BÓG, JEDYNA OSTOJA WIECZNOŚCI
1. Boże mój, wierzę
w Ciebie, znam i uwielbiam Ciebie jako nieskończonego w różnorodności i głębi
Twoich atrybutów. Uwielbiam Ciebie jako zawierającego w sobie obfitość wszystkiego,
co może zachwycić i zaspokoić duszę. Wiem natomiast i ze smutnego doświadczenia
jestem tego aż nazbyt pewny, że wszystko, co jest stworzone, co jest ziemskie,
podoba się tylko do czasu, a potem blednie i wywołuje znużenie. Mam
przeświadczenie, że nie ma tu, na ziemi, niczego, co w końcu nie musiałoby mnie
znużyć. Mam przeświadczenie, że choćbym miał wszystkie możliwości szczęścia,
jakie może ofiarować to nasze życie, jednak
z czasem umęczyłbym się życiem, czując, iż wszystko jałowe jest, tępe, bezużyteczne.
Mam przeświadczenie, że gdyby przypadło mi w udziale długie, przedpotopowe
życie, ale miałbym przeżywać je bez Ciebie, u jego kresu byłbym nieszczęśliwy.
Myślę, że z samego znużenia i obrzydzenia miałbym pokusę zniszczyć siebie.
Myślę, że w końcu utraciłbym rozum i zupełnie oszalał, gdyby moje życie tu, na
ziemi, dostatecznie długo się ciągnęło. Zacząłbym je odczuwać jako samotne
więzienie, bo czułbym się zamknięty w samym sobie i pozbawiony jakiegokolwiek
towarzysza, gdybym nie mógł z Tobą, Boże mój, obcować. Tylko Ty, nieskończony
mój Panie, jesteś ciągle nowy, chociaż odwieczny – ostatni tak samo jak
pierwszy.
2. Ty, Boże, zawsze
jesteś nowy, choć najdawniejszy jesteś – Ty jedyny jesteś pokarmem na
wieczność. Mam żyć zawsze, a nie do czasu – i nie mam władzy nad swoim
istnieniem; nie mogę zniszczyć siebie, choćbym nawet był tak niegodziwy, że
pragnąłbym to uczynić. Wbrew sobie muszę dalej żyć z umysłem i świadomością na
zawsze. Bez Ciebie wieczność byłaby tylko inną nazwą dla wiekuistej niedoli.
Tylko w Tobie mam to, co może mnie podtrzymać na zawsze; Ty jedyny jesteś
pokarmem duszy mojej. Ty jedyny jesteś niewyczerpany i ciągle ofiarujesz mi coś
nowego do poznania, coś nowego do kochania. Po milionach lat tak mało będę
Ciebie znał, iż zdawać mi się będzie, że dopiero poznawać Cię zaczynam. Po
milionach lat odnajdywać będę w Tobie tę samą, a raczej większą słodycz niż na
początku, i zdawać mi się będzie, że dopiero zaczynam radować się Tobą; tak przez wieczność całą
będę ciągle małym dzieckiem, które zaczyna otrzymywać pierwsze pouczenia o
Twojej nieskończonej naturze Boskiej. Bo Ty sam jesteś siedzibą i ośrodkiem
wszelkiego dobra, jedyną substancją w tym wszechświecie cieni, niebem, w którym
żyją i radują się duchy błogosławione.
3. Boże, wybieram
Ciebie jako moje dziedzictwo. Z impulsu zwykłej roztropności zwracam się od
świata do Ciebie; dla Ciebie wyrzekam się świata. Wyrzekam się tego, co
obiecuje, dla Tego, który dokonuje. Do kogóż innego miałbym pójść? Pragnę
znaleźć Ciebie i karmić się Tobą już tu; pragnę karmić się Tobą, Jezu. Panie
mój, który z grobu powstałeś, który wstąpiłeś na wysokości, a jednak pozostajesz z ludem Twoim na ziemi. Wznoszę
oczy ku Tobie; szukam oczyma tego Żywego Chleba, który jest w niebie; który
zstępuje z nieba. Pozwalaj mi zawsze pożywać tego Chleba. Zniszcz to życie – które i tak niedługo
zginie, nawet gdybyś go nie zniszczył – i napełnij mnie owym życiem nadprzyrodzonym, które nigdy nie umrze.