Drodzy Profesi i Postulanci, nie jesteśmy tercjarzami
franciszkańskimi, ale III Zakon św. Franciszka może i powinien być
pod wieloma względami wzorem dla wszystkich pozostałych trzecich
zakonów w Kościele. Z tego powodu, przez kolejne trzy miesiące,
będą dla Was publikowane na naszej stronie nauki o. Völlinga.
Korzystajcie z nich dostosowując je, w razie potrzeby, do specyfiki
charakteryzującej nasz III Zakon.
Nauka na luty 2016 r.
XLIV
Prawdziwa pobożność w stosunku do nas samych1
„Ćwicz się ku pobożności” (1 Tym 4, 7)
Najmilsi Członkowie trzeciego zakonu! Jeśli tylko uważnie
zastanowicie się nad regułą zakonu, to zauważycie, że wszystkie
wymagane od was ćwiczenia pobożne i dobre uczynki do tego tylko
zmierzają, by z was uczynić prawdziwie pobożnych chrześcijan.
Lecz jak każda cnota może być tylko cnotą pozorną, tak też i
pobożność może być tylko powierzchowną. Czcigodny Jan Vibrach z
zakonu franciszkańskiego prawdziwą pobożność przedstawił w
trafnym porównaniu. Tak mówi: „Jak w dniu fizycznym, tak i w
pobożności można odróżnić poranek, południe i wieczór.
Porankiem pobożności jest jej w człowieku początek, południem,
kiedy wznosi się ona do czci należnej Bogu, a wieczorem, kiedy
obejmuje ona bliźnich. Kiedy prawdziwa pobożność dąży przede
wszystkim do własnego uświęcenia, to pobożność pozorna szuka
tylko zadowolenia miłości własnej. Miłość własna nigdy nie
jest bardziej niebezpieczna, jak gdy się pod płaszczykiem
pobożności kryje, gdyż wówczas cnotę ośmiesza, Boga obraża i
gorszy bliźniego. Ponieważ jest wiele znaków, po których można
prawdziwą pobożność odróżnić od fałszywej, rozważmy dzisiaj
znaki prawdziwej pobożności odnoszącej się do własnego naszego
uświęcenia. Tymi znakami są: 1. gruntowna pokora, 2. umartwienie i
3. wierne wypełnianie obowiązków stanu. Niech św. Franciszek
pobłogosławi moim słowom!
1. Najmilsi Członkowie trzeciego zakonu! Jako wzór prawdziwej
pobożności stoi przed oczyma duszy waszej świetlana postać
pokornego św. Antoniego. Upomnienie Ducha Świętego wypełnił
dosłownie: „Im jesteś większy, tym pokorniej się we wszystkim
zachowuj” (Ekli 3, 20). Pałając pragnieniem naśladowania
Zbawiciela w hańbie krzyża, opuścił Antoni pałac ojcowski i
zwrócił się do furty kościelnej. I to za czym tak gorąco
tęsknił, mianowicie, by być nieznanym i za nic poczytanym, to w
klasztorku na górze św. Pawła znalazł obficie. Ale nie tylko w
ukryciu, lecz i wśród honorów, jakimi go Bóg i ludzie darzyli,
Antoni z pokorą nigdy się nie rozstawał. Wyobraźcie sobie św.
Antoniego, którego pochodzenie z wysokiego rodu świat znał cały,
którego sława świętości i cudotwórczości poprzedzała.
Wyobraźcie sobie następnie wspaniałe procesje z chorągwiami i
pochodniami, jakie na wiadomość o przybyciu Świętego
organizowano. Przyjrzyjcie się, jak tłum przeciska się, by choć
skrawek jego sukni ucałować, a pojmiecie, że więcej niż
zwyczajnej pokory potrzeba, żeby wobec okazywanej mu takiej czci
skromność zachować. Jak głęboko musiała w sercu św. Antoniego
być ugruntowana pokora, okazuje się z następującego zdarzenia.
Kiedy Święty na pewien czas zatrzymał się w Messynie, trafiło
się, że przez nieuwagę uchybił pewnym zwyczajom tamtejszego
klasztoru. Cóż tedy czyni Święty? Ten, co przed paru dniami
wskrzesił umarłego, klęka w czasie obiadu wpośród zebranych
zakonników w refektarzu i prosi o przebaczenie danego zgorszenia. Na
pewno Bóg spoglądał z największym upodobaniem na swego pobożnego
sługę, kiedy Antoni przedtem nieznany w ciszy klasztornej najniższe
spełniał posługi. Lecz gdy głośny kaznodzieja i cudotwórca
pokornie w refektarzu swą winę wyznaje, to współbracia patrzyli
w niemym osłupieniu na tak wielką pokorę, która była wynikiem
szczerej pobożności.
Najmilsi Tercjarze! Co powiecie na widok tak wielkiej pokory? Czy i wy wytrzymalibyście taką próbę? Kto szuka jeszcze własnej chwały, ten nie nauczył się nawet pierwszych liter w alfabecie pobożności. Mój drogi Tercjarzu, czy uważasz się za pobożnego? Jeśli tak, to skąd pochodzi takie zatrwożenie, gdy jakiegoś uchybienia się dopuścisz? Skąd takie usprawiedliwianie błędów na spowiedzi? Gdybyś był naprawdę pobożnym, dążyłbyś ze św. Antonim do tego, by zasłużyć sobie na pochwałę św. Franciszka: „Błogosławiony sługa, co na zwróconą sobie uwagę o jakimś błędzie natychmiast z pokorą się poddaje, błąd swój wyznaje i chętnie pokutę wypełnia”.
Kto bez pokory chce być pobożnym, staje się podobnym do człowieka,
co swój dom na piasku chce budować. Przyjdą nawałnice
lekceważenia, uderzą burze upokorzeń w budowę takiej pobożności,
a ona nędznie upadnie, gdyż nie była zbudowana na fundamencie
prawdziwej pokory. Jeśli przeto chcecie się przekonać, czy wasza
pobożność jest prawdziwa, wypróbujcie się w pokorze
posłuszeństwa. Są ludzie, co z wielką wytrwałością trzymają
się pewnych umartwień i praktyk pobożnych, i niech sobie ojciec
duchowny mówi, co chce, mimo to oni za pobożnych się uważają. Są
jeszcze inni, którzy w swojej faryzejskiej zarozumiałości z góry
na innych patrzą dlatego tylko, że tamci z daleka się trzymają,
może przez posłuszeństwo dla ojca duchownego, od wszelkich praktyk
nadzwyczajnych. Tacy fałszywie pobożni kiedyś odezwą się do
Boskiego Sędziego: „Przecież myśmy pościli, a nie wejrzałeś?”.
A Boski Sędzia na to da druzgocącą odpowiedź: „Oto w dzień
postu waszego znajduje się wola wasza” (Iz 58, 3). Jakże znowu
jest budujące, co czytamy o św. Elżbiecie Turyngskiej. Jak
wiadomo, miłość jej ku biednym nie znała granic. Kiedy jednak
jej ojciec duchowny chciał ją wypróbować w pokorze, polecił, by
żadnemu ubogiemu nie dawała więcej niż jeden grosik. Zabolało
jej miłosierne serce, gdyż
Drodzy Profesi i Postulanci, nie jesteśmy tercjarzami
franciszkańskimi, ale III Zakon św. Franciszka może i powinien być
pod wieloma względami wzorem dla wszystkich pozostałych trzecich
zakonów w Kościele. Z tego powodu, przez kolejne trzy miesiące,
będą dla Was publikowane na naszej stronie nauki o. Völlinga.
Korzystajcie z nich dostosowując je, w razie potrzeby, do specyfiki
charakteryzującej nasz III Zakon.
Nauka na luty 2016 r.
XLIV
Prawdziwa pobożność w stosunku do nas samych1
„Ćwicz się ku pobożności” (1 Tym 4, 7)
Najmilsi Członkowie trzeciego zakonu! Jeśli tylko uważnie
zastanowicie się nad regułą zakonu, to zauważycie, że wszystkie
wymagane od was ćwiczenia pobożne i dobre uczynki do tego tylko
zmierzają, by z was uczynić prawdziwie pobożnych chrześcijan.
Lecz jak każda cnota może być tylko cnotą pozorną, tak też i
pobożność może być tylko powierzchowną. Czcigodny Jan Vibrach z
zakonu franciszkańskiego prawdziwą pobożność przedstawił w
trafnym porównaniu. Tak mówi: „Jak w dniu fizycznym, tak i w
pobożności można odróżnić poranek, południe i wieczór.
Porankiem pobożności jest jej w człowieku początek, południem,
kiedy wznosi się ona do czci należnej Bogu, a wieczorem, kiedy
obejmuje ona bliźnich. Kiedy prawdziwa pobożność dąży przede
wszystkim do własnego uświęcenia, to pobożność pozorna szuka
tylko zadowolenia miłości własnej. Miłość własna nigdy nie
jest bardziej niebezpieczna, jak gdy się pod płaszczykiem
pobożności kryje, gdyż wówczas cnotę ośmiesza, Boga obraża i
gorszy bliźniego. Ponieważ jest wiele znaków, po których można
prawdziwą pobożność odróżnić od fałszywej, rozważmy dzisiaj
znaki prawdziwej pobożności odnoszącej się do własnego naszego
uświęcenia. Tymi znakami są: 1. gruntowna pokora, 2. umartwienie i
3. wierne wypełnianie obowiązków stanu. Niech św. Franciszek
pobłogosławi moim słowom!
1. Najmilsi Członkowie trzeciego zakonu! Jako wzór prawdziwej
pobożności stoi przed oczyma duszy waszej świetlana postać
pokornego św. Antoniego. Upomnienie Ducha Świętego wypełnił
dosłownie: „Im jesteś większy, tym pokorniej się we wszystkim
zachowuj” (Ekli 3, 20). Pałając pragnieniem naśladowania
Zbawiciela w hańbie krzyża, opuścił Antoni pałac ojcowski i
zwrócił się do furty kościelnej. I to za czym tak gorąco
tęsknił, mianowicie, by być nieznanym i za nic poczytanym, to w
klasztorku na górze św. Pawła znalazł obficie. Ale nie tylko w
ukryciu, lecz i wśród honorów, jakimi go Bóg i ludzie darzyli,
Antoni z pokorą nigdy się nie rozstawał. Wyobraźcie sobie św.
Antoniego, którego pochodzenie z wysokiego rodu świat znał cały,
którego sława świętości i cudotwórczości poprzedzała.
Wyobraźcie sobie następnie wspaniałe procesje z chorągwiami i
pochodniami, jakie na wiadomość o przybyciu Świętego
organizowano. Przyjrzyjcie się, jak tłum przeciska się, by choć
skrawek jego sukni ucałować, a pojmiecie, że więcej niż
zwyczajnej pokory potrzeba, żeby wobec okazywanej mu takiej czci
skromność zachować. Jak głęboko musiała w sercu św. Antoniego
być ugruntowana pokora, okazuje się z następującego zdarzenia.
Kiedy Święty na pewien czas zatrzymał się w Messynie, trafiło
się, że przez nieuwagę uchybił pewnym zwyczajom tamtejszego
klasztoru. Cóż tedy czyni Święty? Ten, co przed paru dniami
wskrzesił umarłego, klęka w czasie obiadu wpośród zebranych
zakonników w refektarzu i prosi o przebaczenie danego zgorszenia. Na
pewno Bóg spoglądał z największym upodobaniem na swego pobożnego
sługę, kiedy Antoni przedtem nieznany w ciszy klasztornej najniższe
spełniał posługi. Lecz gdy głośny kaznodzieja i cudotwórca
pokornie w refektarzu swą winę wyznaje, to współbracia patrzyli
w niemym osłupieniu na tak wielką pokorę, która była wynikiem
szczerej pobożności.
Najmilsi Tercjarze! Co powiecie na widok tak wielkiej pokory? Czy i
wy wytrzymalibyście taką próbę? Kto szuka jeszcze własnej
chwały, ten nie nauczył się nawet pierwszych liter w alfabecie
pobożności. Mój drogi Tercjarzu, czy uważasz się za pobożnego?
Jeśli tak, to skąd pochodzi takie zatrwożenie, gdy jakiegoś
uchybienia się dopuścisz? Skąd takie usprawiedliwianie błędów
na spowiedzi? Gdybyś był naprawdę pobożnym, dążyłbyś ze św.
Antonim do tego, by zasłużyć sobie na pochwałę św. Franciszka:
„Błogosławiony sługa, co na zwróconą sobie uwagę o jakimś
błędzie natychmiast z pokorą się poddaje, błąd swój wyznaje i
chętnie pokutę wypełnia”.
Kto bez pokory chce być pobożnym, staje się podobnym do człowieka,
co swój dom na piasku chce budować. Przyjdą nawałnice
lekceważenia, uderzą burze upokorzeń w budowę takiej pobożności,
a ona nędznie upadnie, gdyż nie była zbudowana na fundamencie
prawdziwej pokory. Jeśli przeto chcecie się przekonać, czy wasza
pobożność jest prawdziwa, wypróbujcie się w pokorze
posłuszeństwa. Są ludzie, co z wielką wytrwałością trzymają
się pewnych umartwień i praktyk pobożnych, i niech sobie ojciec
duchowny mówi, co chce, mimo to oni za pobożnych się uważają. Są
jeszcze inni, którzy w swojej faryzejskiej zarozumiałości z góry
na innych patrzą dlatego tylko, że tamci z daleka się trzymają,
może przez posłuszeństwo dla ojca duchownego, od wszelkich praktyk
nadzwyczajnych. Tacy fałszywie pobożni kiedyś odezwą się do
Boskiego Sędziego: „Przecież myśmy pościli, a nie wejrzałeś?”.
A Boski Sędzia na to da druzgocącą odpowiedź: „Oto w dzień
postu waszego znajduje się wola wasza” (Iz 58, 3). Jakże znowu
jest budujące, co czytamy o św. Elżbiecie Turyngskiej. Jak
wiadomo, miłość jej ku biednym nie znała granic. Kiedy jednak
jej ojciec duchowny chciał ją wypróbować w pokorze, polecił, by
żadnemu ubogiemu nie dawała więcej niż jeden grosik. Zabolało
jej miłosierne serce, gdyż posłuszeństwo wiązało jej ręce,
lecz i na to znalazła wyjście. Ponieważ ubodzy na tak mały datek
się uskarżali, poradziła im, by co kilka minut po te grosiki
powracali. Z powodu dalszego zakazu wprawdzie już pieniędzy nie
dawała, ale za to każdy ubogi dostawał bochenek chleba. A kiedy i
to zostało wzbronione, dawała ubogim po kilka kromek chleba. A
kiedy wreszcie dawanie wszelkiej jałmużny zostało zupełnie
wzbronione, ofiarowała swą pomoc chorym, których pielęgnowała
dla miłości Bożej. Tak zmagało się miłosierdzie z
posłuszeństwem w sercu św. Elżbiety, lecz jej niekłamana
pobożność przyznała palmę pierwszeństwa pokornemu
posłuszeństwu.
2. Najmilsi Tercjarze! Spójrzmy jeszcze raz na św. Antoniego.
Podczas gdy wewnętrzną stronę swej pobożności urabiał pokorą,
to zewnętrzną brał w karby czuwaniem i pokutą. I on bowiem musiał
ze św. Pawłem użalać się, że w członkach jego panuje inny
zakon, sprzeciwiający się zakonowi umysłu jego. Dlatego trzymał
na wodzy zmysły i karcił swoje ciało. A im więcej Święty
ujarzmiał ciało, tym w większej cnocie utwierdzał duszę swoją.
Antoni był mężem umartwienia, gdyż posiadał pobożność opartą
na głębokiej wierze. Najmilsi Tercjarze, my nieco więcej od św.
Antoniego mamy powodów do uskarżania się na skutki grzechu
pierworodnego. Wola nasza jest bezsilna w czynieniu dobra, zmysły
pragną własnego zaspokojenia, a ze wszystkich stron podnoszą się
namiętności uzbrojone do walki z duszą naszą. W tak
niebezpiecznym położeniu pobożność właśnie daje wam do ręki
broń skuteczną, którą jest umartwienie, przy pomocy którego
macie poskramiać gniew, powściągać niecierpliwość, opanowywać
własną wolę, słowem, zmysły i złe skłonności tak
unieszkodliwić, by, usunąwszy osty i ciernie pole serca waszego
okryło się bujnym cnót kwieciem. To ma na myśli Apostoł
upominając: „Którzy są Chrystusowi – czyli są prawdziwie
pobożni – ciało swe ukrzyżowali z namiętnościami i
pożądliwościami” (Gal 5, 24). Takiego samego przeświadczenia,
że pobożność idzie w parze z umartwieniem, był i ojciec nasz św.
Franciszek. Kierując się tą myślą założył dla was trzeci
zakon pokuty i w dobrze znanych wam regułach ściśle określił
poszczególne umartwienia, w których macie się ćwiczyć. Spójrzcie
więc na wasze życie codzienne i odpowiedzcie sami sobie, czy macie
prawdziwą pobożność. Jeśli zaś podkreślam konieczność
umartwienia, to nie mam zamiaru zobowiązywać was do naśladowania
św. Piotra z Alkantary w jego długich nocnych czuwaniach i
bolesnych biczowaniach, lub abyście się publicznie oskarżali wobec
całej społeczności na podobieństwo św. Franciszka. Jak więc ma
się sprawa z umartwieniami i ograniczeniami, które reguły za
obowiązek na was nakładają? Jak się odnosicie na przykład do
prostoty w ubraniu, do uczestnictwa w zabawach światowych, unikania
tańców2,
zachowania postów? Kiedy pobożność św. Ludwika i św. Elżbietę
pobudzała do tak ostrej pokuty, to czy nie musi wyglądać na mocno
podejrzaną pobożność czcicieli tych świętych, jeśli swe ciało
pieszczą, a zmysłom wszelką swobodę zostawiają? Czy może taki
tercjarz chwalić się, że posiada prawdziwą pobożność, który
lekceważy wszelkie ograniczenia, do których reguły zobowiązują,
a w czasie słabości świat cały napełnia głośnymi skargami, że
Bóg i ludzie o nim zapomnieli? Pewnie nie. I dlatego zapiszcie to
dobrze w swym sercu: wówczas dopiero zostaniecie utwierdzeni w
pobożności i tylko tyle w cnotach postąpicie, ile w stałych
umartwieniach naprzód się posuniecie.
3. Najmilsi Członkowie trzeciego zakonu! Przystępujemy do trzeciego
i ostatniego znaku pobożności. Jest nim wierne wypełnianie
obowiązków tego stanu, w jakim kogo Bóg umieścił, czy to w kółku
rodzinnym, czy to na jakimś publicznym stanowisku, czy to wreszcie
na czele całego państwa. Kto by zaś bez wypełniania tych
obowiązków uważał się za pobożnego, podlegałby bardzo
niebezpiecznemu złudzeniu. Znane jest wam powiedzenie św. Pawła:
„Jeśli zaś kto nie ma pieczy o swoich, a zwłaszcza o domowników,
zaparł się wiary i gorszy jest niż niewierny” (1 Tym 5, 8).
Znane jest również inne upomnienie tegoż Apostoła: „Słudzy
posłuszni bądźcie panom w prostocie serca waszego, nie na oko
służąc, ale jako słudzy Chrystusowi, czyniąc wolę Bożą z
serca” (Ef 6, 5). Znacie też powiedzenie samego Syna Bożego:
„Oddajcież tedy co jest cesarskiego cesarzowi” (Mk 12, 17).
Wierne wypełnianie własnych obowiązków z wyższych pobudek jest
najpewniejszym dowodem panującej w sercu pobożności. „Nie może
drzewo złe owoców dobrych rodzić” (Mt 7, 18). Z tego już
możecie poznać, jak zgubnym jest mniemanie tych, co sądzą, że
pobożność polega na rzeczach nadzwyczajnych. Tak, św. Franciszek
dziewięć razy w roku post czterdziestodniowy zachowywał3,
bł. Hiacynta z trzeciego zakonu na uczczenie męki Pańskiej na
kolanach po schodach kilkakrotnie wnosiła i znosiła krzyż ciężki,
św. Małgorzata z Kortony całymi godzinami unosiła się w
zachwyceniu; lecz pobożność ich nie polegała na tych wszystkich
rzeczach nadzwyczajnych, tylko na tym że wolę Bożą wiernie w swym
powołaniu wypełniali. Sam Duch Święty chwali w Księdze
Przypowieści niewiastę, która była zamężna i dzieci miała,
i zawiadywała dużym domem. A co za godne podziwu sprawy ta
niewiasta wykonywała? Czy może ciało swoje umartwiała pasem
pokutniczym lub biczowaniami, a może całymi godzinami unosiła się
w zachwyceniu? Nie, najmilsi Tercjarze, nic podobnego. Posłuchajcie,
jakie dowody tej pobożności Duch Święty przytacza: „Niewiastę
mężną któż znajdzie? Daleko i od ostatecznych granic cena jej.
Ufa jej serce męża jej, a zdobyczy nie będzie potrzebował. Odda
mu dobrem, a nie złem, po wszystkie dni żywota swojego. Szukała
wełny i lnu, i robiła zręcznością rąk swoich. (…) I w nocy
wstawała i dała zdobycz domownikom swoim (…). Rękę swą
otworzyła ubogiemu (…) Powstali synowie jej, i szczęśliwą
sławili, mąż jej, i chwalił ją: «Wiele córek zabrało
bogactwa, tyś przewyższyła wszystkie»” (Przyp 31). Oto
najpewniejszy dowód pobożności tej niewiasty, co wiernie wypełnia,
obowiązki swego powołania. I wy podobnie czyńcie, bo to jest
prawdziwa pobożność.
Najmilsi Członkowie trzeciego zakonu! Prawdziwa ta pobożność,
którą Bóg wlał w serca wasze podczas chrztu świętego niech
zbawiennie przyczynia się do coraz większego waszego wewnętrznego
i zewnętrznego uporządkowania, abyście w waszym postępowaniu i
czynach znalezieni zostali bez przygany. Pobożność taka
uszczęśliwi was już tu na ziemi, wyciskając na obliczach tę
wesołość i radość, jakiej św. Franciszek od swych duchownych
dzieci oczekuje. „Moi ukochani Bracia – mówił on – miejcie
pokój wewnętrzny i zewnętrzny. Szatan i ci, co do niego należą
mają powód do smucenia się, my zaś powinniśmy zawsze weselić
się w Panu”. Prawdę tę przed laty znalazł potwierdzoną pewien
wysoki urzędnik, protestant, podczas wizyty w jednym z klasztorów
franciszkańskich. Odbywała się tam właśnie rekreacja po
obiedzie. Kiedy ten gość patrzył przez okno do ogrodu, gdzie
wszyscy zakonnicy wesoło się bawili, zapytał ze zdziwieniem, czy
tę zabawę specjalnie urządzono dlatego, że on o przybyciu swoim
zawiadomił. Kiedy mu wyjaśniono, że to zwykły czas rekreacyjny,
przyznał, że tylko ktoś uprzedzony może dowodzić, że pobożność
powoduje ponurość i smutek.
Starajmy się więc osiągnąć prawdziwą pobożność, która się
wyraża w pokornym posłuszeństwie, surowości względem siebie oraz
wiernym wypełnianiu obowiązków stanu ze względu na Boga! Niech
sobie szydzą z nas dzieci tego świata! Nadejdzie kiedyś dzień,
kiedy to wśród płaczu i narzekania zawołają: „My głupi
mieliśmy życie ich za szaleństwo i za sromotny ich koniec: a oto
jak policzeni są między synów Bożych i między świętymi dział
ich jest!” (Mdr 5, 4-5). Dlatego jeszcze raz wołam do was: dążcie
wiernie przez całe życie do osiągnięcia prawdziwej pobożności,
a Bóg wam udzieli korony wiecznej.
Amen.
(pisownię i styl
uwspółcześniono)
1
o. Arsenjusz Völling z I zakonu św. Franciszka, Nauki dla
członków III zakonu św. Franciszka, Oparte na własnych
regułach (autoryzowane tłumaczenie z niemieckiego), Warszawa 1929,
cz. 1, s. 326-333.
2
chodzi najpewniej o tańce nieprzyzwoite – red.
3
czyli pościł cały rok – red.
posłuszeństwo wiązało jej ręce,
lecz i na to znalazła wyjście. Ponieważ ubodzy na tak mały datek
się uskarżali, poradziła im, by co kilka minut po te grosiki
powracali. Z powodu dalszego zakazu wprawdzie już pieniędzy nie
dawała, ale za to każdy ubogi dostawał bochenek chleba. A kiedy i
to zostało wzbronione, dawała ubogim po kilka kromek chleba. A
kiedy wreszcie dawanie wszelkiej jałmużny zostało zupełnie
wzbronione, ofiarowała swą pomoc chorym, których pielęgnowała
dla miłości Bożej. Tak zmagało się miłosierdzie z
posłuszeństwem w sercu św. Elżbiety, lecz jej niekłamana
pobożność przyznała palmę pierwszeństwa pokornemu
posłuszeństwu.
2. Najmilsi Tercjarze! Spójrzmy jeszcze raz na św. Antoniego.
Podczas gdy wewnętrzną stronę swej pobożności urabiał pokorą,
to zewnętrzną brał w karby czuwaniem i pokutą. I on bowiem musiał
ze św. Pawłem użalać się, że w członkach jego panuje inny
zakon, sprzeciwiający się zakonowi umysłu jego. Dlatego trzymał
na wodzy zmysły i karcił swoje ciało. A im więcej Święty
ujarzmiał ciało, tym w większej cnocie utwierdzał duszę swoją.
Antoni był mężem umartwienia, gdyż posiadał pobożność opartą
na głębokiej wierze. Najmilsi Tercjarze, my nieco więcej od św.
Antoniego mamy powodów do uskarżania się na skutki grzechu
pierworodnego. Wola nasza jest bezsilna w czynieniu dobra, zmysły
pragną własnego zaspokojenia, a ze wszystkich stron podnoszą się
namiętności uzbrojone do walki z duszą naszą. W tak
niebezpiecznym położeniu pobożność właśnie daje wam do ręki
broń skuteczną, którą jest umartwienie, przy pomocy którego
macie poskramiać gniew, powściągać niecierpliwość, opanowywać
własną wolę, słowem, zmysły i złe skłonności tak
unieszkodliwić, by, usunąwszy osty i ciernie pole serca waszego
okryło się bujnym cnót kwieciem. To ma na myśli Apostoł
upominając: „Którzy są Chrystusowi – czyli są prawdziwie
pobożni – ciało swe ukrzyżowali z namiętnościami i
pożądliwościami” (Gal 5, 24). Takiego samego przeświadczenia,
że pobożność idzie w parze z umartwieniem, był i ojciec nasz św.
Franciszek. Kierując się tą myślą założył dla was trzeci
zakon pokuty i w dobrze znanych wam regułach ściśle określił
poszczególne umartwienia, w których macie się ćwiczyć. Spójrzcie
więc na wasze życie codzienne i odpowiedzcie sami sobie, czy macie
prawdziwą pobożność. Jeśli zaś podkreślam konieczność
umartwienia, to nie mam zamiaru zobowiązywać was do naśladowania
św. Piotra z Alkantary w jego długich nocnych czuwaniach i
bolesnych biczowaniach, lub abyście się publicznie oskarżali wobec
całej społeczności na podobieństwo św. Franciszka. Jak więc ma
się sprawa z umartwieniami i ograniczeniami, które reguły za
obowiązek na was nakładają? Jak się odnosicie na przykład do
prostoty w ubraniu, do uczestnictwa w zabawach światowych, unikania
tańców2,
zachowania postów? Kiedy pobożność św. Ludwika i św. Elżbietę
pobudzała do tak ostrej pokuty, to czy nie musi wyglądać na mocno
podejrzaną pobożność czcicieli tych świętych, jeśli swe ciało
pieszczą, a zmysłom wszelką swobodę zostawiają? Czy może taki
tercjarz chwalić się, że posiada prawdziwą pobożność, który
lekceważy wszelkie ograniczenia, do których reguły zobowiązują,
a w czasie słabości świat cały napełnia głośnymi skargami, że
Bóg i ludzie o nim zapomnieli? Pewnie nie. I dlatego zapiszcie to
dobrze w swym sercu: wówczas dopiero zostaniecie utwierdzeni w
pobożności i tylko tyle w cnotach postąpicie, ile w stałych
umartwieniach naprzód się posuniecie.
3. Najmilsi Członkowie trzeciego zakonu! Przystępujemy do trzeciego
i ostatniego znaku pobożności. Jest nim wierne wypełnianie
obowiązków tego stanu, w jakim kogo Bóg umieścił, czy to w kółku
rodzinnym, czy to na jakimś publicznym stanowisku, czy to wreszcie
na czele całego państwa. Kto by zaś bez wypełniania tych
obowiązków uważał się za pobożnego, podlegałby bardzo
niebezpiecznemu złudzeniu. Znane jest wam powiedzenie św. Pawła:
„Jeśli zaś kto nie ma pieczy o swoich, a zwłaszcza o domowników,
zaparł się wiary i gorszy jest niż niewierny” (1 Tym 5, 8).
Znane jest również inne upomnienie tegoż Apostoła: „Słudzy
posłuszni bądźcie panom w prostocie serca waszego, nie na oko
służąc, ale jako słudzy Chrystusowi, czyniąc wolę Bożą z
serca” (Ef 6, 5). Znacie też powiedzenie samego Syna Bożego:
„Oddajcież tedy co jest cesarskiego cesarzowi” (Mk 12, 17).
Wierne wypełnianie własnych obowiązków z wyższych pobudek jest
najpewniejszym dowodem panującej w sercu pobożności. „Nie może
drzewo złe owoców dobrych rodzić” (Mt 7, 18). Z tego już
możecie poznać, jak zgubnym jest mniemanie tych, co sądzą, że
pobożność polega na rzeczach nadzwyczajnych. Tak, św. Franciszek
dziewięć razy w roku post czterdziestodniowy zachowywał3,
bł. Hiacynta z trzeciego zakonu na uczczenie męki Pańskiej na
kolanach po schodach kilkakrotnie wnosiła i znosiła krzyż ciężki,
św. Małgorzata z Kortony całymi godzinami unosiła się w
zachwyceniu; lecz pobożność ich nie polegała na tych wszystkich
rzeczach nadzwyczajnych, tylko na tym że wolę Bożą wiernie w swym
powołaniu wypełniali. Sam Duch Święty chwali w Księdze
Przypowieści niewiastę, która była zamężna i dzieci miała,
i zawiadywała dużym domem. A co za godne podziwu sprawy ta
niewiasta wykonywała? Czy może ciało swoje umartwiała pasem
pokutniczym lub biczowaniami, a może całymi godzinami unosiła się
w zachwyceniu? Nie, najmilsi Tercjarze, nic podobnego. Posłuchajcie,
jakie dowody tej pobożności Duch Święty przytacza: „Niewiastę
mężną któż znajdzie? Daleko i od ostatecznych granic cena jej.
Ufa jej serce męża jej, a zdobyczy nie będzie potrzebował. Odda
mu dobrem, a nie złem, po wszystkie dni żywota swojego. Szukała
wełny i lnu, i robiła zręcznością rąk swoich. (…) I w nocy
wstawała i dała zdobycz domownikom swoim (…). Rękę swą
otworzyła ubogiemu (…) Powstali synowie jej, i szczęśliwą
sławili, mąż jej, i chwalił ją: «Wiele córek zabrało
bogactwa, tyś przewyższyła wszystkie»” (Przyp 31). Oto
najpewniejszy dowód pobożności tej niewiasty, co wiernie wypełnia,
obowiązki swego powołania. I wy podobnie czyńcie, bo to jest
prawdziwa pobożność.
Najmilsi Członkowie trzeciego zakonu! Prawdziwa ta pobożność,
którą Bóg wlał w serca wasze podczas chrztu świętego niech
zbawiennie przyczynia się do coraz większego waszego wewnętrznego
i zewnętrznego uporządkowania, abyście w waszym postępowaniu i
czynach znalezieni zostali bez przygany. Pobożność taka
uszczęśliwi was już tu na ziemi, wyciskając na obliczach tę
wesołość i radość, jakiej św. Franciszek od swych duchownych
dzieci oczekuje. „Moi ukochani Bracia – mówił on – miejcie
pokój wewnętrzny i zewnętrzny. Szatan i ci, co do niego należą
mają powód do smucenia się, my zaś powinniśmy zawsze weselić
się w Panu”. Prawdę tę przed laty znalazł potwierdzoną pewien
wysoki urzędnik, protestant, podczas wizyty w jednym z klasztorów
franciszkańskich. Odbywała się tam właśnie rekreacja po
obiedzie. Kiedy ten gość patrzył przez okno do ogrodu, gdzie
wszyscy zakonnicy wesoło się bawili, zapytał ze zdziwieniem, czy
tę zabawę specjalnie urządzono dlatego, że on o przybyciu swoim
zawiadomił. Kiedy mu wyjaśniono, że to zwykły czas rekreacyjny,
przyznał, że tylko ktoś uprzedzony może dowodzić, że pobożność
powoduje ponurość i smutek.
Starajmy się więc osiągnąć prawdziwą pobożność, która się
wyraża w pokornym posłuszeństwie, surowości względem siebie oraz
wiernym wypełnianiu obowiązków stanu ze względu na Boga! Niech
sobie szydzą z nas dzieci tego świata! Nadejdzie kiedyś dzień,
kiedy to wśród płaczu i narzekania zawołają: „My głupi
mieliśmy życie ich za szaleństwo i za sromotny ich koniec: a oto
jak policzeni są między synów Bożych i między świętymi dział
ich jest!” (Mdr 5, 4-5). Dlatego jeszcze raz wołam do was: dążcie
wiernie przez całe życie do osiągnięcia prawdziwej pobożności,
a Bóg wam udzieli korony wiecznej.
Amen.
(pisownię i styl
uwspółcześniono)
1
o. Arsenjusz Völling z I zakonu św. Franciszka, Nauki dla
członków III zakonu św. Franciszka, Oparte na własnych
regułach (autoryzowane tłumaczenie z niemieckiego), Warszawa 1929,
cz. 1, s. 326-333.
2
chodzi najpewniej o tańce nieprzyzwoite – red.
3
czyli pościł cały rok – red.