarkach, ale
jest jeszcze jedna racja. Otóż ma przypomnieć tercjarzom będącym
mężami i ojcami o sprawach istotnych nie tylko dla poszczególnych
rodzin, ale także dla Kościoła i narodu. Od stanu rodzin bowiem
zależy w znacznym stopniu los tych dwóch wielkich społeczności.
„Prawdziwa boleść
macierzyńska – pisał o. Bellouard – wszystkich matek, podobnie
jak boleść Najświętszej Dziewicy polega na bolesnej utracie
dziecięcia. Cierpią, że nie mogą go dłużej zachować przy
sobie, bo nie mają ochoty ani siły, aby pozwolić mu odejść; że
muszą zrzec się drogiego im skarbu na korzyść drugich, nie
wiedząc czy go kiedy i w jakim stanie znowu odzyskają. Cierpią
wydając na świat i to jest już pierwsze rozstanie. Dalsze nastąpią
później… przez cały ciąg życia… Posiadają je tylko naprawdę
dla siebie i z sobą wtedy, gdy noszą je w swym łonie. Potem dzieci
nie czynią nic innego tylko – odchodzą, aby znów powrócić, lub
nie powrócić wcale, aż wreszcie przez śmierć odchodzą
bezpowrotnie”.
Oto cztery powody największych
boleści matek. Cierpią, gdy tracą swoje dzieci wskutek małżeństwa;
cierpią, gdy tracą swoje dzieci wskutek powołania kapłańskiego
lub zakonnego; cierpią, gdy widzą grzeszne życie swych dzieci.
Zatrzymajmy się przez chwilę przy tym trzecim przypadku. „Jest to
chwila, w której macierzyństwo chrześcijańskie na szczycie swej
Golgoty może odkryć całą wzniosłość swej miłości. W
milczeniu matki, która się wstydzi, w swoim osamotnieniu i
opuszczeniu, kobieta będąca teraz więcej matką niż kiedykolwiek,
rozpoczyna w boleściach duszy poród, który niegdyś w boleściach
ciała dokonała. Przez modlitwę i ofiarę stara się ocalić to, co
zginęło, przywrócić do życia to, co umarło. Monika wydaje
powtórnie na świat Augustyna. «Ufaj, rzekł jej raz biskup, syn
tylu łez nie może zginąć na wieki». Wspaniałe słowa! Należy
je umieścić na pierwszej stronie tej księgi boleści, którą
biedne, strapione matki przeżywają z powodu grzechów swych
dzieci”. I w końcu po czwarte, matki cierpią po stracie swych
dzieci w momencie ich śmierci. „I tak dzieci z łona swych matek
padają im w ramiona, z ramion na kolana, z kolan na ziemię, a z
ziemi pod ziemię”.
„Chcąc dać – pisał o.
Bellouard – wierny obraz matki i wyrazić istotę macierzyństwa,
nie należy przedstawiać jej, jako promieniejącej radością młodej
matki, która spodziewa się dziecięcia; radość ta przechodzi
bowiem prędko… Ani karmiącej swe dzieci i czule kołyszącej je w
ramionach, bo i słodycz ta także mija prędko… Przede wszystkim
należy ją przedstawiać z wyciągniętymi ramionami. Ruch ten
podwójne ma znaczenie: raz, że czeka na powrót marnotrawnych swych
dzieci i obiecuje im przebaczenie; to znowu, oddaje je miłości
innej kobiety, czy innego mężczyzny, życiu, żądaniu [powołaniu
przez] Boga lub wezwaniu śmierci. I ta właśnie postawa jest
najbardziej macierzyńską, odtwarza bowiem najlepiej znaczenie
bolesnej wielkości tych, które przeznaczone są do pracy dla innych
i do wydawania na świat istot, które prędzej czy później muszą
utracić…”.
Jakie z tego wszystkie należy
wyciągnąć wnioski? Ano należy uświadomić sobie – na przykład
za o. Bellouardem – jakie szczególne cechy powinna posiadać każda
miłość macierzyńska.
„1. Jest
to niewątpliwie na ziemi pierwsza i największa miłość ludzka.
Jest to miłość
najwierniejsza, często jedyna, trwająca zawsze pomimo zapomnienia,
obojętności, opuszczenia i niewdzięczności. Jest to miłość
przepełniona litością, która swymi niewyczerpanymi zasobami
pobłażania i uniewinnień niestrudzenie przebacza. Jest to miłość
najbardziej bezinteresowna i najczystsza, która na pewno daje
najwięcej; często otrzymuje najmniej i wtedy nawet, gdy otrzymuje
dużo, nie otrzymuje nigdy tyle, ile sama ofiarowała. Jest to miłość
najbardziej ofiarna, ponieważ uważając ją za rzecz naturalną,
żąda się od niej wszystkiego w sposób okrutny, nie myśląc, ile
to nieraz kosztuje. I wywołuje zdziwienie nie wtedy, gdy jest
heroiczna, tylko wtedy, gdy nią nie jest. Jest to miłość
najodważniejsza, której znużenie, choroba, brak snu, nadmiar pracy
nie odstrasza od kroczenia drogą szlachetnej wspaniałomyślności
aż do końca. Jest to miłość najboleśniejsza, ponieważ do
wszystkiego dorzuca jeszcze delikatność, szczerość, głębokość;
a szczerość, głębokość i delikatność w miłości są zawsze
powodem szczególniejszych cierpień. Jest to miłość, która
najlepiej wypełnia to, co Chrystus powiedział o najwyższej
miłości: «Nie ma większej miłości, jak życie oddać za tych,
których się kocha».
2. Wynika
stąd wobec matek i macierzyństwa tak pojętego:
Pełna podziwu wdzięczność ze strony ich dzieci. Wdzięczność za
taką dobroć! Podziw za takie piękno duchowe. Poważne
zastanowienie się u młodych dziewcząt, które marzą, aby zostać
matkami – jest to marzenie wielkie! – i które pamiętać powinny
dobrze o tym wszystkim, czego wymagać będzie spełnienie tego
marzenia, jeśli nie chcą popełnić zdrady wobec tego, co jest
najświętsze. Troska poważnego przygotowania się do wzięcia
odpowiedzialności, jeśli daje życie dziecku, i do przyjęcia z
góry wszystkich ofiar, związanych z dobrowolnym powołaniem do
życia nieśmiertelnego małej istoty ludzkiej. Pan Jezus rzekł z
krzyża do św. Jana: «Oto Matka twoja», a do Matki Najświętszej:
«Oto syn Twój». Niech będzie wolno powtórzyć te dostojne słowa.
«Matki, oto dzieci wasze!» Przez nie znosicie może największe
cierpienia; w nich jednak zyskujecie waszą najpewniejszą wielkość…
«Dzieci, oto matki wasze!» Patrzcie na nie z żalem, jeśli z
waszego powodu dużo łez wylały; z szacunkiem, gdy poznajecie w
nich owo macierzyństwo chrześcijańskie w jego wzniosłej
szlachetności; z miłością, gdy zmierzycie ogrom ich tkliwości…
Jeśli zaś musicie wznieść oczy w górę i szukać ich w owej
tajemniczej krainie Bożej, do której już odeszły, szukajcie ich
tam sercem, aby nauczyć się od nich iść drogą obowiązku i
żywota wiecznego…”