Arcykapłaństwo Jezusa Chrystusa1
Druga osoba Trójcy Przenajświętszej, będąca współistotnym Ojcu
i Duchowi Świętemu Bogiem, przyjęła do najściślejszej, bo
osobowej ze sobą łączności, naturę ludzką Jezusa poczętą za
sprawą Ducha Świętego w łonie niepokalanie poczętej Dziewicy
Maryi. Jak to słusznie zaznaczył prof. Karl Adam na początku swej
książki o istocie chrześcijaństwa, wiara Kościoła katolickiego
opiera się na tym podwójnym dogmacie, że Jezus Chrystus jest
prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem. Jako człowiek Chrystus
Pan może być kapłanem czyli pośrednikiem między ludźmi a
Bogiem. Jako Bóg posiada On wszystkie dane, by Jego dary i ofiary
przebłagalne były skuteczne w stosunku do sprawiedliwości Boga
Ojca. Stąd wynika, że Chrystus Pan stał się arcykapłanem w
chwili swego poczęcia w łonie Panny Maryi. Tajemnica zwiastowania
obejmuje zarazem początek arcykapłaństwa Jezusowego. Kiedy Maryja
wypowiedziała swoje wiekopomne fiat, wówczas urzeczywistniły
się po raz pierwszy słowa Boże: „Tyś jest kapłanem na wieki
według obrządku Melchizedecha” (Hbr 5, 6).
„Kapłan na wieki” – co oznaczają te słowa? Już Melchizedech
będąc figurą kapłaństwa Chrystusowego „nie mając ani początku
dni, ani końca żywota, upodobniony zaś do Syna Bożego, pozostaje
kapłanem na zawsze” (Hbr 7, 3). Jezus Chrystus zaś stanowi źródło
i podstawę wiecznego trwania kapłaństwa. Po pierwsze dlatego,
ponieważ sam trwa wiecznie, a po wtóre z tego powodu, że dokonał
przez ofiarę czynności kapłańskiej o wiecznej aktualności i
skuteczności poprzez wieki. Posłuchajmy Apostoła Narodów: „A
innych wprawdzie wielu było kapłanów, dlatego że im śmierć
trwać nie pozwalała; ten zaś, ponieważ trwa na wieki, ma
kapłaństwo wieczne” (Hbr 7, 23-24). A w innym miejscu: „Lecz
Chrystus przyszedłszy jako najwyższy kapłan dóbr przyszłych,
przez większy i doskonalszy przybytek, nie ręką uczyniony (…)
ani nie przez krew kozłów lub cielców, ale przez własną krew
wszedł raz na zawsze do świątyni, zdobywszy wieczne odkupienie (…)
I dlatego jest pośrednikiem Nowego Testamentu, żeby przez śmierć
którą poniósł dla odkupienia tych przestępstw, jakie były za
pierwszego testamentu, wezwani otrzymali obietnicę wiecznego
dziedzictwa (Hbr 9, 11-12 i 15). Oto tajemnica skuteczności
kapłańskiej Ofiary Chrystusowej: „I chociaż był Synem Bożym,
nauczył się posłuszeństwa z tego, co wycierpiał; i doszedłszy
do kresu, stał się dla wszystkich, którzy Mu są posłuszni,
przyczyną zbawienia wiecznego, nazwany od Boga najwyższym kapłanem
według porządku Melchizedecha” (Hbr 5, 8-10).
A zatem w Chrystusie wiecznym Kapłanie pojęcie kapłaństwa
urzeczywistnia się w stopniu najdoskonalszym. Stąd teologia i
liturgia zwą Jezusa najwyższym i wiecznym Kapłanem. Ażeby jednak
uświadomić sobie głębiej, czym jest kapłaństwo Chrystusowe,
trzeba nam przypatrzeć się tym racjom, które tłumaczą
urzeczywistnienie się kapłaństwa Jezusa Chrystusa. Sam Boski
Zbawiciel je wyjawił. Źródło swego kapłaństwa określił w
nocnej rozmowie z Nikodemem tymi słowami: „Albowiem tak Bóg
umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy kto
w niego wierzy nie zginął, ale miał żywot wieczny” (J 3, 16).
To samo źródło odsłonił nam Syn Boży w swojej własnej duszy:
„Większej nad tę miłości nikt nie ma, aby kto życie swe oddał
za przyjaciół swoich” (J 15, 13). A więc duszą kapłaństwa
Chrystusowego, jak i duszą Jego kapłańskiej Ofiary jest
przyjacielska i zbawcza miłość Boga ku ludziom. Treścią zaś
Jego kapłaństwa jest składanie darów i ofiar przebłagalnych.
Celem wreszcie kapłaństwa Chrystusowego jest wieczne zbawienie
tych, którzy od założenia świata są zapisani w księdze żywota
Baranka: „Godzien jesteś, Panie, otrzymać księgę i otworzyć
jej pieczęcie, bo zostałeś zabity i odkupiłeś nas dla Boga przez
krew swoją z wszelkiego pokolenia i języka i ludu i narodu i
uczyniłeś nas Bogu naszemu królestwem i kapłanami, i będziemy
królować na wieki” (Ap 5, 9-10). I nieco dalej: „Potem
widziałem rzeszę wielką, której nikt nie mógł przeliczyć, z
wszystkich narodów i pokoleń i ludów i języków – ci stojąc
przed tronem i przed obliczem Baranka, przyodziani w szaty białe i
palmy w ręku ich. I wołali głosem wielkim, mówiąc: Zbawienie
naszemu Bogu, który siedzi na tronie i Barankowi” (Ap 7, 9-10).
Doszliśmy w ten sposób do wniosku, że źródłem i duszą
kapłaństwa Chrystusowego jest miłość, treścią – ofiara
złożona Bogu, a celem – zbawienie ludzi.
A jak zrealizował swe kapłaństwo Chrystus? Pierwszą czynnością,
którą natchnęła miłość Chrystusa-Kapłana było posłuszeństwo
wobec woli Ojca: „Oto jestem Boże, abym czynił wolę Twoją”.
Całe życie Boga-Człowieka, a w szczególności te czyny, które
zmierzały ku nawróceniu grzeszników do Boga, wypływały ze
wspomnianego stałego usposobienia woli, czyli z posłuszeństwa
Jezusowego. Oświadczył to sam Zbawiciel apostołom swoim po
rozmowie z Samarytanką: „Moim pokarmem jest, żebym czynił wolę
tego, który mnie posłał, abym wykonał sprawę Jego” (J 4, 34).
Toteż ostatnie słowo umierającego na krzyżu Zbawcy streszcza
zarówno wspomniane posłuszeństwo, jak i objawia nam posłuszną
miłość jako duszę arcykapłańskiej Ofiary krzyżowej: „Ojcze,
w ręce Twoje polecam ducha mojego” (Łk 23, 46). Apostoł Narodów
zaś oświadcza, że posłuszeństwo Jezusa stanowi rację Jego
wywyższenia: „Sam się uniżył, stawszy się posłusznym aż do
śmierci, i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg wywyższył Go
i darował Mu imię, które jest ponad wszelkie imię” (Flp 2,
8-9). Nadto określa św. Paweł, że posłuszeństwo jest
niezbędnym warunkiem skuteczności Ofiary krzyżowej w nas: „I
doszedłszy do kresu, stał się dla wszystkich, którzy są Mu
posłuszni, przyczyną zbawienia wiecznego, nazwany od Boga
najwyższym kapłanem według porządku Melchizedecha” (Hbr 5,
9-10).
Ofiary swej, w szerszym słowa tego znaczeniu, dokonał Bóg-Człowiek
podczas całego swego życia na ziemi. Najpierw modlił się jako
arcykapłan, często i długo do swego Ojca Niebieskiego. Przed
wyborem apostołów, spędził całą noc na modlitwie. Powiedział
ktoś słusznie, że Chrystus był największym mężem modlitwy
wszystkich czasów.
Charakterystycznym jest to, co zostało w Ewangelii świętej
podkreślone kilkakrotnie, że Chrystus Pan nie wahał się dojść,
w swoim zbawczym dziele pojednania ludzi z Bogiem i zbliżenia ich do
Ojca, aż do granicy swoich ludzkich sił. Poszcząc przez 40 dni i
40 nocy złożył wielkoduszną ofiarę z wszystkiego, co służy
naturze ludzkiej jako pokarm i napój. Podczas burzy na Morzu
Tyberiadzkim widzimy Go we śnie pogrążonego z powodu zmęczenia
pracą nauczania ludzi. Święty Jan wyraźnie zaznacza, że przed
rozmową z Samarytanką: „Jezus tedy znużony z drogi siedział tak
przy studni” (J 4, 6). Boski Zbawiciel w tych samych rozmiarach
składał ofiarę z duchowych swoich sił. Trzy dni bez większej
przerwy nauczał przed cudownym rozmnożeniem chleba. W trzyletnich
dyskusjach z faryzeuszami i uczonymi w Piśmie, Chrystus Pan doszedł
aż do granicy cierpliwości. W stosunku do biednych, chorych,
prostych i opętanych był niepojęcie wyrozumiały. Tak
Chrystus-Kapłan składał Ojcu Niebieskiemu co dzień na nowo swoją
ofiarę z wszystkich bez wyjątku swoich sił.
Do niepojętej jednak wielkości wzniósł się Chrystus Arcykapłan
podczas swej Ofiary w znaczeniu ścisłym, czyli w czasie męki i
śmierci krzyżowej. Opis, który umieścił św. Jan na początku
osiemnastego rozdziału swej Ewangelii nie pozostawia żadnej
wątpliwości, że Zbawiciel dobrowolnie złożył ofiarę życia
swego – Oblatus est, quia ipse voluit. Cierpiał On we
wszystkich zmysłach swoich wszelkiego rodzaju boleści nie
przyjmując przed ukrzyżowaniem żadnego środka, który mógłby
uśmierzyć straszliwy ból poprzedzający śmierć krzyżową. Na
drodze krzyżowej ochoczo dźwigał krzyż pozostawiony na początku
sam sobie (J 19, 17). Wisząc na krzyżu dobrowolnie pogrążył
duszę swoją w ciemnościach opuszczenia, które podobne były do
kary potępieńców w piekle. Nadto złożył wielkoduszną ofiarę
ze czci i sławy swojej, wybierając najhaniebniejszy sposób kary
śmierci. Żadnym słowem nie odpowiadał na szyderstwa Heroda i
dworu jego. Ukrzyżowany w milczeniu przyjmował urągania faryzeuszy
i złośliwości pospólstwa. Nawet po śmierci wrogowie Jego nazwali
Go gorszycielem. Nade wszystko jednak oddał Chrystus Pan swoje życie
ludzkie na ołtarzu sprawiedliwości Ojca Niebieskiego i posunął
swoją Ofiarę aż do wylania z otwartego Serca swego ostatniej
kropli krwi. Dodajmy ponadto, że miłością przynaglony uobecnił
Bóg-Człowiek swoją Ofiarę arcykapłańską w sposób bezkrwawy w
wieczerniku, a w sposób duchowy w Ogrójcu. Zauważmy wreszcie, że
owocami swej Ofiary Chrystus obdarował dusze wszystkich
sprawiedliwych Starego Zakonu począwszy od upadku pierwszych
rodziców, a przez Mszę św. chce tymi owocami obdarowywać
wszystkich ludzi na ziemi aż do skończenia świata. Jeżeli w
szczególności uświadomimy sobie niebotyczną wielkość skutków
Ofiary krzyżowej widocznych w Niepokalanym Sercu Maryi, to dojdziemy
do wniosku, że naprawdę Ofiara Boga-Człowieka na krzyżu, jak
również codzienne poświęcanie Jego ludzkich sił podczas całego
ziemskiego życia, były czymś najdoskonalszym.
Cel zbawczy swego życia kapłańskiego urzeczywistnił Jezus w
Niepokalanym Sercu Maryi, zanim go zapowiedział przez anioła w
chwili zwiastowania, odsłaniając imię swoje „Jezus”. Podczas
nawiedzenia uświęcił św. Jana Chrzciciela, zanim ogłosił na
wzgórzach betlejemskich: „bo się wam dziś narodził Zbawiciel”
(Łk 2, 11). Realizował cele swego kapłańskiego posłannictwa w
Nazarecie wobec Maryi i św. Józefa, podczas życia publicznego w
niezliczonych znakach i cudach. Do szczytu jednak doprowadził
Bóg-Człowiek swoje zbawcze apostolstwo podczas męki i śmierci.
Najpierw przez cierpliwość, pokorę i posłuszeństwo swoje.
Następnie w ostatnim swoim kazaniu przedśmiertnym, wypowiedzianym
do współczujących niewiast jerozolimskich (Łk 23, 27-31). Tak jak
za życia publicznego nawrócił Marię Magdalenę, tak też z
wysokości krzyża pociągnął do raju dobrego łotra. Samym swoim
zgonem tak w majestacie swym imponującym podbił duszę setnika. Ten
żołnierz naprawdę przyzwyczajony do widoku ofiar konających,
widząc Ofiarę Chrystusa-Arcykapłana zawołał: „Prawdziwie ten
człowiek był sprawiedliwy” (Łk 23, 47), czyli: „Prawdziwie
człowiek ten był Synem Bożym” (Mk 15, 39). Podczas całej męki
krzyżowej Ofiara Chrystusa Arcykapłana święciła triumfy w
bohaterskiej postawie Matki Boskiej Bolesnej pod krzyżem stojącej.
Po śmierci zaś objawiła swoją cichą, niezachwianą moc w
nieugiętej wierności Nikodema i Józefa z Arymatei.
Tym sposobem życie, męka i śmierć Chrystusa Pana stanowią
nieodparty dowód tej prawdy, że duszą Jego kapłaństwa była
miłość, treścią ofiara złożona Bogu, celem wreszcie zbawienie
ludzkości. I wszystko, co od chwili upadku pierwszych rodziców do
końca świata działo się, dzieje i dziać się będzie dobrego dla
zbawienia wiecznego ludzi, wywodzi się z Ofiary krzyżowej
uobecnianej na ołtarzach naszych, a tym samym z kapłaństwa
najwyższego i wiecznego Arcykapłana Jezusa Chrystusa. Totum
bonum salutis ex sacerdotio et per sacerdotium Christi.
(pisownię i styl
uwspółcześniono)
1
fragment książki: bp Kazimierz Kowalski, Chrystus Arcykapłan,
Poznań 1947, s. 4-9.