Z KATECHIZMU O CHRYSTUSIE KRÓLU (cz. 1)
Czy liberalizm jest grzechem?
Bez
wątpienia tak. W dobrych zamiarach przerzuca się zań odpowiedzialność na wiek
„oświecenia”, próbuje tłumaczyć wpływami otoczenia, co zmniejszałoby
odpowiedzialność. Lecz sprawa postrzegana sama w sobie jest grzechem ducha.
Wyjaśnij to
bliżej: jak należy rozumieć ów grzech
liberalizmu?
Przypomnij
sobie zatem odpowiedź na dziesiąte pytanie drugiego rozdziału[1]. Dowiedziony tam grzech
był grzechem duchowym. Grzech ten, grzech liberalizmu, oznacza w odniesieniu do
Boga bezprawie i najpotworniejsze znieważenie. W rzeczywistości bowiem Deklaracja
praw człowieka i wypływające z niej
swobody oznaczają usadowienie człowieka na miejscu dotąd przeznaczonym
Bogu. Zobaczmy, jak doszło do tej
sytuacji. W myśl nowoczesnych zasad i takich samych praw człowiek może i powinien
znajdować się w tych miejscach, gdzie dotąd przebywał jedynie Bóg. Przebywał
zaś dlatego, że jest Bogiem właśnie. Jako absolutny, jedyny Stwórca i Pan z
samej natury rzeczy jest On Bogiem jednostki, Bogiem społeczności, narodów i
całego wszechświata. Nagle usunięto Go, a ludzki duch posadził na Jego miejsce
człowieka i ludzki sposób myślenia,
obdarzając go [człowieka] władzą przynależną dotychczas jedynie Bogu, a zatem w
szczególny sposób obie te rzeczy ubóstwiając. Człowiek stał się absolutnym panem
i sędzią swego własnego losu, czy to osobistego, czy rodzinnego, społecznego,
narodowego, międzynarodowego czy ogólnoświatowego. Człowiek jest zatem [w tym
liberalnym ujęciu] panem i mistrzem i za takiego się ogłosił. Jeśli w swej
mądrości uważa za oportunizm podporządkowanie się temu, co w swych myślach
musiałby określić jako: „Bóg”, „Chrystus” i „Kościół”, nie obciąża to jego
sumienia, gdyż jest przecież panem również i tego. Całkiem inaczej musiałby się
zachować, gdyby ten sam Bóg i Jego Kościół brali udział w życiu społeczności i
państw. Odkąd człowiek oficjalnie posadzony został na miejscu Boga, każdy
usiłujący przywrócić Mu [Bogu] utraconą pozycję okrzyknięty zostaje wrogiem
ludzkości i każdego człowieka – pana wszechświata i stosunków społecznych.
Bóg jest
zatem, jak z tego wynika, uzurpatorem. Kościół jest uzurpatorem. Każda próba z
jego [Kościoła] strony, by wypełnić swe zadanie w porządku społecznym,
traktowana jest jako klerykalny zamach na społeczeństwo. Laicyzacja
społeczności i jednostki jest [w tym liberalnym ujęciu] koniecznością.
Laicyzowany ma zostać każdy człowiek. Nie chce się dostrzegać w nim niczego
poza jego ludzkimi wymiarami, wynikającymi z naturalnych zasad humanitaryzmu,
sprawiedliwości, bycia dobrym wobec innych itd. Każda instytucja społeczna
winna być [w tym ujęciu] zlaicyzowana: państwa, konstytucje narodów i ich
prawodawstwo, rządy, wszystkie izby parlamentów, każdy oficjalny organizm,
każda oficjalna instytucja; nawet instytucje prywatne, gdy tylko stykają się z
państwowymi, powinny nosić wyłącznie ludzki charakter. [Tak twierdzą
liberałowie.]
Ponadnaturalne
[nadprzyrodzone] znamiona zostały tym
samym zlekceważone. Porządek ponadnaturalny [nadprzyrodzony] zaś – uznany za
nieistniejący. Kościół, o ile w ogóle przetrwa [w takim liberalnym świecie] za
sprawa woli pojedynczych osób, będzie najwyżej prywatnym stowarzyszeniem
pozbawionym jakiejkolwiek osobowości publicznej. Z punktu widzenia
społeczeństwa cieszyć może się [w
zamyśle liberałów] on [Kościół] jedynie takimi prawami i przywilejami, jakie
zechce zagwarantować mu człowiek. [Teoretycznie możliwy jest] Złożony z
katolickich jednostek rząd [ale nawet taki rząd] będzie mógł być mu
[Kościołowi] nawet przychylnym, lecz przychylność ta będzie pochodziła tylko od
ludzi, którzy [jedynie] wedle swego upodobania udzielą jej lub nie.
Jest to
najwyższa forma bezprawia, gdyż Najwyższy Byt okradziony zostaje ze swych
absolutnych praw; jest to największa zniewaga, gdyż obrabowawszy Go z tego, co słusznie Mu się należy,
okrzyknięto Go jeszcze uzurpatorem.
(fragm.
rozdz. pt. Grzech liberalizmu z: o.
A. Philippe CSsR, Katechizm o Chrystusie
Królu, Te Deum Warszawa 2002, s. 60-62)