trzecizakonfsspx.blogspot.com jest stroną Trzeciego Zakonu Bractwa Kapłańskiego świętego Piusa X w Polsce.
Znajdują się na niej najważniejsze informacje z życia naszej Duchowej Rodziny, intencje modlitewne oraz listy Duchowego Ojca, rozważania, biuletyny i wykłady. Intencje modlitewne obowiązują od każdego pierwszego dnia miesiąca.

piątek, 17 lipca 2020

Rozważanie dla III Zakonu FSSPX na lipiec 2020 r.

OFIARA MSZY ŚWIĘTEJ

Już wyłożyliśmy jak to Kościół siedmioma sakramentami obejmuje całe życie człowieka i uświęca wszystkie jego szczyty i niziny. Duszę, rozradowaną w Bogu ubogaca bierzmowaniem i Eucharystią; duszę przygniecioną ciężarem grzechu – chrztem i spowiedzią; duszę jęczącą w jarzmie cierpienia i wstrząsaną bojaźnią śmierci – świętym olejów namaszczeniem. A także życie zbiorowe doznaje błogosławieństwa sakramentów. Zbiorowość społeczna przez sakrament małżeństwa, a religijna przez sakrament kapłaństwa. Katolickiemu kultowi sakramentalnemu dodaje religijno-moralnego znaczenia przede wszystkim realizm nauki o sakramentach. Katolik nie pojmuje sakramentu jako pustego symbolu czy znaku łaski, który skuteczność swoją zawdzięcza dopiero wierze tego, który go przyjmuje. Sakrament, będąc rzeczowym wyrazem woli Jezusowej do udzielania łaski, będąc po prostu znakiem Chrystusowym, przez obiektywne swoje dokonanie sprawia, że to, co święte, co boskie, zjawia się ot, tu i działa ot, w człowieku. Jest to jedna z głównych prawd katolickiej nauki o sakramentach. „Nie przez to sakrament działa, że się weń wierzy, lecz przez to, że się go sprawuje”. Przez sakramenty w ten sposób to, co jest boskie, staje się namacalną rzeczywistością, staje się walorem, który od teraz podpada pod zmysły.

Katolik zatem to, co jest święte, przeżywa bezpośrednio, tak bezpośrednio, jak dziecko przeżywa miłość własnej matki. W Ofierze Mszy świętej mamy nie tylko w symbolicznej formie przypomnienie Ofiary Chrystusa na krzyżu. Przeciwnie: Ofiara, która się w przeszłości dokonała na Golgocie staje się na ołtarzu obecną, teraźniejszą, jako bezpośrednia rzeczywistość, wyniesiona ponad miarę czasu. Przestrzeń i czas przestają podczas Przeistoczenia istnieć. Ten sam Jezus jest tutaj, który umarł na krzyżu. Cała społeczność chrześcijańska jednoczy się z Jego świętą wolą ofiary i przez obecnego tu Jezusa oddaje się Ojcu niebieskiemu jako ofiara żywa. Msza święta dzięki temu jest przejmującym przeżywaniem rzeczywistości, przeżyciem rzeczywistości Golgoty. A z ołtarza spływa na rozmodlonych wiernych rzeka skruchy i pokuty, miłości i nabożeństwa, ducha ofiary i bohaterstwa. Nie są to puste słowa. Tysiące katolików dzień w dzień z tego sakramentalnego uobecnienia Ofiary krzyżowej Jezusa czerpie moc, siłę i radość ku spełnianiu małych i wielkich ofiar szarzyzny codziennej. Tu, przed ołtarzem, wyrosły katolickie postacie świętych, owych bohaterów poświęcenia się dla Chrystusa i braci Jego.

Protestancki profesor teologii Fryderyk Niebergall w swej Teologii praktycznej tymi słowami zwrócił uwagę na tę wielką wartość Mszy świętej: „Nigdy nie zdołamy docenić należycie Mszy rzymskiej: jest ona duchowym mocarstwem życia religijnego”. Z kolei inny protestant Heiler żywo ubolewał, że tak zwani reformatorzy, choć chcieli odnowić wspólne nabożeństwa, „nie potrafili jednak rozniecić tego serdecznego i ciepłego życia modlitwy, do którego pobudza katolika liturgia mszalna”. „Długo, starannie i bez uprzedzeń – oto jego dalsze słowa – obserwowałem życie modlitwy w jednym i drugim kościele. Zawsze jednak odnosiłem wrażeni, że – z wyjątkiem ciasnych sekt i pewnych kółek – na nabożeństwie katolickim ludzie modlą się więcej pobożniej aniżeli na ewangelickim. Gdy się nad tym zastanawiam, wówczas ciągle przypomina mi się ciekawe zdanie Wellhausena, który powiedział, że «nabożeństwo ewangelickie w gruncie rzeczy jest katolickie, tylko że mu wycięto serce»”. Sercem, które mieli na myśli Wellhausen i Heiler jest katolickie przeżycie rzeczywistości w misterium; jest pewność, że tutaj bóstwo rzeczywiście i prawdziwie wchodzi w świat przestrzeni i czasu, i dotyka duszy”.

Żywiołowa potęga tego przeżycia rzeczywistości, jego moc oczyszczająca, pocieszająca i uszczęśliwiająca obok Mszy świętej przejawia się zwłaszcza w przyjmowaniu Eucharystii i odbywaniu spowiedzi. Katolik wierzący nie tylko spodziewa się i ufa, że Jezus przyjdzie do niego. Katolik wierzący wie, że Jezus jest tutaj obecny tak samo rzeczywiście i prawdziwie jak niegdyś był obecny w wieczerniku i nad jeziorem Genezaret. Ta świadomość obecności Chrystusowej wywołuje w nim cały szereg uczuć religijnych, począwszy od pokornego wyznania: „Panie, nie jestem godzien”, aż do pieśni: „Jezusa słodkie wspomnienie” – Jesu dulcis memoria. Komunia to żywe obcowanie z obecnym Jezusem i dlatego zachęca ona do Jego naśladowania i jest tego naśladowania szkołą. „Komunia – trafnie mówił Heiler – jest szczytem katolickiej pobożności. W niej katolickie życie modlitwy osiąga tę głębię ciepła i siły, którą zna tylko ten, kto jej sam doświadczył”. A ponieważ Jezus obecny jest nie tylko w momencie pożywania, lecz dopóty, dopóki trwają święte postacie – te widzialne środki poglądowe Jego obecności, przeto życie religijno-moralne katolika ma się od czego zapalać wciąż na nowo także poza właściwą liturgią, w każdym kościele, gdzie jest przechowywany Najświętszy Sakrament. To nie cichy blask lampki wiecznej, płonącej przed ołtarzem; to nie powaga obrazów świętych wiszacych na ścianach kościoła, ani tajemniczy półmrok wnętrz kościelnych i majestatyczna w nich cisza wywołują ów niewysłowiony czar pobożnego nastroju w katolickich domach Bożych. Te wszystkie rzeczy są może pomocne do nabożeństwa i do skupienia, ale nabożeństwo nasze zapala się od żywej wiary w obecność Pana Jezusa. Tu przed tabernakulum dusza katolika przeżywa najświętsze chwile, tu czerpie życie w jego najgłębszej, Bogiem ożywionej treści; tu milknie doczesność, tu przemawia wieczność. Temu, co mówił Heiler o synkretycznym charakterze katolicyzmu, rzekomo przeładowanego obcymi składnikami, najbardziej zadają kłam słowa, na które on sam zdobył się wcześniej: „Kto się przygląda rozmodlonym w kościołach katolickich tłumom i widzi je pogrążone w kontemplacyjnym skupieniu, ten musi przyznać, że w tym Kościele naprawdę żyje duch Boży (…) kto zaś w kościołach ewangelickich szuka czegoś podobnego, ten musi z bólem wyznać, że się one niczym podobnym poszczycić nie mogą”.

(styl nieco uwspółcześniono)

(źródło:
Karol Adam, Istota katolicyzmu, Księgarnia św. Wojciecha Poznań-Warszawa-Wilno-Lublin [1930], s. 276-280)