MSZA ŚW. DUSZĄ LITURGII KATOLICKIEJ1
„A oto zasłona świątyni rozdarła się na dwie części,
od wierzchu aż do dołu: i ziemia zadrżała,
a skały się popadały i groby się otworzyły”
(Mt 27, 51-52)
I. Siedem słów na krzyżu. – „Ojcze, odpuść im!” – Troska
o lud wybrany. – Dziwy niesłychane przy śmierci Pana Jezusa. –
Rozdarcie zasłony kościelnej i rozdarcie szaty kapłańskiej. –
Nowa ofiara i jej centralne stanowisko w Kościele.
Wisi na krzyżu Pan, Stwórca nieba! Wisi boski nasz Arcykapłan i na
ołtarzu krzyża w purpurowym ornacie krwi swojej odprawia swoją
sumę, najwyższą ofiarę, aby ją następnie w złocistym ornacie
chwały niebieskiej, bez przelewu krwi, odprawiać przez całe wieki
na ołtarzach Kościoła katolickiego. Wisi na ranach własnych.
Ciernie korony wbijają się w głowę, do której napływa krew,
sprawiając niesłychanie bolesny nacisk. Dodajmy do tego nieznośny
żar palestyńskiego słońca, który piecze żywe rany i praży całe
ciało, i tak już rozpalone gorączką wewnętrzną. Ludu żydowski,
ludu wybrany, który szerokimi kręgami otaczasz Golgotę, czy nic
cię nie wzrusza widok takich męczarni? Ach, dziwny ten wybrany lud,
pozbawiony wszelkiego współczucia, odkąd opętał go szatan
nienawiści przeciw Chrystusowi. Nie tylko się nie wzrusza, lecz
przeciwnie – o tajemnico złości! – do nowych okrucieństw się
posuwa. Gdy już nie może dosięgnąć Go biczami i kijami, kłuje i
rani Go ostrzem języka. „I stał lud patrząc, i naśmiewali się
z niego przełożeni z nimi” (Łk 23, 35). „Przedniejsi kapłani
z doktorami i ze starszyzną naigrawając się mówili: Innych
zachowywał, sam siebie zachować nie może. Jeśli jest król
izraelski, niech teraz zstąpi z krzyża, a uwierzymy jemu. Ufał w
Bogu, niech go teraz wybawi, jeśli chce, bo powiedział: Że jestem
synem Bożym” (Mt 27, 41-43). „Niechże się sam wybawi, jeżeli
ten jest Chrystus Boży wybrany!” (Łk 23, 35). „Niechże teraz
Chrystus, król izraelski, zstąpi z krzyża, abyśmy ujrzeli i
uwierzyli” (Mk 15, 32). „Jeśliś ty jest król żydowski, wybaw
się sam!” (Łk 23, 37). Nawet „przechodzący obok bluźnili mu,
kiwając głowami i mówiąc: Hej! co rozwalasz świątynię Bożą,
a za trzy dni ją znów odbudowujesz, zachowaj sam siebie; jeśliś
Syn Boży, zstąp z krzyża!” (Mt 27, 39-40).
A Pan Jezus co na to? Czy nie zawoła do Ojca: Ciśnij z nieba
piorunem w tę zgraję niewdzięcznych bluźnierców!? Bynajmniej! On
myśli właśnie, jak zasłonić od gniewu Bożego prześladowców
swoich. „Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią!” (Łk
23, 34). Jaką skuteczną odpowiedzią, woła św. Bernard, na owo
wyzwanie: „Jeśliś Syn Boży, zstąp z krzyża!” byłoby zstąpić
z krzyża, uciec od krzyża, od cierpienia, od ofiary. Takie to
jednak zwykłe, takie ludzkie, takie niegodne Syna Bożego. Bo i
cóżby się stało z odkupieniem naszym, gdyby Chrystus nie dokonał
swej ofiary? Natomiast modlić się z krzyża o przebaczenie dla
bluźniących u stóp krzyża, to prawdziwie Boska, godna Zbawiciela,
rzecz!
Wszystkie słowa Pana Jezusa na krzyżu są mi święte, drogie,
miłe. Ale to właśnie słowo, wołające o przebaczenie dla tych,
którzy Go krzyżują, zdaje się, najwięcej grzesznego człowieka
podnosi i pociesza. Wprawdzie odnosi się ono w pierwszym rzędzie do
Żydów. Dziwną zaiste miłością do tego ludu nieszczęsnego bije
jeszcze w tej najokropniejszej konania godzinie Serce Jezusa. Dbać
będzie o jego zbawienie i w następnych wiekach. Widziałem w
Jerozolimie mały kościółek nazywany Ecce homo, zbudowany
na tym miejscu, gdzie Piłat pokazał ludowi ubiczowanego, cierniem
ukoronowanego Chrystusa, by tym okropnym widokiem pobudzić do
litości, i gdzie Żydzi, poduszczeni przez wodzów, wołali jak
opętani: „Krew jego na nas i na syny nasze!”. Kto zbudował ten
kościółek? Nawrócony cudownymi drogami łaski Żyd, a później
świątobliwy kapłan i zakonnik, Alfons Ratisbonne. Byłem raz w tym
kościółku na Mszy świętej. Dzwonek uderzył na Podniesienie. I
słucham. Cóż to za śpiewy cichuteńkie a zestrojone, jakby
spływały z nadziemskich sfer, dochodzą do uszu? Wsłuchuję się,
jakie są słowa tego śpiewu! Słyszę dobrze! „Ojcze, odpuść
im, bo nie wiedzą, co czynią!”. Co te śpiewy znaczą? Otóż ów
Alfons Ratisbonne, sam doznawszy łaski nawrócenia, założył
osobny zakon żeński, nazywający się Dames de Sion, Panny
Syjońskie, osadził je przy tym kościółku i regułą im jako
obowiązek nałożył modlitwę o nawrócenie Żydów. One to w
każdej Mszy św. śpiewają słowa prośby Zbawiciela właśnie w
tym momencie, w którym się przelewa Krew Jego mistycznie na
ołtarzu.
Ale gdy wołał Zbawiciel: „Ojcze, odpuść im”, modlił się nie
tylko za Żydów. Wszyscyśmy winowajcami, i ja, i wy, i ludzkość
cała. Pan Jezus potężną tą modlitwą wspiera dzieło naszego
odkupienia, dokonywane ofiarą na krzyżu. Już ta ofiara dochodzi do
kresu. Pan Jezus, przebiegłszy wszystkie wieki od Adama aż do tej
chwili i widząc, że niczego nie zaniechał do spełnienia
posłannictwa i ofiary swojej, rzekł: „Wykonało się!” (J 19,
30). Wszystko się wykonało! I złość szatana i człowieka, i
nieskończona dobroć i miłość Boga. Więcej nie mógł Bóg
uczynić dla odkupienia ludzkości. Do dopełnienia wszystkiego
brakło tylko jeszcze prawdziwej śmierci. Ale i ta się zbliża. „A
Jezus, zawoławszy ponownie głosem wielkim, rzekł: Ojcze, w ręce
Twoje polecam ducha mego. A to rzekłszy, skłoniwszy głowę, ducha
oddał” (Mt 27, 50, Łk 23, 46, J 19, 30). Proroctwa głosiły, że
przy śmierci Mesjasza miały się dziać dziwy niesłychane, które
by wzruszyły niebem i ziemią. W tej chwili spełnia się dosłownie
ta zapowiedź. Słuchajcie opowiadania św. Mateusza: „A oto
zasłona świątyni rozdarła się na dwie części, od wierzchu aż
do dołu” (Mt 27, 51).
Czy pamiętacie, jak to wśród przesłuchań Pana Jezusa na sądzie
żydowskim Kajfasz, usłyszawszy niby bluźnierstwo z ust Chrystusa,
rozdarł – tak postanawiał zakon – szatę swoją kapłańską? I
zgroza przemówiła do nas, gdyśmy zastanawiali się, jak dziwnie
tym rozdarciem arcykapłan dopełnił głębokiej tajemnicy:
zdzierając oznaki kapłańskie, ogłosił koniec kapłaństwa
aaronowego i jego ofiar. Teraz, w chwili śmierci Mesjasza na krzyżu,
Jahwe sam dopełnia tajemniczego znaku, albowiem rozdziera zasłonę
w świątyni, poza którą krył się przybytek najświętszy, symbol
tajemniczości Starego Zakonu. Jahwe nie chce już zasłony między
sobą a wiernym ludem, albowiem krzyż rozjaśnił wszystko, co było
tajemniczego i ciemnego w Starym Zakonie. Rozdzierając zasłonę,
pokazuje Pan Bóg, że po ofierze prawdziwego Baranka przybytek
jerozolimski już jest niepotrzebny; że obrządki starozakonne i
kapłaństwo aaronowe zostają zniesione. Inna ofiara odtąd panować
będzie na świecie, ofiara bezkrwawa, czysta, nie według przepisów
mojżeszowych, lecz wedle ustanowienia Jezusa Chrystusa. Zaczyna się
nowa era, nowy okres dziejów, wschodzi Nowy Zakon! A jak środkiem,
centrum całej historii ludzkiej aż do Kalwarii była ofiara krwawa
na krzyżu, tak odtąd tymże centrum będzie druga, niekończąca
się już nigdy bezkrwawa ofiara Mszy świętej. Tej Najświętszej
Ofierze przynależeć będzie stanowisko centralne w Kościele, bo z
niej jak z olbrzymiego ogniska buchać będą skry i płomienie, i
rozniecać życie duchowe. Ona będzie ośrodkiem, sercem i duszą
całej liturgii.
II. Liturgia. – Jej znaczenie i rozwój. – Słońcem jej i duszą
Msza św. – Istotną służbę Bożą spełnia człowiek przez Mszę
św. – Najświętsza Ofiara i święta kościelne. – Sakramenty i
sakramentalia w związku ze Mszą św.
Dzieło odkupienia, dokonane przez Pana Jezusa na krzyżu, utrzymuje
się w działaniu i uobecnia w tajemniczy sposób w ofierze
eucharystycznej. Jest to prawda, znana nam już z poprzedniej nauki.
I cel tej ofiary wiecznie żywej już nam jest znany. Bogu ma być
okazane doskonałe uwielbienie, ludziom zaś dany pokój prawdziwy i
wszystkie dobrodziejstwa, i łaski odkupienia. Wszystkie nabożeństwa,
sakramenty, środki łaski w tym idą kierunku. Ale wśród tych
środków na pierwszym miejscu, na najwyższym stopniu stoi Msza
święta. Eucharystyczna ofiara, jak powiedziałem, jest ośrodkiem,
sercem i duszą całej liturgii.
Wiecie, co to jest liturgia? Musimy się nauczyć używać tego
starego greckiego słowa, bo język polski – podobnie zresztą jak
inne języki – nie posiada własnego słowa, które by wyrażało
to, co jest treścią liturgii. Liturgia to jest zbiór wszystkich
form służby Bożej, całego nabożeństwa i obrzędów,
towarzyszących rozdawnictwu łaski Bożej. W szatę liturgii
przybiera Kościół wszystkie swoje prace nad zbawieniem ludzkości.
W liturgii i przez liturgię wstępuje chwała i dziękczynienie ku
niebu, jak dym wonny z kadzielnicy; łaska zaś i błogosławieństwo
spuszcza się z nieba na ziemię jako rosa ożywcza. W liturgii i
przez liturgię podnosi się człowiek do Boga, a Bóg zniża się do
człowieka. Liturgia stanowi łącznik w nadprzyrodzonym stosunku
Boga i człowieka, i podtrzymuje tajemniczą wspólnotę życia i
miłości między niebem a ziemią. Rozwijała się liturgia w ciągu
wieków i przybierała coraz to nowe formy i ceremonie, coraz to
bogatszym i piękniejszym wieńcem otaczała skarbiec łask
odkupienia. W piękności i blasku swojej liturgii jest Kościół
jak ono nowe i święte Jeruzalem z Apokalipsy św. Jana,
zstępujące z nieba i jaśniejące jak oblubienica przystrojona
oblubieńcowi swemu (Ap 21, 2). Ale najdroższym klejnotem i
najcenniejszą perłą w bogatym boskim stroju oblubienicy jest
Przenajświętsza Ofiara na ołtarzu. Jest ona nie tylko
zachwycającym kwieciem, ale i korzeniem ożywczym i wspaniałym
pniem całej liturgii.
Porównajcie nasze katolickie nabożeństwo z jakimkolwiek innym, a
przekonacie się, że Najświętsza Eucharystia nadaje mu ton, barwę
i woń osobliwą, albowiem wszystkie akty kultu odnoszą się w
ostatecznym wymiarze do niej, albo w ścisłym z nią pozostają
związku, i z niej czerpią świeżość i namaszczenie. Usuńcie z
Kościoła ofiarę Mszy św., a cały kult czyli służba Boża
wyblaknie, zubożeje i zgaśnie. Czyż nie macie na to dostatecznie
wielu dowodów w świątyniach naszych oderwanych od Kościoła
braci? Człowiek ma wobec Boga obowiązek służby. Streszcza się on
w uwielbieniu, dziękczynieniu, przebłaganiu i prośbie. Cóż
jednak może osiągnąć w tym kierunku mizerny człowiek? Ale mamy
narzędzie chwalenia Boga doskonalsze niż modlitwy miliona światów.
Przez ofiarę Mszy św. nasze uwielbienie, nasze dziękczynienie,
nasze jednanie zagniewanego Majestatu Bożego, nasze błaganie
nabiera w oczach Boga ceny, skuteczności i mocy. Przypatrz się
bluszczowi. Dopóki leży na ziemi, pełza tylko w pyle lub błocie i
wnet zginie marnie w zgniliźnie. Ale daj mu oparcie w silnym
drzewie, a zobaczysz, jak zacznie się od razu piąć w górę, ku
słońcu, tak wysoko, jak sięga wzrost samego drzewa. Tak też
modlitwy twoje same z siebie nie uniosą się wiele ponad pył i
nędze ziemskie. Ale złącz je z ofiarą Chrystusa przy ołtarzu, a
pójdą jak dymy kadzidlane z wonią słodyczy ku niebu.
Tak, Msza św. służy każdej chrześcijańskiej jednostce i
codziennym jej potrzebom duchowym. Ale weźmy pod uwagę cały
Kościół i jego wszystkie święta i uroczystości. Przecież nasze
święta są nie tylko prostym, zimnym przypomnieniem zdarzeń z
dziejów odkupienia, lecz stanowią tajemnicze powtórzenie i
uobecnienie owych zdarzeń. Ale co wypełnia światłem i ciepłem
treść tych uroczystości? Kazanie, Słowo Boże, czytanie,
rozważanie może ułatwić pamięci skupienie szczegółów
historycznych i niewątpliwie rozbudzić myśl i uczucie religijne.
Ale słońcem, które te uroczystości przenika promieniami światła
i ogniem nadprzyrodzonym jest tylko Msza św. Dlatego obchodzi
Kościół tajemnice Chrystusowe odprawianiem ofiary eucharystycznej.
Przywileje, godności, cnoty, potęgę i dobroć Matki Najświętszej
czcimy za pomocą Mszy św. Pamiątkę świętych Pańskich
obchodzimy składaniem tej ofiary, aby wielbić i dziękować Bogu za
łaski, jakimi obsypał wybranych swoich. I tak Najświętsza Ofiara
jest złotym pierścieniem, który w jedności skupia wszystkie
święta i dni uroczyste roku liturgicznego a jednak każdemu z nich
świętą i odrębną nadaje cechę. W najwdzięczniejsze ze
wszystkich świąt, w Boże Narodzenie, kiedy to, jak śpiewamy w
antyfonie: melliflui facti sunt coeli – „miodopłynne
stały się nieba”, pozwala Kościół kapłanowi aż trzy Msze
święte odprawiać na znak radości, iż onego dnia zaróżowiła
się nad ziemią jutrznia odkupienia. Natomiast w ponury Wielki
Piątek, kiedy to Kościół zatapia się w kontemplacji krzyża i
śmierci Oblubieńca swego, w tym dniu czarnego smutku zapomina o
swoim najsłodszym skarbie i nie odprawia wcale Mszy św. Odmawia
sobie tym samym zbawiennego kielicha chwały, gdy Zbawiciel na
Golgocie wychyla kielich goryczy.
Wszystko też, co wierni dają i czynią dla służby Bożej, odnosi
się przeważnie do ofiary Mszy św. Po co buduje się i poświęca
wspaniałe kościoły, kaplice i ołtarze, i ozdabia wszystkim,
cokolwiek natura i sztuka mają najpiękniejszego? Dla ofiary Mszy
świętej. Po co te złote i srebrne naczynia, bogate i cenne szaty
kapłańskie? Przede wszystkim dla Mszy świętej. Po co światło
gorejące na ołtarzach, po co kwiaty, po co dymy kadzidła bijące
pod strop świątyni? Po co? Po to, aby podnieść majestat ofiary
eucharystycznej i żywo ukazać oczom ludzi jej wartość!
Ale i wszystkie środki łaski, zwane sakramentami, tkwią jakby
korzeniem we Mszy św. W prawdzie ta święta ofiara nie gładzi
grzechów śmiertelnych, nie daje bezpośrednio łaski uświęcającej
i nie może zastąpić sakramentów, ustanowionych na poszczególne
potrzeby duszy. Jednakże ponieważ przez Mszę św. spływają
wszystkie łaski odkupienia wysłużone na krzyżu, więc i święte
sakramenty z tej bezkrwawej ofiary czerpią swą moc. Ze źródła
tryskającego u stóp ołtarza, siedmioma kanałami sakramentów,
płynie żywa woda dla zbawienia duszy. Codziennie wstaje we Mszy św.
słońce łaski, a białe czyste jego promienie łamią się w
siedmiu sakramentach jak w siedmiu barwach tęczy i tworzą most,
łączący bogactwa nieba z ubóstwem tego padołu płaczu. Mówię
to nie tylko o samych właściwych sakramentach. Odnosi się to i do
różnych błogosławieństw i poświęceń zwanych sakramentaliami.
Kościół przez modlitwę ofiary sprowadza Chrystusa z nieba na
ziemię, aby mieszkał między nami i rozwijał tutaj całą swoją
uświęcającą moc. W ofierze zstępuje prawdziwy „chleb z
niebios”, aby dać światu wszelki żywot. Stosownie uczy też
katechizm rzymski, że Eucharystia jest źródłem wszystkich łask,
z którego jak strumyki wypływają inne sakramenty. Z Golgoty kanał
eucharystycznej ofiary przeprowadza wody zbawienia do ludzkości.
Sakramenty, sakramentalia, dobre nasze uczynki to naczynia, którymi
czerpiemy z niego wodę zbawienia.
Cokolwiek przynosi łaskę i jakiekolwiek uświęcenie, to ma i musi
mieć niewątpliwy związek z ofiarą Mszy św. Dlatego też Kościół
rozporządza, aby udzielanie sakramentów i sakramentaliów odbywało
się o ile możności w związku z ofiarą Mszy św. Tak dopełnia
się Najświętszy Sakrament Ołtarza podczas Mszy św. i według
życzenia Kościoła ma być jako Komunia rozdawany i przyjmowany
wedle możności także podczas Mszy świętej. Święcenia
kapłańskie odbierają klerycy przy ołtarzu w czasie Mszy św. W
związku z ofiarą poświęca się niektóre materie służące do
udzielania sakramentów, jak wodę chrzcielną w Wielką Sobotę i w
sobotę przed Świątkami oraz oleje do namaszczania chorych podczas
Mszy św. w Wielki Czwartek. To znowu tuż przed Mszą św. podejmuje
się święcenie świec, popiołu i palm. Koronowanie papieża,
dawniejsze namaszczenie królów, obłóczyny i profesje zakonników
i zakonnic, konsekracje kościołów i ołtarzy najściślej wiąże
się z eucharystyczną ofiarą.
W tejże ofierze eucharystycznej, dla której wyświęca się
kapłanów, tkwi też wzniosłość i czcigodność kapłaństwa
katolickiego. Poszczególne stopnie, po których słudzy Kościoła
wstępują w górę aż do najwyższych, to jest aż do sakry i
godności biskupiej, różnią się głównie władzą, jaką mają w
stosunku do Najświętszej Ofiary. Najpierwsze, tak zwane niższe
święcenia uprawniają kleryka do dalszych tylko posług przy
ołtarzu, podczas gdy subdiakon i diakon już przy ofierze czynnie
współdziałają. Kapłan posiada władzę konsekracji czyli
sprawowania ofiary Nowego Zakonu, i ta władza jest podstawą
wysokiej jego godności. A wreszcie biskup tym się wynosi wysoko
ponad zwykłego kapłana, że tę władzę niebiańską ma nie tylko
dla siebie, ale może ją przekazywać innym w sakramencie
kapłaństwa. Ścisła zatem łączność wszystkich święceń i
błogosławieństw kościelnych z ofiarą Mszy św. stawia nam przed
oczy tę prawdę, że wszelka łaska i błogosławieństwo tryska w
obecnym porządku z ofiary eucharystycznej.
III. Msza treścią liturgii. – Nowe siły życiowe dla mistycznego
Ciała Chrystusowego. – Dziękczynienie.
Widzicie więc, że Msza św. jest treścią całej służby Bożej,
słońcem wszelkich uroczystości religijnych, sercem aktów
sakramentalnych, źródłem kościelnego życia łaski, duszą
pobożności, perłą ćwiczeń duchownych – jednym słowem,
ośrodkiem katolickiej liturgii. Płynie przez Kościół szeroka i
głęboka rzeka słodkich wód zbawczych, która po drodze wszystko
oczyszcza, ożywia, odświeża, zapładnia, upiększa, uświęca.
Źródło jej wytryska w ofierze, a spływając na wszystkie członki
mistycznego Ciała Chrystusowego, niesie im nowe siły życiowe.
Każda łaska, każde poświęcenie, każde błogosławieństwo
wypływa z tego źródła. W gospodarstwie Kościoła są rozległe
pola dobrze uprawione i Krwią Chrystusową zroszone, zasiane
pszeniczką dla królestwa niebieskiego. Słońcem, święcącym tym
polom jest eucharystyczna ofiara. Ona sprawia nadprzyrodzonym
ciepłem, że dojrzewa cały zasiew duchowy dla żniw wiecznej
chwały.
I jest tym wszystkim Msza św. wszędzie, gdziekolwiek jest ołtarz i
kapłan katolicki, czy się odprawia w niebotycznej katedrze św.
Piotra wśród marmurów i mozaik, w jaśniejących przepychem
szatach, wśród tysiąca gorejących pochodni, w otoczeniu arcydzieł
sztuki, czy też gdzieś w krajach misyjnych w ubożuchnej kapliczce
zbitej z desek surowych lub utkanej z liści palmowych. Najlepszy to
dowód, że my katolicy nie przykładamy wagi do pompy zewnętrznej,
że nas nie ciągnie urok wystroju, lecz treść i znaczenie tego, co
się na ołtarzu dzieje.
Dzięki Ci, miły Zbawicielu, żeś śmiercią swoją rozdarł w
świątyni zasłonę, która nam zasłaniała widok na Twoje
prawdziwe oblicze. Patrzymy już z wiarą i ufnością na Najświętsze
Ciało i Krew Twoją w eucharystycznej ofierze i chcemy, pragniemy,
musimy oglądać Twoją twarz w chwale niebieskiej. Amen.
(pisownię i styl nieco
uwspółcześniono)
1
ks. Józef Kłos, Dwie ofiary. Sześć kazań pasyjnych o krwawej
ofierze na Kalwarii i bezkrwawej ofierze Mszy świętej z dodatkiem
kazania na uroczystość wielkanocną, Księgarnia św.
Wojciecha Poznań-Warszawa-Wilno-Lublin [1932], s. 67-82.