WYWIAD z J.E. ABPEM MARCELEM LEFEBVRE'EM
z 30 czerwca 1989 r.
pt. Rok po konsekracjach
(fragmenty)
Zatem Wasza Ekscelencja nie ma jakichkolwiek wątpliwości [związanych z konsekracjami biskupimi] i niczego nie żałuje?
– Nie, zupełnie niczego. Uważam, że wyszliśmy z tego wszystkiego w sposób prawdziwie opatrznościowy i niemal cudowny. Wielu naciskało na mnie: „Wasza Ekscelencja jest już stary; co stanie się z nami, gdy Go zabraknie?”. Mógłbym już przed dwoma czy trzema laty przystąpić do wyświęcenia biskupów. Byłoby to nawet rozsądne. Lecz sądzę, że miłujący nas Bóg pragnął, by sprawy dojrzewały powoli, by również dla Rzymu stało się jasne, że uczyniliśmy wszystko, co tylko mogliśmy, żeby uzyskać zezwolenie na posiadanie prawdziwie wiernych Tradycji biskupów. A oni [władze rzymskie] choć podpisali w Rzymie protokół, wzbraniali się dać nam takich właśnie biskupów. My zaś, pragnąc wytrwać w tym porozumieniu, mogliśmy spodziewać się wszelkich możliwych utrudnień, takich, jakie tylko można wymyślić. Naprawdę wierzę, że musieliśmy powziąć w końcu taką decyzję, jaka stała się naszym udziałem – innego wyjścia po prostu nie było. Nasz drogi biskup de Castro Mayer jest obecnie tak wyczerpany, że nie może nawet osobiście celebrować Mszy św., i to ledwie w rok po konsekracjach. Naprawdę uważam, że jego przybycie, jego podróż, jego wspaniałe wyznanie wiary, jego gotowość, by wraz ze mną dokonać ceremonii konsekrowania naszych biskupów, graniczy wręcz z cudem. Jego obecność nie została chyba w pełni doceniona przez prasę. Lecz dla mnie samego i dla nowo wyświęconych biskupów była to naprawdę łaska, i to łaska bardzo szczególna. Okoliczność, iż konsekracji dokonywało dwóch biskupów, jest niezwykle istotna. Co zaś dotyczy mojej osoby, to czuję się dobrze i nie cierpię na jakąkolwiek ciężką chorobę. Lecz pomimo to odczuwam już zmęczenie i wkrótce będę zmuszony do rezygnacji ze sprawowania ceremonii, gdyż brakuje mi już po temu sił. Wkrótce nie będę też w stanie podejmować podróży po świecie, jak to dotychczas robiłem. A znowu jestem wzywany i do Argentyny, i do Stanów Zjednoczonych, i do naszego nowego seminarium w Winonie. Lecz przecież moje siły są ograniczone. Ograniczam się więc do tego, co nie jest dla mnie zbyt męczące: poświęcanie kaplic, obłóczyny u karmelitanek, prymicje, w których uczestniczę. To naprawdę niewiele w porównaniu z moją wcześniejszą działalnością. Wyraźnie odczuwam, że również dla mnie data 30 czerwca [1988 r.] była terminem ostatecznym. Wierzę, że dobry Bóg pragnął, by wszystko odbyło się w taki właśnie sposób. Wszyscy, którzy uczestniczyli w tej ceremonii, wynieśli z niej nadzwyczajne wspomnienia. Wszystko to zrządziła Opatrzność.
Naturalnie Wasza Ekscelencja się orientuje, że Jego nazwisko zniknęło z ostatniego wydania Annuarium pontificum.
– Wierzę, że nie zniknęło ono z rocznika Pana Boga, a przynajmniej taką mam nadzieję. I to jest dla mnie najważniejsze.
(…)
Wasza Ekscelencja nieraz podkreślał, że kwestia wiary stawia nas dziś bardziej w opozycji do Rzymu niż kwestia liturgii.
– Z całą pewnością kwestia liturgii i sakramentów jest bardzo ważna, lecz przecież nie najważniejsza. Najistotniejszy jest bowiem problem wiary. Gdy o nas chodzi, jest on rozstrzygnięty. Naszą wiarą jest wiara wszech czasów, wiara Soboru Trydenckiego i katechizmu św. Piusa X, wiara wszystkich soborów, jakie miały miejsce przed Soborem Watykańskim II. Przez długie lata starano się w Rzymie wykazać, że sobór [watykański II] w całości był zgodny z Tradycją. Teraz jednak maska zostaje zdjęta. Kardynał Ratzinger nigdy dotychczas nie mówił z podobną jasnością. [Według niego] Nie istnieje żadna „Tradycja”. Nie istnieje depozyt wiary, który musi być przekazywany następcom. Tradycją jest w Kościele to, co w danej chwili powie papież. Wierni i kler muszą się podporządkować temu, co mówi papież i [mówią] biskupi. Dla nich to właśnie jest Tradycją, tą słynną „żywą Tradycją”, jedynym motywem potępienia nas. Nie starają się już nawet dowieść, że to, czego nauczają jest zgodne z pismami Piusa IX i tekstami promulgowanymi przez Sobór Trydencki. Nie, to wszystko już się skończyło, jest przestarzałe, jak twierdzi kard. Ratzinger. To jasne, mogliby powiedzieć to już wcześniej, lecz nie chciało się im z nami polemizować. W tej chwili, gdy nie obowiązuje już prawo, panuje tyrania urzędów. Nie można już odwoływać się do przeszłości. W pewnym sensie sytuacja jest dziś jednak bardziej klarowna, przyznają nam oni coraz więcej racji. Mamy do czynienia z ludźmi wyznającymi zupełnie inną niż nasza filozofię, ludźmi z krańcowo odmiennym spojrzeniem, będącymi pod wpływem wszelkich możliwych nowoczesnych i subiektywistycznych systemów filozoficznych. Dla nich nie istnieje pewna, jednoznaczna prawda, nie istnieje dogmat. Wszystko znajduje się w bezustannym rozwoju. Ta koncepcja najzupełniej masońska, to unicestwienie wiary. My na szczęście dążymy naprzód wsparci na Tradycji!
Tak, lecz jesteście sami przeciw wszystkim.
– Tak, to wielka tajemnica. (…) Tylko ksiądz biskup de Castro Mayer i ja stawialiśmy opór soborowi i jego reformom, choć podczas samych obrad oponentów było aż 250.
(źródło: Aby Kościół trwał. Arcybiskup Marcel Lefebvre w obronie Kościoła i papiestwa. Dokumenty z lat 1971–1990, Wyd. Te Deum Warszawa 2011, s. 282-284 i 291-292)