NEUTRALNOŚĆ WYZNANIOWA PAŃSTWA
(fragment jednego z kazań
abpa M. Lefebvre'a wygłoszonych w 1988 r.)
Gdy Kościół katolicki nie jest już jedynym oficjalnie uznanym [przez państwo], w sposób nieunikniony wywołuje to poważne konsekwencje, tak jak to można stwierdzić na przykład w Valais. Religie podporządkowały się państwu (podczas, gdy przedtem to raczej państwa podlegały religiom) i rządy stały się ich panami. Gdy religia katolicka była jedyną religią publicznie uznaną, Pan Jezus królował, a państwo nie mogło czynić [dowolnie wszystkiego] tego co chciało. Lecz obecnie, wraz z neutralnością [wyznaniową państw], religie stały się czymś w rodzaju zwykłych prywatnych stowarzyszeń, istniejących w państwie, które może je znieść lub wtrącać się do ich wewnętrznych spraw (…) Gdy państwo było katolickie, odmawiało innym religiom prawa do publicznych świątyń. Tolerowano jedynie prywatne praktyki religijne, unikając [w ten sposób] skandalu jaki wywołałyby te świątynie, przyciągając chrześcijan do fałszywych religii. Chroniło zatem wiarę obywateli.
Dalszym nieuchronnym skutkiem [neutralności wyznaniowej państwa] jest niemoralność, ponieważ wszystkie owe religie posiadają moralność inną aniżeli moralność Kościoła: poligamię, rozwód oraz inne praktyki sprzeczne z nauką o katolickim małżeństwie. Protestantyzm, buddyzm etc., są religiami niemoralnymi, a ich niemoralność przenika w końcu do środowiska katolików. Dlatego też katolickie państwa uważały za swój obowiązek chronienie katolików przed tym przenikaniem.
Otóż we wszystkich krajach uznających jedynie Kościół katolicki (w Kolumbii, Brazylii, Chile, etc.) Rzym [soborowego ducha] interweniował, aby przyznano tam wolność wszystkim religiom. Skutkiem tego była inwazja sekt przybyłych z Ameryki Północnej, posiadających wielką ilość pieniędzy. Przedtem, aby chronić wiarę swoich obywateli, państwa uniemożliwiały przenikanie tych wszystkich sekt. Jednak w chwili, gdy państwo już nie posiada religii [prawdziwej] i gdy Kościół domaga się, aby uznano wszystkie religie, drzwi zostają otwarte na oścież. I jesteśmy świadkami niewiarygodnej inwazji: Moon, adwentyści, świadkowie Jehowy...; do tego stopnia, że sami nawet biskupi zgromadzili się w Ameryce Południowej, żeby móc zastanowić się nad powagą sytuacji. Niektórzy mówią o czterdziestu milionach, inni o sześćdziesięciu milionach katolików południowoamerykańskich, którzy przeszli do sekt od 1968 roku, zatem od czasu soboru! Oto straszliwy skutek postawy kard. Bei [zwolennika idei wolności religijnej] – apostazja wielu milionów katolików. Podobną rzecz stwierdza się zresztą wszędzie, na przykład we Francji, gdzie widać coraz więcej katolików przechodzących na islam, do sekt i do lóż masońskich.
Jest to powszechna apostazja i oto dlaczego stawiamy opór, lecz rzymskie władze [soborowego ducha] pragnęłyby abyśmy to zaakceptowali. Gdy rozmawiałem z nimi w Rzymie, chciano abym uznał, tak jak kard. Bea, wolność religijną. Lecz powiedziałem: „nie, tego nie mogę zrobić!”. Moją wiarą jest wiara kard. Ottavianiego, wiernego wszystkim papieżom, a nie ta nowa, zawsze potępiana doktryna.
Właśnie to sprawia, że opieramy się i oto dlaczego nie można się porozumieć. Nie jest to przede wszystkim kwestia [nowej] mszy, ponieważ [nowa] msza jest właśnie jednym z następstw usiłowań zbliżenia się do protestantyzmu, a zatem próbą zmiany religii, sakramentów, katechizmu, etc.
Prawdziwą i podstawową sprzecznością jest sprawa [społecznego] panowania Naszego Pana, Jezusa Chrystusa! Oportet Illum regnare, mówi nam św. Paweł; Pan Jezus przyszedł, aby panować. Oni mówią „nie”, a my, wraz ze wszystkimi papieżami, mówimy „tak”! Pan Jezus nie przyszedł po to, aby pozostać ukryty we wnętrzu domów, bez możliwości wyjścia na zewnątrz. Po co [Kościół wysyłał w świat] misjonarzy, z których tylu pozwoliło się zmasakrować? Po to, aby głosili, że Nasz Pan, Jezus Chrystus jest jedynym prawdziwym Bogiem; po to, aby wzywali pogan do nawrócenia. Poganie z tego powodu chcieli ich niszczyć, lecz oni nie wahali się oddać swego życia, aby móc nadal głosić naukę Naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Obecnie [chcąc być w zgodzie z soborem] należałoby więc zrobić coś odwrotnego; trzeba by mówić poganom: „Wasza religia jest dobra, zachowujcie ją więc, lecz pod warunkiem, że będziecie dobrymi buddystami, dobrymi muzułmanami, czy też dobrymi poganami!”.
Oto dlaczego nie możemy porozumieć się z nimi [katolikami soborowego ducha] – ponieważ my jesteśmy posłuszni Panu Jezusowi, mówiącemu apostołom: „Idźcie nauczać Ewangelię aż po krańce świata”. Dlatego też nie należy się dziwić, że nie udaje się nam porozumieć z Rzymem. Nie będzie to możliwe tak długo jak długo Rzym nie powróci do wiary w społeczne panowanie Naszego Pana, Jezusa Chrystusa; tak długo, jak długo będzie twierdził, że wszystkie religie są dobre. Ścieramy się odnośnie tego punktu wiary katolickiej, podobnie jak ścierali się kard. Bea i kard. Ottaviani; podobnie jak ścierali się wszyscy papieże z liberalizmem. Jest to ten sam problem, ten sam prąd, identyczne idee oraz identyczne podziały wewnątrz Kościoła.
Przed soborem papieże i Rzym popierali Tradycję i potępiali liberalizm, podczas gdy obecnie liberałowie zajęli ich miejsce. Są oni oczywiście przeciwni tradycjonalistom, zatem jesteśmy prześladowani. Lecz jesteśmy spokojni, ponieważ pozostajemy w łączności ze wszystkimi papieżami począwszy od czasów Pana Jezusa i apostołów. Zachowujemy ich wiarę i nie przejdziemy dzisiaj na rewolucyjną wiarę w deklarację praw człowieka. Nie chcemy być dziećmi rewolucji 1789 roku, pragniemy być dziećmi Pana Jezusa, synami Ewangelii.
Przedstawiciele Kościoła katolickiego [dziś] mówią, że każdy człowiek jest wolny i że można zebrać wszystkie religie, by modlić się tak jak w Asyżu. Jest to rzecz obrzydliwa i w dniu, gdy Pan zagniewa się, będzie to gniew prawdziwy. Jeżeli Pan Jezus ukarał Żydów w taki właśnie a nie inny sposób, uczynił to dlatego, iż nie chcieli oni w Niego uwierzyć. Oznajmił On, że Jerozolima zostanie zrównana z ziemią i Jerozolima została zrównana z ziemią, a świątynia do dziś nie została odbudowana. Dzisiaj Pan Jezus mógłby powiedzieć to samo, gdy wszyscy pasterze są przeciwko Niemu i nie chcą już wierzyć w Jego powszechne [społeczne] królowanie.
Tymczasem zawsze należy być wiernym nauczaniu Kościoła. Pozostańcie oddani Panu Jezusowi, który jest dla nas wszystkim. To On, Władca, będzie nas sądził, tak jak będzie sądził wszystkich ludzi. Trzeba więc modlić się, aby Jego panowanie nadeszło, nawet jeżeli będzie się z tego powodu prześladowanym.
Oto obecna sytuacja, szczególnie wyjątkowa, jak może się wydawać. To nie ja ją wymyśliłem. Dlaczego znalazłem się prawie zupełnie sam w opozycji do liberalizmu, podczas gdy ogromna większość biskupów (a nawet biskupów rzymskich) jest mu przychylna? Jest to wielka tajemnica. Będąc tak jak zawsze wierny temu, co głosili papieże, zostałem prawie zupełnie sam...
Najważniejsze, że jest się z Panem Jezusem, nawet jeżeli trzeba być samemu. Jeżeli pozostaje się w zgodzie z całym nauczaniem Kościoła, [głoszonym] w ciągu dwudziestu wieków, nie czuje się strachu. Nie ma o co się martwić. Zdajmy się na łaskę Boga! Pan Bóg, który zna przyszłość, pewnego dnia przywróci porządek, ponieważ Kościół nie może bez końca trwać w obecnej sytuacji.
Zaufajmy zatem Najświętszej Dziewicy oraz Panu Jezusowi i nie bądźmy ani zniechęceni, ani zatroskani, ponieważ jesteśmy kontynuacją Kościoła. Bądźmy spokojni. Niech Bóg was błogosławi!
(końcowy fragment kazania abpa M. Lefebvre'a pt. Liberalizm najgorszy wróg Kościoła, wygłoszonego 27 XI 1988 r. w Sierre (Szwajcaria) z: abp Marcel Lefebvre, Kościół przesiąknięty modernizmem, Canon-Wers Chorzów-Poznań 1995, s. 54-58)