trzecizakonfsspx.blogspot.com jest stroną Trzeciego Zakonu Bractwa Kapłańskiego świętego Piusa X w Polsce.
Znajdują się na niej najważniejsze informacje z życia naszej Duchowej Rodziny, intencje modlitewne oraz listy Duchowego Ojca, rozważania, biuletyny i wykłady. Intencje modlitewne obowiązują od każdego pierwszego dnia miesiąca.

niedziela, 31 stycznia 2016

Nauka na luty 2016 r.


Drodzy Profesi i Postulanci, nie jesteśmy tercjarzami franciszkańskimi, ale III Zakon św. Franciszka może i powinien być pod wieloma względami wzorem dla wszystkich pozostałych trzecich zakonów w Kościele. Z tego powodu, przez kolejne trzy miesiące, będą dla Was publikowane na naszej stronie nauki o. Völlinga. Korzystajcie z nich dostosowując je, w razie potrzeby, do specyfiki charakteryzującej nasz III Zakon.

Nauka na luty 2016 r.

XLIV
Prawdziwa pobożność w stosunku do nas samych1

„Ćwicz się ku pobożności” (1 Tym 4, 7)
Najmilsi Członkowie trzeciego zakonu! Jeśli tylko uważnie zastanowicie się nad regułą zakonu, to zauważycie, że wszystkie wymagane od was ćwiczenia pobożne i dobre uczynki do tego tylko zmierzają, by z was uczynić prawdziwie pobożnych chrześcijan. Lecz jak każda cnota może być tylko cnotą pozorną, tak też i pobożność może być tylko powierzchowną. Czcigodny Jan Vibrach z zakonu franciszkańskiego prawdziwą pobożność przedstawił w trafnym porównaniu. Tak mówi: „Jak w dniu fizycznym, tak i w pobożności można odróżnić poranek, południe i wieczór. Porankiem pobożności jest jej w człowieku początek, południem, kiedy wznosi się ona do czci należnej Bogu, a wieczorem, kiedy obejmuje ona bliźnich. Kiedy prawdziwa pobożność dąży przede wszystkim do własnego uświęcenia, to pobożność pozorna szuka tylko zadowolenia miłości własnej. Miłość własna nigdy nie jest bardziej niebezpieczna, jak gdy się pod płaszczykiem pobożności kryje, gdyż wówczas cnotę ośmiesza, Boga obraża i gorszy bliźniego. Ponieważ jest wiele znaków, po których można prawdziwą pobożność odróżnić od fałszywej, rozważmy dzisiaj znaki prawdziwej pobożności odnoszącej się do własnego naszego uświęcenia. Tymi znakami są: 1. gruntowna pokora, 2. umartwienie i 3. wierne wypełnianie obowiązków stanu. Niech św. Franciszek pobłogosławi moim słowom!

1. Najmilsi Członkowie trzeciego zakonu! Jako wzór prawdziwej pobożności stoi przed oczyma duszy waszej świetlana postać pokornego św. Antoniego. Upomnienie Ducha Świętego wypełnił dosłownie: „Im jesteś większy, tym pokorniej się we wszystkim zachowuj” (Ekli 3, 20). Pałając pragnieniem naśladowania Zbawiciela w hańbie krzyża, opuścił Antoni pałac ojcowski i zwrócił się do furty kościelnej. I to za czym tak gorąco tęsknił, mianowicie, by być nieznanym i za nic poczytanym, to w klasztorku na górze św. Pawła znalazł obficie. Ale nie tylko w ukryciu, lecz i wśród honorów, jakimi go Bóg i ludzie darzyli, Antoni z pokorą nigdy się nie rozstawał. Wyobraźcie sobie św. Antoniego, którego pochodzenie z wysokiego rodu świat znał cały, którego sława świętości i cudotwórczości poprzedzała. Wyobraźcie sobie następnie wspaniałe procesje z chorągwiami i pochodniami, jakie na wiadomość o przybyciu Świętego organizowano. Przyjrzyjcie się, jak tłum przeciska się, by choć skrawek jego sukni ucałować, a pojmiecie, że więcej niż zwyczajnej pokory potrzeba, żeby wobec okazywanej mu takiej czci skromność zachować. Jak głęboko musiała w sercu św. Antoniego być ugruntowana pokora, okazuje się z następującego zdarzenia. Kiedy Święty na pewien czas zatrzymał się w Messynie, trafiło się, że przez nieuwagę uchybił pewnym zwyczajom tamtejszego klasztoru. Cóż tedy czyni Święty? Ten, co przed paru dniami wskrzesił umarłego, klęka w czasie obiadu wpośród zebranych zakonników w refektarzu i prosi o przebaczenie danego zgorszenia. Na pewno Bóg spoglądał z największym upodobaniem na swego pobożnego sługę, kiedy Antoni przedtem nieznany w ciszy klasztornej najniższe spełniał posługi. Lecz gdy głośny kaznodzieja i cudotwórca pokornie w refektarzu swą winę wyznaje, to współbracia patrzyli w niemym osłupieniu na tak wielką pokorę, która była wynikiem szczerej pobożności.


Najmilsi Tercjarze! Co powiecie na widok tak wielkiej pokory? Czy i wy wytrzymalibyście taką próbę? Kto szuka jeszcze własnej chwały, ten nie nauczył się nawet pierwszych liter w alfabecie pobożności. Mój drogi Tercjarzu, czy uważasz się za pobożnego? Jeśli tak, to skąd pochodzi takie zatrwożenie, gdy jakiegoś uchybienia się dopuścisz? Skąd takie usprawiedliwianie błędów na spowiedzi? Gdybyś był naprawdę pobożnym, dążyłbyś ze św. Antonim do tego, by zasłużyć sobie na pochwałę św. Franciszka: „Błogosławiony sługa, co na zwróconą sobie uwagę o jakimś błędzie natychmiast z pokorą się poddaje, błąd swój wyznaje i chętnie pokutę wypełnia”.

Kto bez pokory chce być pobożnym, staje się podobnym do człowieka, co swój dom na piasku chce budować. Przyjdą nawałnice lekceważenia, uderzą burze upokorzeń w budowę takiej pobożności, a ona nędznie upadnie, gdyż nie była zbudowana na fundamencie prawdziwej pokory. Jeśli przeto chcecie się przekonać, czy wasza pobożność jest prawdziwa, wypróbujcie się w pokorze posłuszeństwa. Są ludzie, co z wielką wytrwałością trzymają się pewnych umartwień i praktyk pobożnych, i niech sobie ojciec duchowny mówi, co chce, mimo to oni za pobożnych się uważają. Są jeszcze inni, którzy w swojej faryzejskiej zarozumiałości z góry na innych patrzą dlatego tylko, że tamci z daleka się trzymają, może przez posłuszeństwo dla ojca duchownego, od wszelkich praktyk nadzwyczajnych. Tacy fałszywie pobożni kiedyś odezwą się do Boskiego Sędziego: „Przecież myśmy pościli, a nie wejrzałeś?”. A Boski Sędzia na to da druzgocącą odpowiedź: „Oto w dzień postu waszego znajduje się wola wasza” (Iz 58, 3). Jakże znowu jest budujące, co czytamy o św. Elżbiecie Turyngskiej. Jak wiadomo, miłość jej ku biednym nie znała granic. Kiedy jednak jej ojciec duchowny chciał ją wypróbować w pokorze, polecił, by żadnemu ubogiemu nie dawała więcej niż jeden grosik. Zabolało jej miłosierne serce, gdyż
Drodzy Profesi i Postulanci, nie jesteśmy tercjarzami franciszkańskimi, ale III Zakon św. Franciszka może i powinien być pod wieloma względami wzorem dla wszystkich pozostałych trzecich zakonów w Kościele. Z tego powodu, przez kolejne trzy miesiące, będą dla Was publikowane na naszej stronie nauki o. Völlinga. Korzystajcie z nich dostosowując je, w razie potrzeby, do specyfiki charakteryzującej nasz III Zakon.

Nauka na luty 2016 r.

XLIV
Prawdziwa pobożność w stosunku do nas samych1

„Ćwicz się ku pobożności” (1 Tym 4, 7)
Najmilsi Członkowie trzeciego zakonu! Jeśli tylko uważnie zastanowicie się nad regułą zakonu, to zauważycie, że wszystkie wymagane od was ćwiczenia pobożne i dobre uczynki do tego tylko zmierzają, by z was uczynić prawdziwie pobożnych chrześcijan. Lecz jak każda cnota może być tylko cnotą pozorną, tak też i pobożność może być tylko powierzchowną. Czcigodny Jan Vibrach z zakonu franciszkańskiego prawdziwą pobożność przedstawił w trafnym porównaniu. Tak mówi: „Jak w dniu fizycznym, tak i w pobożności można odróżnić poranek, południe i wieczór. Porankiem pobożności jest jej w człowieku początek, południem, kiedy wznosi się ona do czci należnej Bogu, a wieczorem, kiedy obejmuje ona bliźnich. Kiedy prawdziwa pobożność dąży przede wszystkim do własnego uświęcenia, to pobożność pozorna szuka tylko zadowolenia miłości własnej. Miłość własna nigdy nie jest bardziej niebezpieczna, jak gdy się pod płaszczykiem pobożności kryje, gdyż wówczas cnotę ośmiesza, Boga obraża i gorszy bliźniego. Ponieważ jest wiele znaków, po których można prawdziwą pobożność odróżnić od fałszywej, rozważmy dzisiaj znaki prawdziwej pobożności odnoszącej się do własnego naszego uświęcenia. Tymi znakami są: 1. gruntowna pokora, 2. umartwienie i 3. wierne wypełnianie obowiązków stanu. Niech św. Franciszek pobłogosławi moim słowom!

1. Najmilsi Członkowie trzeciego zakonu! Jako wzór prawdziwej pobożności stoi przed oczyma duszy waszej świetlana postać pokornego św. Antoniego. Upomnienie Ducha Świętego wypełnił dosłownie: „Im jesteś większy, tym pokorniej się we wszystkim zachowuj” (Ekli 3, 20). Pałając pragnieniem naśladowania Zbawiciela w hańbie krzyża, opuścił Antoni pałac ojcowski i zwrócił się do furty kościelnej. I to za czym tak gorąco tęsknił, mianowicie, by być nieznanym i za nic poczytanym, to w klasztorku na górze św. Pawła znalazł obficie. Ale nie tylko w ukryciu, lecz i wśród honorów, jakimi go Bóg i ludzie darzyli, Antoni z pokorą nigdy się nie rozstawał. Wyobraźcie sobie św. Antoniego, którego pochodzenie z wysokiego rodu świat znał cały, którego sława świętości i cudotwórczości poprzedzała. Wyobraźcie sobie następnie wspaniałe procesje z chorągwiami i pochodniami, jakie na wiadomość o przybyciu Świętego organizowano. Przyjrzyjcie się, jak tłum przeciska się, by choć skrawek jego sukni ucałować, a pojmiecie, że więcej niż zwyczajnej pokory potrzeba, żeby wobec okazywanej mu takiej czci skromność zachować. Jak głęboko musiała w sercu św. Antoniego być ugruntowana pokora, okazuje się z następującego zdarzenia. Kiedy Święty na pewien czas zatrzymał się w Messynie, trafiło się, że przez nieuwagę uchybił pewnym zwyczajom tamtejszego klasztoru. Cóż tedy czyni Święty? Ten, co przed paru dniami wskrzesił umarłego, klęka w czasie obiadu wpośród zebranych zakonników w refektarzu i prosi o przebaczenie danego zgorszenia. Na pewno Bóg spoglądał z największym upodobaniem na swego pobożnego sługę, kiedy Antoni przedtem nieznany w ciszy klasztornej najniższe spełniał posługi. Lecz gdy głośny kaznodzieja i cudotwórca pokornie w refektarzu swą winę wyznaje, to współbracia patrzyli w niemym osłupieniu na tak wielką pokorę, która była wynikiem szczerej pobożności.

Najmilsi Tercjarze! Co powiecie na widok tak wielkiej pokory? Czy i wy wytrzymalibyście taką próbę? Kto szuka jeszcze własnej chwały, ten nie nauczył się nawet pierwszych liter w alfabecie pobożności. Mój drogi Tercjarzu, czy uważasz się za pobożnego? Jeśli tak, to skąd pochodzi takie zatrwożenie, gdy jakiegoś uchybienia się dopuścisz? Skąd takie usprawiedliwianie błędów na spowiedzi? Gdybyś był naprawdę pobożnym, dążyłbyś ze św. Antonim do tego, by zasłużyć sobie na pochwałę św. Franciszka: „Błogosławiony sługa, co na zwróconą sobie uwagę o jakimś błędzie natychmiast z pokorą się poddaje, błąd swój wyznaje i chętnie pokutę wypełnia”.

Kto bez pokory chce być pobożnym, staje się podobnym do człowieka, co swój dom na piasku chce budować. Przyjdą nawałnice lekceważenia, uderzą burze upokorzeń w budowę takiej pobożności, a ona nędznie upadnie, gdyż nie była zbudowana na fundamencie prawdziwej pokory. Jeśli przeto chcecie się przekonać, czy wasza pobożność jest prawdziwa, wypróbujcie się w pokorze posłuszeństwa. Są ludzie, co z wielką wytrwałością trzymają się pewnych umartwień i praktyk pobożnych, i niech sobie ojciec duchowny mówi, co chce, mimo to oni za pobożnych się uważają. Są jeszcze inni, którzy w swojej faryzejskiej zarozumiałości z góry na innych patrzą dlatego tylko, że tamci z daleka się trzymają, może przez posłuszeństwo dla ojca duchownego, od wszelkich praktyk nadzwyczajnych. Tacy fałszywie pobożni kiedyś odezwą się do Boskiego Sędziego: „Przecież myśmy pościli, a nie wejrzałeś?”. A Boski Sędzia na to da druzgocącą odpowiedź: „Oto w dzień postu waszego znajduje się wola wasza” (Iz 58, 3). Jakże znowu jest budujące, co czytamy o św. Elżbiecie Turyngskiej. Jak wiadomo, miłość jej ku biednym nie znała granic. Kiedy jednak jej ojciec duchowny chciał ją wypróbować w pokorze, polecił, by żadnemu ubogiemu nie dawała więcej niż jeden grosik. Zabolało jej miłosierne serce, gdyż posłuszeństwo wiązało jej ręce, lecz i na to znalazła wyjście. Ponieważ ubodzy na tak mały datek się uskarżali, poradziła im, by co kilka minut po te grosiki powracali. Z powodu dalszego zakazu wprawdzie już pieniędzy nie dawała, ale za to każdy ubogi dostawał bochenek chleba. A kiedy i to zostało wzbronione, dawała ubogim po kilka kromek chleba. A kiedy wreszcie dawanie wszelkiej jałmużny zostało zupełnie wzbronione, ofiarowała swą pomoc chorym, których pielęgnowała dla miłości Bożej. Tak zmagało się miłosierdzie z posłuszeństwem w sercu św. Elżbiety, lecz jej niekłamana pobożność przyznała palmę pierwszeństwa pokornemu posłuszeństwu.

2. Najmilsi Tercjarze! Spójrzmy jeszcze raz na św. Antoniego. Podczas gdy wewnętrzną stronę swej pobożności urabiał pokorą, to zewnętrzną brał w karby czuwaniem i pokutą. I on bowiem musiał ze św. Pawłem użalać się, że w członkach jego panuje inny zakon, sprzeciwiający się zakonowi umysłu jego. Dlatego trzymał na wodzy zmysły i karcił swoje ciało. A im więcej Święty ujarzmiał ciało, tym w większej cnocie utwierdzał duszę swoją. Antoni był mężem umartwienia, gdyż posiadał pobożność opartą na głębokiej wierze. Najmilsi Tercjarze, my nieco więcej od św. Antoniego mamy powodów do uskarżania się na skutki grzechu pierworodnego. Wola nasza jest bezsilna w czynieniu dobra, zmysły pragną własnego zaspokojenia, a ze wszystkich stron podnoszą się namiętności uzbrojone do walki z duszą naszą. W tak niebezpiecznym położeniu pobożność właśnie daje wam do ręki broń skuteczną, którą jest umartwienie, przy pomocy którego macie poskramiać gniew, powściągać niecierpliwość, opanowywać własną wolę, słowem, zmysły i złe skłonności tak unieszkodliwić, by, usunąwszy osty i ciernie pole serca waszego okryło się bujnym cnót kwieciem. To ma na myśli Apostoł upominając: „Którzy są Chrystusowi – czyli są prawdziwie pobożni – ciało swe ukrzyżowali z namiętnościami i pożądliwościami” (Gal 5, 24). Takiego samego przeświadczenia, że pobożność idzie w parze z umartwieniem, był i ojciec nasz św. Franciszek. Kierując się tą myślą założył dla was trzeci zakon pokuty i w dobrze znanych wam regułach ściśle określił poszczególne umartwienia, w których macie się ćwiczyć. Spójrzcie więc na wasze życie codzienne i odpowiedzcie sami sobie, czy macie prawdziwą pobożność. Jeśli zaś podkreślam konieczność umartwienia, to nie mam zamiaru zobowiązywać was do naśladowania św. Piotra z Alkantary w jego długich nocnych czuwaniach i bolesnych biczowaniach, lub abyście się publicznie oskarżali wobec całej społeczności na podobieństwo św. Franciszka. Jak więc ma się sprawa z umartwieniami i ograniczeniami, które reguły za obowiązek na was nakładają? Jak się odnosicie na przykład do prostoty w ubraniu, do uczestnictwa w zabawach światowych, unikania tańców2, zachowania postów? Kiedy pobożność św. Ludwika i św. Elżbietę pobudzała do tak ostrej pokuty, to czy nie musi wyglądać na mocno podejrzaną pobożność czcicieli tych świętych, jeśli swe ciało pieszczą, a zmysłom wszelką swobodę zostawiają? Czy może taki tercjarz chwalić się, że posiada prawdziwą pobożność, który lekceważy wszelkie ograniczenia, do których reguły zobowiązują, a w czasie słabości świat cały napełnia głośnymi skargami, że Bóg i ludzie o nim zapomnieli? Pewnie nie. I dlatego zapiszcie to dobrze w swym sercu: wówczas dopiero zostaniecie utwierdzeni w pobożności i tylko tyle w cnotach postąpicie, ile w stałych umartwieniach naprzód się posuniecie.

3. Najmilsi Członkowie trzeciego zakonu! Przystępujemy do trzeciego i ostatniego znaku pobożności. Jest nim wierne wypełnianie obowiązków tego stanu, w jakim kogo Bóg umieścił, czy to w kółku rodzinnym, czy to na jakimś publicznym stanowisku, czy to wreszcie na czele całego państwa. Kto by zaś bez wypełniania tych obowiązków uważał się za pobożnego, podlegałby bardzo niebezpiecznemu złudzeniu. Znane jest wam powiedzenie św. Pawła: „Jeśli zaś kto nie ma pieczy o swoich, a zwłaszcza o domowników, zaparł się wiary i gorszy jest niż niewierny” (1 Tym 5, 8). Znane jest również inne upomnienie tegoż Apostoła: „Słudzy posłuszni bądźcie panom w prostocie serca waszego, nie na oko służąc, ale jako słudzy Chrystusowi, czyniąc wolę Bożą z serca” (Ef 6, 5). Znacie też powiedzenie samego Syna Bożego: „Oddajcież tedy co jest cesarskiego cesarzowi” (Mk 12, 17). Wierne wypełnianie własnych obowiązków z wyższych pobudek jest najpewniejszym dowodem panującej w sercu pobożności. „Nie może drzewo złe owoców dobrych rodzić” (Mt 7, 18). Z tego już możecie poznać, jak zgubnym jest mniemanie tych, co sądzą, że pobożność polega na rzeczach nadzwyczajnych. Tak, św. Franciszek dziewięć razy w roku post czterdziestodniowy zachowywał3, bł. Hiacynta z trzeciego zakonu na uczczenie męki Pańskiej na kolanach po schodach kilkakrotnie wnosiła i znosiła krzyż ciężki, św. Małgorzata z Kortony całymi godzinami unosiła się w zachwyceniu; lecz pobożność ich nie polegała na tych wszystkich rzeczach nadzwyczajnych, tylko na tym że wolę Bożą wiernie w swym powołaniu wypełniali. Sam Duch Święty chwali w Księdze Przypowieści niewiastę, która była zamężna i dzieci miała, i zawiadywała dużym domem. A co za godne podziwu sprawy ta niewiasta wykonywała? Czy może ciało swoje umartwiała pasem pokutniczym lub biczowaniami, a może całymi godzinami unosiła się w zachwyceniu? Nie, najmilsi Tercjarze, nic podobnego. Posłuchajcie, jakie dowody tej pobożności Duch Święty przytacza: „Niewiastę mężną któż znajdzie? Daleko i od ostatecznych granic cena jej. Ufa jej serce męża jej, a zdobyczy nie będzie potrzebował. Odda mu dobrem, a nie złem, po wszystkie dni żywota swojego. Szukała wełny i lnu, i robiła zręcznością rąk swoich. (…) I w nocy wstawała i dała zdobycz domownikom swoim (…). Rękę swą otworzyła ubogiemu (…) Powstali synowie jej, i szczęśliwą sławili, mąż jej, i chwalił ją: «Wiele córek zabrało bogactwa, tyś przewyższyła wszystkie»” (Przyp 31). Oto najpewniejszy dowód pobożności tej niewiasty, co wiernie wypełnia, obowiązki swego powołania. I wy podobnie czyńcie, bo to jest prawdziwa pobożność.

Najmilsi Członkowie trzeciego zakonu! Prawdziwa ta pobożność, którą Bóg wlał w serca wasze podczas chrztu świętego niech zbawiennie przyczynia się do coraz większego waszego wewnętrznego i zewnętrznego uporządkowania, abyście w waszym postępowaniu i czynach znalezieni zostali bez przygany. Pobożność taka uszczęśliwi was już tu na ziemi, wyciskając na obliczach tę wesołość i radość, jakiej św. Franciszek od swych duchownych dzieci oczekuje. „Moi ukochani Bracia – mówił on – miejcie pokój wewnętrzny i zewnętrzny. Szatan i ci, co do niego należą mają powód do smucenia się, my zaś powinniśmy zawsze weselić się w Panu”. Prawdę tę przed laty znalazł potwierdzoną pewien wysoki urzędnik, protestant, podczas wizyty w jednym z klasztorów franciszkańskich. Odbywała się tam właśnie rekreacja po obiedzie. Kiedy ten gość patrzył przez okno do ogrodu, gdzie wszyscy zakonnicy wesoło się bawili, zapytał ze zdziwieniem, czy tę zabawę specjalnie urządzono dlatego, że on o przybyciu swoim zawiadomił. Kiedy mu wyjaśniono, że to zwykły czas rekreacyjny, przyznał, że tylko ktoś uprzedzony może dowodzić, że pobożność powoduje ponurość i smutek.

Starajmy się więc osiągnąć prawdziwą pobożność, która się wyraża w pokornym posłuszeństwie, surowości względem siebie oraz wiernym wypełnianiu obowiązków stanu ze względu na Boga! Niech sobie szydzą z nas dzieci tego świata! Nadejdzie kiedyś dzień, kiedy to wśród płaczu i narzekania zawołają: „My głupi mieliśmy życie ich za szaleństwo i za sromotny ich koniec: a oto jak policzeni są między synów Bożych i między świętymi dział ich jest!” (Mdr 5, 4-5). Dlatego jeszcze raz wołam do was: dążcie wiernie przez całe życie do osiągnięcia prawdziwej pobożności, a Bóg wam udzieli korony wiecznej.

Amen.

(pisownię i styl uwspółcześniono)









1 o. Arsenjusz Völling z I zakonu św. Franciszka, Nauki dla członków III zakonu św. Franciszka, Oparte na własnych regułach (autoryzowane tłumaczenie z niemieckiego), Warszawa 1929, cz. 1, s. 326-333.
2 chodzi najpewniej o tańce nieprzyzwoite – red.
3 czyli pościł cały rok – red.
posłuszeństwo wiązało jej ręce, lecz i na to znalazła wyjście. Ponieważ ubodzy na tak mały datek się uskarżali, poradziła im, by co kilka minut po te grosiki powracali. Z powodu dalszego zakazu wprawdzie już pieniędzy nie dawała, ale za to każdy ubogi dostawał bochenek chleba. A kiedy i to zostało wzbronione, dawała ubogim po kilka kromek chleba. A kiedy wreszcie dawanie wszelkiej jałmużny zostało zupełnie wzbronione, ofiarowała swą pomoc chorym, których pielęgnowała dla miłości Bożej. Tak zmagało się miłosierdzie z posłuszeństwem w sercu św. Elżbiety, lecz jej niekłamana pobożność przyznała palmę pierwszeństwa pokornemu posłuszeństwu.

2. Najmilsi Tercjarze! Spójrzmy jeszcze raz na św. Antoniego. Podczas gdy wewnętrzną stronę swej pobożności urabiał pokorą, to zewnętrzną brał w karby czuwaniem i pokutą. I on bowiem musiał ze św. Pawłem użalać się, że w członkach jego panuje inny zakon, sprzeciwiający się zakonowi umysłu jego. Dlatego trzymał na wodzy zmysły i karcił swoje ciało. A im więcej Święty ujarzmiał ciało, tym w większej cnocie utwierdzał duszę swoją. Antoni był mężem umartwienia, gdyż posiadał pobożność opartą na głębokiej wierze. Najmilsi Tercjarze, my nieco więcej od św. Antoniego mamy powodów do uskarżania się na skutki grzechu pierworodnego. Wola nasza jest bezsilna w czynieniu dobra, zmysły pragną własnego zaspokojenia, a ze wszystkich stron podnoszą się namiętności uzbrojone do walki z duszą naszą. W tak niebezpiecznym położeniu pobożność właśnie daje wam do ręki broń skuteczną, którą jest umartwienie, przy pomocy którego macie poskramiać gniew, powściągać niecierpliwość, opanowywać własną wolę, słowem, zmysły i złe skłonności tak unieszkodliwić, by, usunąwszy osty i ciernie pole serca waszego okryło się bujnym cnót kwieciem. To ma na myśli Apostoł upominając: „Którzy są Chrystusowi – czyli są prawdziwie pobożni – ciało swe ukrzyżowali z namiętnościami i pożądliwościami” (Gal 5, 24). Takiego samego przeświadczenia, że pobożność idzie w parze z umartwieniem, był i ojciec nasz św. Franciszek. Kierując się tą myślą założył dla was trzeci zakon pokuty i w dobrze znanych wam regułach ściśle określił poszczególne umartwienia, w których macie się ćwiczyć. Spójrzcie więc na wasze życie codzienne i odpowiedzcie sami sobie, czy macie prawdziwą pobożność. Jeśli zaś podkreślam konieczność umartwienia, to nie mam zamiaru zobowiązywać was do naśladowania św. Piotra z Alkantary w jego długich nocnych czuwaniach i bolesnych biczowaniach, lub abyście się publicznie oskarżali wobec całej społeczności na podobieństwo św. Franciszka. Jak więc ma się sprawa z umartwieniami i ograniczeniami, które reguły za obowiązek na was nakładają? Jak się odnosicie na przykład do prostoty w ubraniu, do uczestnictwa w zabawach światowych, unikania tańców2, zachowania postów? Kiedy pobożność św. Ludwika i św. Elżbietę pobudzała do tak ostrej pokuty, to czy nie musi wyglądać na mocno podejrzaną pobożność czcicieli tych świętych, jeśli swe ciało pieszczą, a zmysłom wszelką swobodę zostawiają? Czy może taki tercjarz chwalić się, że posiada prawdziwą pobożność, który lekceważy wszelkie ograniczenia, do których reguły zobowiązują, a w czasie słabości świat cały napełnia głośnymi skargami, że Bóg i ludzie o nim zapomnieli? Pewnie nie. I dlatego zapiszcie to dobrze w swym sercu: wówczas dopiero zostaniecie utwierdzeni w pobożności i tylko tyle w cnotach postąpicie, ile w stałych umartwieniach naprzód się posuniecie.

3. Najmilsi Członkowie trzeciego zakonu! Przystępujemy do trzeciego i ostatniego znaku pobożności. Jest nim wierne wypełnianie obowiązków tego stanu, w jakim kogo Bóg umieścił, czy to w kółku rodzinnym, czy to na jakimś publicznym stanowisku, czy to wreszcie na czele całego państwa. Kto by zaś bez wypełniania tych obowiązków uważał się za pobożnego, podlegałby bardzo niebezpiecznemu złudzeniu. Znane jest wam powiedzenie św. Pawła: „Jeśli zaś kto nie ma pieczy o swoich, a zwłaszcza o domowników, zaparł się wiary i gorszy jest niż niewierny” (1 Tym 5, 8). Znane jest również inne upomnienie tegoż Apostoła: „Słudzy posłuszni bądźcie panom w prostocie serca waszego, nie na oko służąc, ale jako słudzy Chrystusowi, czyniąc wolę Bożą z serca” (Ef 6, 5). Znacie też powiedzenie samego Syna Bożego: „Oddajcież tedy co jest cesarskiego cesarzowi” (Mk 12, 17). Wierne wypełnianie własnych obowiązków z wyższych pobudek jest najpewniejszym dowodem panującej w sercu pobożności. „Nie może drzewo złe owoców dobrych rodzić” (Mt 7, 18). Z tego już możecie poznać, jak zgubnym jest mniemanie tych, co sądzą, że pobożność polega na rzeczach nadzwyczajnych. Tak, św. Franciszek dziewięć razy w roku post czterdziestodniowy zachowywał3, bł. Hiacynta z trzeciego zakonu na uczczenie męki Pańskiej na kolanach po schodach kilkakrotnie wnosiła i znosiła krzyż ciężki, św. Małgorzata z Kortony całymi godzinami unosiła się w zachwyceniu; lecz pobożność ich nie polegała na tych wszystkich rzeczach nadzwyczajnych, tylko na tym że wolę Bożą wiernie w swym powołaniu wypełniali. Sam Duch Święty chwali w Księdze Przypowieści niewiastę, która była zamężna i dzieci miała, i zawiadywała dużym domem. A co za godne podziwu sprawy ta niewiasta wykonywała? Czy może ciało swoje umartwiała pasem pokutniczym lub biczowaniami, a może całymi godzinami unosiła się w zachwyceniu? Nie, najmilsi Tercjarze, nic podobnego. Posłuchajcie, jakie dowody tej pobożności Duch Święty przytacza: „Niewiastę mężną któż znajdzie? Daleko i od ostatecznych granic cena jej. Ufa jej serce męża jej, a zdobyczy nie będzie potrzebował. Odda mu dobrem, a nie złem, po wszystkie dni żywota swojego. Szukała wełny i lnu, i robiła zręcznością rąk swoich. (…) I w nocy wstawała i dała zdobycz domownikom swoim (…). Rękę swą otworzyła ubogiemu (…) Powstali synowie jej, i szczęśliwą sławili, mąż jej, i chwalił ją: «Wiele córek zabrało bogactwa, tyś przewyższyła wszystkie»” (Przyp 31). Oto najpewniejszy dowód pobożności tej niewiasty, co wiernie wypełnia, obowiązki swego powołania. I wy podobnie czyńcie, bo to jest prawdziwa pobożność.

Najmilsi Członkowie trzeciego zakonu! Prawdziwa ta pobożność, którą Bóg wlał w serca wasze podczas chrztu świętego niech zbawiennie przyczynia się do coraz większego waszego wewnętrznego i zewnętrznego uporządkowania, abyście w waszym postępowaniu i czynach znalezieni zostali bez przygany. Pobożność taka uszczęśliwi was już tu na ziemi, wyciskając na obliczach tę wesołość i radość, jakiej św. Franciszek od swych duchownych dzieci oczekuje. „Moi ukochani Bracia – mówił on – miejcie pokój wewnętrzny i zewnętrzny. Szatan i ci, co do niego należą mają powód do smucenia się, my zaś powinniśmy zawsze weselić się w Panu”. Prawdę tę przed laty znalazł potwierdzoną pewien wysoki urzędnik, protestant, podczas wizyty w jednym z klasztorów franciszkańskich. Odbywała się tam właśnie rekreacja po obiedzie. Kiedy ten gość patrzył przez okno do ogrodu, gdzie wszyscy zakonnicy wesoło się bawili, zapytał ze zdziwieniem, czy tę zabawę specjalnie urządzono dlatego, że on o przybyciu swoim zawiadomił. Kiedy mu wyjaśniono, że to zwykły czas rekreacyjny, przyznał, że tylko ktoś uprzedzony może dowodzić, że pobożność powoduje ponurość i smutek.

Starajmy się więc osiągnąć prawdziwą pobożność, która się wyraża w pokornym posłuszeństwie, surowości względem siebie oraz wiernym wypełnianiu obowiązków stanu ze względu na Boga! Niech sobie szydzą z nas dzieci tego świata! Nadejdzie kiedyś dzień, kiedy to wśród płaczu i narzekania zawołają: „My głupi mieliśmy życie ich za szaleństwo i za sromotny ich koniec: a oto jak policzeni są między synów Bożych i między świętymi dział ich jest!” (Mdr 5, 4-5). Dlatego jeszcze raz wołam do was: dążcie wiernie przez całe życie do osiągnięcia prawdziwej pobożności, a Bóg wam udzieli korony wiecznej.

Amen.

(pisownię i styl uwspółcześniono)









1 o. Arsenjusz Völling z I zakonu św. Franciszka, Nauki dla członków III zakonu św. Franciszka, Oparte na własnych regułach (autoryzowane tłumaczenie z niemieckiego), Warszawa 1929, cz. 1, s. 326-333.
2 chodzi najpewniej o tańce nieprzyzwoite – red.
3 czyli pościł cały rok – red.