trzecizakonfsspx.blogspot.com jest stroną Trzeciego Zakonu Bractwa Kapłańskiego świętego Piusa X w Polsce.
Znajdują się na niej najważniejsze informacje z życia naszej Duchowej Rodziny, intencje modlitewne oraz listy Duchowego Ojca, rozważania, biuletyny i wykłady. Intencje modlitewne obowiązują od każdego pierwszego dnia miesiąca.

piątek, 1 listopada 2024

Rozważanie dla III Zakonu FSSPX w Polsce na listopad 2024 r.

 Z KATECHIZMU O CHRYSTUSIE KRÓLU (cz. 1)

Czy liberalizm jest grzechem?

Bez wątpienia tak. W dobrych zamiarach przerzuca się zań odpowiedzialność na wiek „oświecenia”, próbuje tłumaczyć wpływami otoczenia, co zmniejszałoby odpowiedzialność. Lecz sprawa postrzegana sama w sobie jest grzechem ducha.

Wyjaśnij to bliżej: jak należy rozumieć ów grzech liberalizmu?

Przypomnij sobie zatem odpowiedź na dziesiąte pytanie drugiego rozdziału[1]. Dowiedziony tam grzech był grzechem duchowym. Grzech ten, grzech liberalizmu, oznacza w odniesieniu do Boga bezprawie i najpotworniejsze znieważenie. W rzeczywistości bowiem Deklaracja praw człowieka i wypływające z  niej swobody oznaczają usadowienie człowieka na miejscu dotąd przeznaczonym Bogu.  Zobaczmy, jak doszło do tej sytuacji. W myśl nowoczesnych zasad i takich samych praw człowiek może i powinien znajdować się w tych miejscach, gdzie dotąd przebywał jedynie Bóg. Przebywał zaś dlatego, że jest Bogiem właśnie. Jako absolutny, jedyny Stwórca i Pan z samej natury rzeczy jest On Bogiem jednostki, Bogiem społeczności, narodów i całego wszechświata. Nagle usunięto Go, a ludzki duch posadził na Jego miejsce człowieka i ludzki sposób  myślenia, obdarzając go [człowieka] władzą przynależną dotychczas jedynie Bogu, a zatem w szczególny sposób obie te rzeczy ubóstwiając. Człowiek stał się absolutnym panem i sędzią swego własnego losu, czy to osobistego, czy rodzinnego, społecznego, narodowego, międzynarodowego czy ogólnoświatowego. Człowiek jest zatem [w tym liberalnym ujęciu] panem i mistrzem i za takiego się ogłosił. Jeśli w swej mądrości uważa za oportunizm podporządkowanie się temu, co w swych myślach musiałby określić jako: „Bóg”, „Chrystus” i „Kościół”, nie obciąża to jego sumienia, gdyż jest przecież panem również i tego. Całkiem inaczej musiałby się zachować, gdyby ten sam Bóg i Jego Kościół brali udział w życiu społeczności i państw. Odkąd człowiek oficjalnie posadzony został na miejscu Boga, każdy usiłujący przywrócić Mu [Bogu] utraconą pozycję okrzyknięty zostaje wrogiem ludzkości i każdego człowieka – pana wszechświata i stosunków społecznych.

Bóg jest zatem, jak z tego wynika, uzurpatorem. Kościół jest uzurpatorem. Każda próba z jego [Kościoła] strony, by wypełnić swe zadanie w porządku społecznym, traktowana jest jako klerykalny zamach na społeczeństwo. Laicyzacja społeczności i jednostki jest [w tym liberalnym ujęciu] koniecznością. Laicyzowany ma zostać każdy człowiek. Nie chce się dostrzegać w nim niczego poza jego ludzkimi wymiarami, wynikającymi z naturalnych zasad humanitaryzmu, sprawiedliwości, bycia dobrym wobec innych itd. Każda instytucja społeczna winna być [w tym ujęciu] zlaicyzowana: państwa, konstytucje narodów i ich prawodawstwo, rządy, wszystkie izby parlamentów, każdy oficjalny organizm, każda oficjalna instytucja; nawet instytucje prywatne, gdy tylko stykają się z państwowymi, powinny nosić wyłącznie ludzki charakter. [Tak twierdzą liberałowie.]

Ponadnaturalne [nadprzyrodzone] znamiona zostały  tym samym zlekceważone. Porządek ponadnaturalny [nadprzyrodzony] zaś – uznany za nieistniejący. Kościół, o ile w ogóle przetrwa [w takim liberalnym świecie] za sprawa woli pojedynczych osób, będzie najwyżej prywatnym stowarzyszeniem pozbawionym jakiejkolwiek osobowości publicznej. Z punktu widzenia społeczeństwa cieszyć może się  [w zamyśle liberałów] on [Kościół] jedynie takimi prawami i przywilejami, jakie zechce zagwarantować mu człowiek. [Teoretycznie możliwy jest] Złożony z katolickich jednostek rząd [ale nawet taki rząd] będzie mógł być mu [Kościołowi] nawet przychylnym, lecz przychylność ta będzie pochodziła tylko od ludzi, którzy [jedynie] wedle swego upodobania udzielą jej lub nie.

Jest to najwyższa forma bezprawia, gdyż Najwyższy Byt okradziony zostaje ze swych absolutnych praw; jest to największa zniewaga, gdyż obrabowawszy Go  z tego, co słusznie Mu się należy, okrzyknięto Go jeszcze uzurpatorem. 

 

 

(fragm. rozdz. pt. Grzech liberalizmu z: o. A. Philippe CSsR, Katechizm o Chrystusie Królu, Te Deum Warszawa 2002, s. 60-62)

 



[1]                     Z rozdz. II:
Pyt. 10: (…) jeśli chcemy podążać za Bożą prawdą i Bożym nakazem, ludzki rozum nigdy nie powinien zaakceptować idei kompletnej suwerenności państwa, społeczeństwa czy choćby tylko polityki. Inaczej mówiąc, ich niezależności od Bożych zamysłów.
Odp.: Sam to powiedziałeś: każda myśl tego rodzaju zawiera w sobie wyraźną deklarację niezależności stworzenia od swego Stwórcy. To nic innego, jak duchowa rebelia przeciw Bogu, stanowiąca wyjątkowo ciężki grzech.

 

wtorek, 1 października 2024

Rozważanie dla III Zakonu FSSPX w Polsce na październik 2024 r.


DLACZEGO ABP LEFEBVRE WYCOFAŁ SWÓJ PODPIS SPOD PROTOKOŁU PODPISANEGO Z KARD. RATZINGEREM W ALBANO 5 MAJA 1988 R.?


Drodzy Tercjarze, pytanie tytułowe jest istotne ponieważ wciąż można się spotkać z opinią, że wycofując swój podpis, abp. Lefebvre popełnił błąd. Niedawno opinię taką sformułował, na pewnym zasłużonym w zmaganiach
z progresywizmem w Kościele portalu, pewien znany świecki teolog, historyk filozofii średniowiecznej, redaktor poczytnego pisma. Redaktor prowadzący wywiad nie mógł tego przewidzieć, ale jednak pominął rzecz milczeniem. Poniżej przytaczamy, stanowiący odpowiedź na tytułowe pytanie, dokument. Wynika z tego dokumentu jasno, że abp Lefebvre popełnił błąd, tak, ale podpisując protokół z 5 maja 1988 r. Wycofując swój podpis w dniu następnym ów błąd po prostu opatrznościowo skorygował.

List J.E. abpa Marcela Lefebvre’a
do kard. Józefa Ratzingera z 6 maja 1988 r.

Eminencjo!
Wczoraj z rzeczywistą satysfakcją złożyłem swój podpis pod protokołem naszkicowanym w ciągu ostatnich dni. Jednakże Wasza Eminencja sam był świadkiem głębokiego zawodu, jakiego doświadczyłem po przeczytaniu listu, który od Ciebie otrzymałem[i], a który zawierał odpowiedź Ojca Świętego co do konsekracji biskupich. Odłożenie święceń biskupich na dalszy, nieokreślony termin będzie już czwartym z kolei odroczeniem terminu[ii]. W moich poprzednich listach data 30 czerwca została jasno wskazana jako ostateczna z możliwych. Przedłożyłem już Waszej Eminencji dane dotyczące kandydatów. Ciągle pozostają dwa miesiące na udzielenie mandatu. Biorąc pod uwagę szczególne okoliczności tej propozycji, Ojciec Święty może z powodzeniem skrócić procedurę tak, aby mandat został nam udzielony około połowy czerwca.

Gdyby odpowiedź była negatywna, byłbym zobowiązany w sumieniu dokonać konsekracji, opierając się na zgodzie na wyświęcenie jednego biskupa spośród członków Bractwa udzielonej w protokole przez Stolicę Apostolską. Zdawkowe potraktowanie kwestii konsekracji biskupich dla członka Bractwa, czy to na piśmie, czy ustne, daje mi powód do obaw przed dalszą zwłoką. W chwili wszystko jest przygotowane do ceremonii 30 czerwca: rezerwacje hotelowe, transport, wynajęcie ogromnego namiotu dla potrzeb ceremonii. Rozczarowanie naszych księży i wiernych  byłoby ostateczne. Wszyscy oni mają nadzieję, że  te konsekracje zostaną dokonane za zgodą Stolicy Apostolskiej; lecz odczuwając już rozczarowanie wcześniejszymi odroczeniami nie zrozumieją, jeśli zaakceptuję dalszą zwłokę. Przede wszystkim świadomie pragną oni mieć prawdziwie katolickich biskupów, przekazujących im prawdziwą wiarę i dających im w sposób pewny łaski zbawienia, których domagają się dla siebie i dla swoich dzieci.

W nadziei, że ta prośba nie będzie nieprzezwyciężalną przeszkoda dla procesu pojednania, proszę Waszą Eminencje  o przyjęcie moich pełnych szacunku, braterskich uczuć w Chrystusie i Maryi.

+ Marcel Lefebvre
arcybiskup-biskup emeryt Tulle

 

(z: Aby Kościół trwał. Arcybiskup Marcel Lefebvre w obronie Kościoła i papiestwa. Dokumenty z lat 1971 – 1990, Te Deum Warszawa 2011, s. 218-220)

 



[i]                       

Zdanie to mogłoby wskazywać, że abp Lefebvre otrzymał od papieża jakiś list datowany na 5 maja. Nie było takiego listu. Arcybiskup mówi tu o szkicu listu, który otrzymał od kard. Ratzingera, a który miał podpisać
i wysłać do papieża.

[ii]             

 Pierwsza data została ustalona na 40. rocznicę święceń biskupich abp. Lefebvre’a (tj. 3 października 1987 r.). Pod koniec września ten termin, wobec pewnej pozytywnej zmiany nastawienia Rzymu i perspektywy właściwie przeprowadzonej wizytacji Bractwa, został przełożony na święto św. Jana Ewangelisty (tj. 27 grudnia 1987 r.). W czasie wizyty, wobec nowych nadziei na prawdziwe rozwiązanie, termin został ponownie odłożony do niedzieli Dobrego Pasterza (tj. 17 kwietnia 1988 r.), a następnie w związku z przedłużającymi się negocjacjami ostateczna data została ustalona na wspomnienie śś. Piotra i Pawła (tj. 30 czerwca 1988 r.).

 

 

niedziela, 1 września 2024

Rozważanie dla III Zakonu FSSPX w Polsce na wrzesień 2024 r.

 

WIARA PROBOSZCZA Z ARS

[Relacja ks. Monnina:]
Proboszcz z Ars otrzymał dar wiary w stopniu doskonałym. Duch Święty rozpalał w jego duszy światło tak jasne, że dostrzegał on sprawy Boże z prostotą i pewnością; czuł smak i słodycz wewnętrznych płomieni, uniesień, zachwyceni i łez. Całym sercem posłuszny był prawdom dostrzeganym dzięki zjednoczeniu z Bogiem, które, jeśli tak rzec można, sprawiało, iż owych prawd mógł niejako dotykać, czują je całym sobą. To, co my dostrzegamy z daleka, przez mgłę, niewyraźnie i na sposób zagadkowy, Proboszcz widział wyraźnie i jasno.

[Streszczenie kazania ks. Vianneya przez ks. Monnina:]
Gdybyśmy kochali Jezusa, mielibyśmy nieustannie przed oczyma duchy to złote tabernakulu, owe mieszkanie Boga wśród nas. Będąc w podróży i widząc z daleka wieżę kościelną, nasze serce zaczynałoby bić tak szybko, jak bije serca małżonki, która widzi w oddali dom swego ukochanego. Nie moglibyśmy oderwać od niego wzroku.

Nasza wiara jest oddalona od swego przedmiotu o trzysta mil morskich, jakby Bóg znajdował się po drugiej stronie oceanu. Gdybyśmy mieli wiarę żywą, przenikającą, wiarę świętych, podobnie jak oni ujrzelibyśmy Jezusa. „Są kapłani, którzy codziennie widzą Go podczas Mszy świętej…”. Czyż te słowa nie przywodzą na myśl zdania św. Pawła: Novi hominem...?*

Ludzie, którym brak wiary, są jeszcze większymi ślepcami niż ci, którzy nie mają oczu. Żyjemy na tym świecie niczym spowici mgłą, lecz wiara jest wiatrem, który ową mgłę rozprasza i sprawia, że nad naszą duszą zaczyna świecić słońce. Spójrzcie, jakim smutkiem i chłodem wieje ze świątyń protestanckich! Tam ciągle panuje zima. U nas zaś można doznać radości i pocieszenia.

Zapytajcie ludzi tego świata, co widzą? Są ślepi. Nawet gdyby Jezus Chrystus przyszedł dziś do nas i sprawił takie same cuda, jakich dokonywał w Judei, nie uwierzyliby. A przecież Ten, któremu dana została wszelka władza i wszelka moc, wcale tej mocy nie utracił. W ubiegłym tygodniu pewien niezamożny właściciel winnicy przyniósł na rękach do kościoła swego dwunastoletniego syna, który od urodzenia miał sparaliżowane nóżki i nigdy nie chodził. Ojciec odprawił nowennę do św. Filomeny i dziewiątego dnia jego synek został uzdrowiony: stanął na własnych nogach i pobiegł tak szybko, że ojciec nie mógł go dogonić.

Jezus uzdrawiał chromych i chorych, wskrzeszał umarłych. Ale i wówczas byli ludzie, którzy widzieli te cuda na własne oczy, a jednak nie wierzyli. Ludzie zawsze i wszędzie będą tacy sami. Bóg jest wszechmocny, ale diabeł też ma swoją moc i posługuje się nią, by zaślepiać biednych ludzi.

*„Znam człowieka…” (2 Kor 12, 2)

(z: Alfred Monnin SJ, Zapiski z Ars. Notatki naocznego świadka kazań, homilii i rozmów św. Jana Marii Vianneya, Wyd. Księży Marianów Warszawa 2009, s. 273-275)