„Odnowienie
wszystkiego w Chrystusie”
— program św. Piusa X dla współczesnych katolików
— program św. Piusa X dla współczesnych katolików
(13 grudnia 2014
r.)
Paweł Siergiejczyk (brat Józef)
Katolik
nie powinien wierzyć w przypadki, a więc na pewno nie było
przypadkiem, że św. Pius X zakończył swój ziemski żywot akurat w momencie,
gdy chrześcijańska Europa postanowiła popełnić samobójstwo, rozpętując
najstraszniejszą z wojen, jakie dotąd znała. Możemy tylko przypuszczać,
jakie stanowisko zająłby ten święty papież wobec tej cywilizacyjnej katastrofy
i jaką mógłby odegrać rolę, by pomniejszyć jej skutki. Ale w sierpniu 1914 roku
św. Piusa X zabrakło na Stolicy Piotrowej. I brakuje nam go do
dzisiaj, bo żaden z jego następców — jak sądzę — nie przysłużył się
Kościołowi w tak znaczący sposób, jak właśnie ów syn wiejskiego listonosza
i szwaczki z miejscowości Riese niedaleko Wenecji.
Na
szczęście św. Pius X pozostawił nam w spadku ponad dwadzieścia
encyklik, listów apostolskich i innych dokumentów, których znaczenia nie
sposób przecenić. I to wszystko napisane w ciągu zaledwie jedenastu
lat pontyfikatu! Pierwsza z Piusowych encyklik datowana jest na 4 października
1903 roku, a więc zaledwie dwa miesiące po jego wyborze na następcę
Leona XIII (wyborze dokonanym zresztą w bardzo ciekawych
okolicznościach). Encyklika ta nosi łaciński tytuł E supremi apostolatus
(od pierwszych słów tekstu), ale jej faktyczny tytuł brzmi: „O odnowieniu
wszystkiego w Chrystusie”.
To
niedługi dokument — w wydaniu Te Deum z 2003 roku zajmuje
niespełna 15 stron druku. W porównaniu z obszernymi encyklikami
współczesnych papieży to niemal krótki artykulik, ale w tej lakonicznej
formie św. Pius X zawarł niezwykle istotne i precyzyjnie
wyłożone treści, jakich najczęściej brakuje dzisiejszym tekstom kościelnym.
Ta
encyklika stanowi program pontyfikatu nowego papieża, który w pierwszych
akapitach wspominał o wielkim bólu i rozterkach, jakie przyniósł mu
wybór dokonany przez konklawe. A jednak kardynał Sarto uznał za swój
obowiązek przyjęcie tego wyboru i wzięcie na swoje barki ciężaru odpowiedzialności
za Owczarnię Chrystusową.
Obowiązek
ten postanowił wypełnić pod jakże ambitnym hasłem: „Odnowić wszystko w Chrystusie”,
zaczerpniętym z listu do Efezjan. Od razu też zaznaczył, że na pewno
znajdą się ludzie, którzy będą się doszukiwać innych, ubocznych, czysto
ludzkich zamiarów nowego papieża, ale się rozczarują, gdyż — jak oświadczył „z
całą stanowczością” — „nie pragniemy być niczym innym, i przy Bożej pomocy
niczym innym dla społeczności ludzkiej nie będziemy, jak sługą Boga, którego
władzę reprezentujemy”. „Sprawa Boża jest Naszą sprawą: dla niej postanowiliśmy
poświęcić wszystkie nasze siły, a nawet życie” — dobitnie podkreślił św.
Pius X.
Zaraz
potem Ojciec Święty dokonał krótkiego, ale jakże wymownego oglądu sytuacji
Kościoła we współczesnym mu świecie. Przede wszystkim zwrócił uwagę na dramat
„świętokradzkiej walki, którą dziś, rzec można, wszczyna się na każdym miejscu
i prowadzi przeciw Bogu”. A także na fakt, iż „w wielu ludziach
zamarza wszelka cześć dla Boga wiecznego, stąd to w instytucjach życia
zarówno publicznego, jak i prywatnego pomija się dziś zupełnie Jego
najwyższą wolę”, a nawet „wszelkimi siłami i wszelkim podstępem dąży
się już do tego, żeby wyrugować nawet pamięć na Boga, samo nawet Jego pojęcie”.
Pamiętajmy,
że słowa te zostały napisane w roku 1903, a nie w 2014, co jasno
wskazuje nie tylko na niezwykłą aktualność tej encykliki, ale przede wszystkim
na kierunek, w jakim świat konsekwentnie zmierza nie od dzisiaj ani nie od
wczoraj. Dlatego św. Pius X nie wahał się zadać głośno pytania, „czy
czasem ta przewrotność umysłów nie jest pewną próbką i już jakby
początkiem nieszczęść, które są przeznaczone czasom ostatecznym”, na co
wskazywałby fakt, że sam człowiek „z najwyższą lekkomyślnością wtargnął na
miejsce Boga, wywyższając się nad wszystko, co zowią Bogiem”, a to jest
już „oznaka właściwa Antychrysta”.
Nowy
papież nie pozostawiał jednak wątpliwości, jak zakończy się „ta walka ludzi
słabych z Bogiem”, gdyż „zwycięstwo zawsze jest przy Bogu”, zaś „porażka
jest tym bliższa, im zuchwalej człowiek powstaje, pewny tryumfu”. Nie oznacza
to jednak, że katolicy mają bezczynnie czekać na zwycięstwo Pana Boga. Wręcz
przeciwnie: św. Pius X podkreślał, iż „każdy wedle swego udziału”
powinien „współpracować w przyspieszeniu sprawy Bożej”. I to nie
tylko wytrwałą modlitwą, ale także — co nie mniej ważne — „broniąc słowem i czynem,
w jasności światła dziennego, najwyższej władzy Boga nad ludźmi i nad
całym stworzeniem, oraz żądając, aby Jego prawo i moc władania były
święcie uznawane i zachowywane”.
Święty
papież wzywał więc wszystkich katolików do czynnej, otwartej walki o panowanie
praw Bożych na tym świecie. Oczywiście nie tylko tych katolików, którzy żyli w roku 1903,
ale naprawdę wszystkich, zatem również nas. Tutaj nie może być żadnej wątpliwości:
prawdziwym katolikiem jest ten, kto walczy o katolicki, czyli Boży
porządek na ziemi. Nie ten, kto na przykład walczy o abstrakcyjny „pokój”
między ludźmi, bo „pragnąć pokoju, po wyrzeczeniu się Boga, jest
niedorzecznością, gdzie bowiem nie ma Boga, stamtąd znika sprawiedliwość, ze
zniknięciem zaś sprawiedliwości przepada cała nadzieja pokoju”.
To
samo dotyczy ludzi, którzy „łączą się i zrzeszają w stowarzyszenia i stronnictwa,
które nazywają stronnictwami porządku”. Święty Pius X odpowiadał im wprost:
„Istnieje tylko jedno stronnictwo porządku, które jest zdolne przywrócić
spokojność pośród panującego zamętu: jest to stronnictwo tych, którzy trzymają
z Bogiem”. Ten fragment encykliki brzmi niezwykle politycznie — i rzeczywiście,
o politykę tu chodzi. Ale nie o politykę rozumianą jako walka
stronnictw o władzę czy jej atrybuty, lecz na sposób klasyczny,
grecko-chrześcijański: jako działanie na rzecz dobra wspólnego. A cóż może
być większym dobrem wspólnym niż zapanowanie praw Bożych i oparcie życia
społecznego na prawdziwym pokoju i sprawiedliwości? Wszyscy katolicy,
którzy w taki lub inny sposób zajmują się polityką — a jest ich
przecież także w naszym środowisku bardzo wielu — powinni mieć zawsze w pamięci
te słowa św. Piusa X o „stronnictwie porządku”.
Dalej
autor encykliki wyjaśnia, że „naprawić wszystko w Chrystusie” oznacza tak
naprawdę „nawrócić ludzi do posłuszeństwa Bożego”, czyli „pod panowanie
Chrystusa”, zaś jedyną drogą prowadzącą w tym kierunku jest Kościół. Nasze
zadanie — mówił nowy papież do biskupów całego świata — sprowadza się do tego,
„abyśmy ludzkość, która błąka się poza mądrością Chrystusową, zawrócili do
posłuszeństwa Kościołowi; Kościół zaś odda ją Chrystusowi, Chrystus wreszcie
Bogu”.
Dlatego
„konieczne jest dołożyć wszelkich starań, aby wszelkimi środkami i wysiłkami
wykorzenić zupełnie ten okropny i przerażający występek, cechujący nasze
czasy, że człowiek przywłaszcza sobie miejsce należne Bogu, przywrócić
odwieczną godność najświętszym prawom i radom Ewangelii; podnosić wysoko
prawdy głoszone przez Kościół i streszczające jego naukę o świętości
małżeństwa, o wychowaniu i nauczaniu młodzieży, o władaniu i używaniu
dóbr doczesnych, o obowiązkach względem tych, którzy zarządzają sprawami
publicznymi; przywrócić wreszcie należną równowagę między różnymi warstwami
społecznymi, odpowiednio do praw i ustaw chrześcijańskich”.
Pozwoliłem
sobie zacytować ten dłuższy fragment encykliki, gdyż stanowi on w gruncie
rzeczy program owego „stronnictwa porządku”, czyli „stronnictwa tych, którzy
trzymają z Bogiem”. Oczywiście szczegółowe rozwiązania dotyczące polityki
rodzinnej, edukacyjnej, społecznej, gospodarczej itd. powinni tworzyć
ludzie kompetentni w tych dziedzinach, ale jedno jest pewne: rozwiązania
te nie mogą być sprzeczne z nauczaniem Kościoła. To kolejna ważna rada nie
tylko dla działaczy politycznych, ale tak naprawdę dla nas wszystkich, bo
wszyscy przecież uczestniczymy w różnych dziedzinach życia publicznego: od
gospodarki, przez oświatę, kulturę, po medycynę czy prawo. Katolik jest
katolikiem wszędzie i zawsze — czymkolwiek się zajmuje i gdziekolwiek
jest obecny. Nie można być katolikiem tylko w kościele czy we własnym
domu, a w pracy, w szkole, w sądzie czy w urzędzie
zachowywać „neutralność światopoglądową”.
Kolejny
fragment encykliki św. Piusa X dotyczy kapłanów, których rola w Kościele
jest pierwszoplanowa, gdyż to oni kształtują Chrystusa w wiernych. Dlatego
sami powinni być kształtowani na wzór Chrystusa, czemu ma służyć formacja duchowna
w seminariach. Nowy papież — znów przypomnijmy, że był to rok 1903 — apelował
do biskupów, by „dobrze urządzili seminaria i nimi kierowali, aby w nich
jednocześnie kwitła czystość nauczania obok świętości obyczajów”. Ojciec Święty,
który niedługo potem okazał się wielkim pogromcą modernizmu w Kościele,
szczególnie podkreślał ową „czystość nauczania” oraz konieczność ochrony
młodych księży przed „nową i zwodniczą nauką”. Wskazywał też na
pierwszeństwo poświęcania się potrzebom dusz przed innymi rodzajami aktywności
kapłanów, na przykład badaniami naukowymi.
„Iluż
to jest z pewnością takich, co nienawidzą Chrystusa, brzydzą się Kościołem
i Ewangelią, więcej z powodu nieświadomości, aniżeli ze złości” — pytał
retorycznie św. Pius X, wyciągając stąd wniosek, iż „niepodobna
przypuścić, że wiara słabnie z postępem wiedzy, ile raczej z nieoświecenia,
tak że gdzie większa nieświadomość, tam też się spostrzega szersze odstępstwo
od wiary”. Stąd niesłabnąca aktualność słów Chrystusowych: „Idąc tedy,
nauczajcie wszystkie narody”. Słów, które zostały skierowane do apostołów, ale
stanowią nakaz obowiązujący wszystkich kapłanów aż do końca czasów, a jeszcze
szerzej — wszystkich wyznawców Chrystusa, powołanych przecież do apostolstwa.
Apostolstwo
nasze zaś musi być oparte na miłości, ponieważ nie pociągnie dusz do Boga
„gorliwość zgorzkniała”, a „surowe gromienie błędów, gwałtowne karcenie
wad prowadzi nieraz raczej ku szkodzie, aniżeli ku pożytkowi”. Święty Pius X
idzie jeszcze dalej, wzywając, by z miłością chrześcijańską podchodzić do
tych, których „stosunki towarzyskie, uprzedzenia, cudze rady i przykłady,
a wreszcie nieszczęsne względy ludzkie” popchnęły „do obozu bezbożnych”,
gdyż „wola ich jednak nie jest jeszcze tak zepsuta, jak to w siebie wmówić
pragną”.
To
ważne słowa, może szczególnie ważne w naszym środowisku, gdzie tak często
pojawia się gorliwość, ale niestety często jest to „gorliwość zgorzkniała”,
wyrażająca się głównie bezpardonowym potępianiem nie tylko zepsucia tego
świata, kryzysu w Kościele, upadku narodów chrześcijańskich, lecz w równym
stopniu konkretnych ludzi: duchownych, polityków, dziennikarzy, artystów, a nawet
sąsiada zza płotu czy z ławki w kościele. Taka gorliwość rzeczywiście
nie jest w stanie nikogo nawrócić, za to wielu może zrazić nie tylko do
nas osobiście, ale do całego ruchu Tradycji Katolickiej. Nie możemy bowiem
zapominać, że nawracać mamy tych, którzy są daleko od Chrystusa i Bożych
przykazań, dlatego nie wolno nam przekreślać nikogo, choćby był najgorszym
łotrem, złoczyńcą, zbrodniarzem lub wrogiem Pana Boga. Właśnie o takie
dusze toczy się najostrzejsza walka i nawrócenie każdej z nich
stanowi ogromne zwycięstwo Kościoła.
Nasze
apostolstwo polegać bowiem musi w pierwszym rzędzie na dawaniu przykładu.
Głupotą byłoby naśladowanie świadków Jehowy czy innych pseudochrześcijańskich
sekt, których członkowie chodzą od domu do domu albo nagabują przypadkowych
przechodniów na ulicy i usiłują ich przekonać do swoich „nauk”. My,
katolicy, musimy przede wszystkim dawać przykład, który inni — daj Boże — zechcą
naśladować. Przykład nie tylko obecności w kościele — bo tu jakże łatwo
popaść w faryzeizm — ale życia codziennego: w rodzinie, w pracy,
w szkole, nawet w sklepie czy w autobusie. Wszędzie i w każdej
chwili mamy okazję, by uświęcając samego siebie, zachęcać innych do uświęcenia.
Trzeba tylko kierować się miłością — miłością bliźniego, a nie własną — nawet
wobec tych, którzy są naszymi nieprzyjaciółmi czy prześladowcami. „Złorzeczą
nam, a błogosławimy, prześladowanie cierpimy, a znosimy” — cytował
św. Pius X słowa św. Pawła.
Pierwsza
encyklika wielkiego papieża kończy się właśnie apelem o dawanie przykładu
życia chrześcijańskiego, w czym istotną rolę mogą odegrać rozmaite
stowarzyszenia skupiające katolików. Życzeniem św. Piusa X było, żeby
takie organizacje „do tego najpierw i przede wszystkim dążyły, aby ci, co
do nich wstępują, ustawicznie wiedli żywot chrześcijański”. Nie muszę dodawać,
jak fundamentalna to wskazówka także dla nas, tercjarzy Bractwa. „Tego rodzaju
wspaniałe przykłady tylu szermierzy Chrystusowych daleko będą dzielniejsze do
poruszenia umysłów i do ich porwania, aniżeli wymowa i subtelność
rozpraw” — stwierdził dalej autor encykliki. Dlatego najwyższy czas kończyć ten
referat, który był tylko nieśmiałą próbą współczesnego odczytania tego
wspaniałego i jakże ważnego dokumentu.