Święty
Tomasz z Akwinu w Sumie teologii poświęcił wiele uwagi
Najświętszemu Sakramentowi i (część trzecia, kwestie 73-83). Ten
fragment Sumy teologii został wydany w Londynie po polsku pt.
Eucharystia przez Katolicki Ośrodek Wydawniczy „Veritas”
w 1974 r. jako tom 28. Przetłumaczył go i zaopatrzył w komentarz
ks. Stanisław Piotrowicz.
Tam
właśnie znajdujemy kwestię 83 pt. Ryt sakramentu Eucharystii,
a w nim artykuł 5 pt. Czy przy celebrowaniu Mszy św. wykonywane
są właściwe czynności? W artykule 5 (s. 234) św. Tomasz
napisał:
„Ruchy kapłana w czasie odprawiania Mszy św.
nie są komiczną gestykulacją. Ich funkcja – to przedstawienie
jakiejś rzeczywistości. Po konsekracji kapłan rozpościera ramiona
na znak rozpostartych ramion Chrystusa na krzyżu. Modląc się
wznosi ręce do góry, dla zaznaczenia że modlitwę odmawianą za
lud kieruje ku Bogu. (…) To zaś, że niekiedy składa dłonie i
pochyla się w kornej błagalnej modlitwie, oznacza pokorę i
posłuszeństwo Chrystusa Pana, motyw Jego męki. A że po
konsekracji łączy palce, którymi dotykał konsekrowanego Ciała
Chrystusa, mianowicie łączy kciuk z palcem wskazującym, ma to
zapobiec gubieniu cząstek, które przylegają do palców i wiąże
się ze czcią dla Sakramentu /249/”.
Tekst zaznaczony pogrubieniem ma wielkie znaczenie dla każdego
tradycyjnego katolika. Ten drobny gest złączonych palców ma –
powtórzę za św. Tomaszem – „zapobiec gubieniu cząstek,
które przylegają do palców i wiąże się ze czcią dla
Sakramentu”.
Innymi
słowy, ten gest ma zapobiec profanacji Najświętszego Sakramentu i
podkreśla katolicką wiarę w realna, rzeczywistą, substancjalna
obecność Boga w Hostii Przenajświętszej. Na marginesie można
dodać, że ten gest nie jest związany z jakimkolwiek fizycznym
wysiłkiem ze strony kapłana, czy organizacyjnym ze strony
zakrystianina. Wymaga tylko dwóch rzeczy: czułej troski o
uszanowanie Ciała Pańskiego i głębokiej wiary w obecność
Chrystusa Pana Eucharystii pod postacią chleba. Można by się
spodziewać, że nikt i nigdzie nie podważy zacytowanych wyżej słów
św. Tomasza, a jednak w przywołanym tomie 28 po słowie:
„Sakramentu” mamy nr przypisu 249. Gdy sięgniemy po ten przypis
(s. 300), znajdujemy taki oto komentarz ks. Piotrowicza: „Ten
sposób «trzymania
palców»
zanika”. Odnosi się
wrażenie, że ten kapłan pisze o tym fakcie beznamiętnie,
sprawozdawczo, gdy tymczasem chciałoby się z jego strony
przynajmniej o jakiś wyraz ubolewania.
Treść
przypisu 249 świadczy o tym, że kapłani powszechnie przestawali po
konsekracji łączyć palce, którymi dotykali konsekrowanego Ciała
Pańskiego. Przypominam, że tom 28 wyszedł w 1974 r., a więc w
czasie trwania posoborowej rewolucji liturgicznej. A wraz z
zanikaniem tego sposobu „trzymania palców”, rozpoczął się
systematyczny proces zanikania czułej troski o uszanowanie Ciała
Pańskiego i głębokie wiary w obecność Chrystusa Pana w
Eucharystii. Duchowieństwo soborowago ducha, a wraz z nim wierni,
otworzyło się w ten sposób (świadomie czy nie) na wpływ
protestantyzacji.
Dziś
możemy powiedzieć, że tradycyjny sposób „trzymania palców”
już całkowicie zaniknął, jeśli nie liczyć nielicznych kapłanów
odprawiających Mszę św. Wszechczasów. Czy to znaczy, że poza
tradycyjnymi kapłanami duchowieństwo zatraciło katolickie
rozumienie sakramentu Eucharystii? Bóg zna na to pytanie odpowiedź,
a my – tercjarze Bractwa nigdy nie zaakceptujemy zarówno ogólnie
NOM, jak i tego szczegółu „zanikania” tradycyjnego sposobu
trzymania palców.
Gdyby
wcześniej nie zgodzono się na „zanikanie” tego sposobu
trzymania palców, to nie do pomyślenia byłyby dalsze etapy
protestantyzacji w Kościele: udzielanie Komunii św. ludziom w
postawie stojącej, udzielanie Komunii św. ludziom na wyciągniętą
dłoń, powoływanie do rozdzielania Komunii św. ludzi świeckich…
Można nawet pokusić się o tezę, że bez odrzucenia tradycyjnego
sposobu trzymania palców w ogóle nie byłaby możliwa, nieśmiało
zainicjowana na soborze i zdecydowanie przeprowadzona po soborze,
rewolucja liturgiczna. Po prostu ten tradycyjny gest nie pasuje do
NOM, a NOM nie pasuje do tego tradycyjnego sposobu „trzymania
palców”. To są dwie różne wrażliwości liturgiczne, dwa różne
sposoby pojmowania tego, co stanowi dla Kościoła świętego
największy skarb!
W
pewnym zakonie soborowego ducha było przed laty dwóch rodzonych
braci, kapłanów. Odprawiali NOM w tak zwanej „koncelebrze”
trzymając w tradycyjny sposób złączone palce. Wierni pytali co to
znaczy. A wspomniani kapłani zbywali te pytanie zdawkową
odpowiedzią, że to takie przyzwyczajenie. Wierni zaś odchodzili z
wrażeniem, że to przyzwyczajenie nie ma żadnej istotnej przyczyny,
a tym samym żadnego znaczenia. A oto inny przykład. Pewien
tradycyjny katolik w gronie katolików soborowego ducha zwrócił
uwagę na zanik właściwego trzymania palców przez kapłanów
odprawiających NOM. Jaka była reakcja słuchaczy? Pewna gorliwa, o
charyzmatycznych skłonnościach, kobieta odparła wzburzona: „A
jakie to ma znacznie? Proszę się nie przyczepiać do nic
nieznaczących drobiazgów!”.
Wymienione
przykłady to tylko czubek góry lodowej. Dziś zjawisko
protestantyzacji w Kościele katolickim zatoczyło już szeroki krąg.
Dziś poczta watykańska emituje znaczki z podobizną Lutra. Tym
bardziej dziękujmy Bogu za daną nam darmo (bez naszych zasług)
łaskę poznania i pokochania Mszy św. Wszechczasów, która to Msza
stoi na straż naszej katolickiej tożsamości. Dopóki będziemy w
takiej Mszy św. uczestniczyć, dopóki z całą pewności z
pozostaniemy katolikami!