KWIATY I ZŁOTY KIELICH. REFLEKSJE O OŁTARZU (4)
1. Gdy patrzymy na swoje życie z punktu widzenia wiary to spostrzegamy, że Pan Bóg kocha nas w niezwykle delikatny sposób. Nie tylko dał nam to, co konieczne do życia nadprzyrodzonego, nie tylko ułatwia nam to życie, ale też daje nam to, co je upiększa. Rzeczywiście, bez upiększenia Bożego, życie szare, codzienne, sprawiałoby nam wielkie trudności w zrozumieniu praktycznym wielu naszych spraw. Na czym to upiększenie polega? Po prostu polega na tych naturalnych i nadnaturalnych skłonnościach, upodobaniach, umiłowaniach tego wszystkiego, co czyni nasze życie miłym, kochanym i cenionym. Są to właśnie te kwiaty naturalne, które upiększają ołtarz. Pomyślmy tylko: upiększenie Ofiary! Widzimy w tym niezmierną delikatność Serca Pana Jezusa w stosunku do nas. Ale nie można pozwolić, aby upiększenia wysuwały się na pierwszy plan kosztem ofiary. Ołtarz nie powinien być przeładowany kwiatami. Jest w tym dla nas przestroga, gdyż do różnych upiększeń nie potrzebujemy się zmuszać, a raczej trzeba się bronić przed ich zbytnią ilością; natomiast do ofiary potrzeba zawsze pewnego wysiłku i wyrzeczenia się siebie. Upiększenia powinny być pielęgnowane w obcowaniu naszym z Panem Bogiem i z ludźmi. W obcowaniu z Panem Bogiem – dziecięca ufność, wynikająca z zasady „przez Maryję do Jezusa”. W obcowaniu z ludźmi – uprzyjemniać innym życie.
2. Może się zdarzyć, że ktoś widzi wyraźnie braki w bukiecie posiadanych przez siebie kwiatów naturalnych, zdobiących jego życie. I wie, że gdyby starał się wypracować w sobie to usposobienie, którego brak odczuwa, to byłoby u niego czymś sztucznym. Niech się nie zniechęca. Wtedy należy sobie przypomnieć, że także kwiaty sztuczne są dopuszczalne na ołtarzu (przepisy liturgiczne w pewnych wypadkach na to pozwalają), muszą być jednak pięknie wykonane. Otóż ta sztuczna, wypracowywana skłonność do powiększenia chwały Bożej i miłość bliźniego, przez styczność z ołtarzem, staje się naprawdę piękną „złotą różą”, którą Ojciec Święty poświęca w Rzymie w niedziele Laetare.
3. Powołania ludzi są różne. Zależą one przede wszystkim od planów Opatrzności Bożej; dołączają się też nasze zdolności naturalne, którymi Pan Bóg posługuje się dla swoich celów. Ale należy pamiętać, że bez względu na stopień i na różnicę powołań, wszyscy jesteśmy powołani do bezpośredniego obcowania z Panem Jezusem. Taka refleksja budzi się w sercu, gdy patrzymy na kielich służący do Mszy świętej. Nie wszystkich nas stać na to, byśmy byli ze złota... Czy jednak tego złota nie marnujemy, wydając je na rzeczy, które nie mają nic wspólnego z Panem Jezusem? Może serca nasze są rzeczywiście ze złota, a my do nich wlewamy różne trucizny, które niszczą złote kielichy, jakim są nasze serca? Kościół zezwala i na srebro; nawet nie robi różnicy, mówiąc, że kielich ma być ze złota, albo ze srebra. Kielichów złotych jest mało. Srebrnych natomiast jest dużo. W razie prawdziwego ubóstwa może być też kielich cynowy. Jednak każdy kielich musi być pozłacany wewnątrz. Tutaj nie ma żadnej różnicy. O tę złocistą powłokę, stykającą się bezpośrednio z Krwią Pana Jezusa (z Panem Jezusem) musimy dbać i uważać, aby się nie starła. Rozmaite „kwasy” niszczą złoto naszych serc, a tym samym niszczą nasze bezpośrednie obcowanie z Panem Jezusem. Na zewnątrz – dary naturalne – może być i zwyczajna cyna, ale wewnątrz – pobożność – musi być złoto.
(nieco uwspółcześniono styl)
(źródło: ks. K. Dąbrowski, Kwiaty i słoty kielich. Refleksje o ołtarzu (4), „Pod Opieką św. Józefa” R. III:1948, nr 4, s. 12-13)