PO CO CHRYSTUS PAN ZAŁOŻYŁ KOŚCIÓŁ?
Na to pytanie znajdujemy w
katechizmie kard. Gasparriego następującą odpowiedź: „Jezus
Chrystus ustanowił Kościół po to, aby dalej pełnił w świecie
Jego zadanie, aby mianowicie w Kościele i przez Kościół aż do
skończenia świata ludziom były przydzielane owoce Odkupienia,
dokonanego na krzyżu”. Wzbogaceniem tej odpowiedzi niech będzie
fragment jednego z kazań ks. Piotra Semenenki (1814-1886), najpierw
młodziutkiego powstańca listopadowego, później radykała-emigranta
politycznego, a po nawróceniu kapłana, współzałożyciela i
przełożonego Zgromadzenia Zmartwychwstania Pańskiego:
„Pierwsze zelżenie Boga i
Chrystusa w Kościele jest zaprzeczenie i wyśmianie tej prawdy, że
Kościół jest nieomylny. Co to jest nieomylność Kościoła? W
swojej podstawie jest to twierdzenie, że Bóg Sam Swoją powagą
mówi przez Kościół. Qui vos audit, Me audit – „Kto was słucha
Mnie słucha”. W przedmiocie swoim i treści nieomylność Kościoła
znaczy, że to, co on daje, jest istotna prawda, prawda Boża,
Bóg-Prawda. W skutku i sankcji swojej nieomylność Kościoła jest
to postawienie jego jako sędziego nad wszelką nauką i słowem
ludzkim – on jest najwyższy, a pośrednio rzecz uważając, jedyny
na ostatku trybunał Prawdy na ziemi. To znaczy ono: Docete omnes
gentes! – „Nauczajcie wszystkie narody!”. Tym charakterem
namaścił Chrystus Swój Kościół, taką mu dał pierwszą władzę.
Czyż mam teraz kreślić przed
wami obraz wszystkich zaprzeczycieli, a potem wszystkich lżycieli
Kościoła w tym jego pierwszym charakterze? Mój Boże, a toć by
dzień minął, a ja bym ich nie przeliczył! To naprzód wszystkie
herezje; a ileż, ile ich było! To następnie wszystkie filozofie, a
tych znowu jakaż liczba nieskończona, a jaka rozmaitość, jaka
nareszcie niesforność! Rzecz przecie wiadoma już w starym świecie,
że nie ma zdania tak szalonego, którego by jakiś filozof za prawdę
nie ogłosił. A czyż nie dosyć samych heretyków i samych
filozofów, ażeby dostatecznie zelżyć Prawdę Bożą w Kościele?
Mogę już nie patrzyć na idących za nimi uczonych wszelkiego kroju
i kopyta, na nauczycieli jednookich, różnookich lub bezokich, na
mędrków lub półmędrków, na zarozumialców im szaleńczych, tym
zarozumialszych – jednym słowem, na wszystkich synów Adama i Ewy,
którzy się mają za nieomylnych! A któż z tego rodzaju nie ma się
za nieomylnego? Powtarzam, kto z ludzi nawet za nieomylnego się nie
ma? Wprawdzie my skromniejsi, sprowadzamy to do drobiazgów, ale
tamci? Ale heretycy? Ale filozofowie? Oto cała zgraja tych
nieomylnych otoczyła i otacza Kościół, i śmieje się z niego, że
to on ma być nieomylny! Zaiste, na głowę jego, oczy i oblicze
zarzucili brudną i ciemną szatę, i szydzą, i plwają, i dają mu
policzki, i każdy woła: Ach, to ty masz być nieomylny?! Otom cię
uderzył w policzek, dowiedźże mi, dowiedź, w czym ja się
pomylił. Prorokuj, ty drugi Chryste, za twym Mistrzem pierwszym!
Dusze kochające, zapłaczmy miłośnie nad tym zelżeniem Kościoła, ale szczególnie nad zaślepieniem tych zarozumialców. I niech miłość nasza obróci się do tych, co jeszcze tak daleko nie doszli i do każdej duszy zarozumiałej w sobie, mającej się za nieomylną, choćby w drobiazgach, i zawołajmy do niej: Duszo, strzeż się, trzykroć, dziesięciokroć, stokroć, strzeż się. Powiedz, gdzie jest i jaka twoja wiara? Powiedz, jakie jest twoje wyobrażenie o Bogu, o Jego naturze, o Osobach, o Wcieleniu, o początku wszechrzeczy, o duszy, o życiu przyszłym, o piekle, o szatanie, a nawet powiem z umysłu raz jeszcze, że mi szczególnie o piekło i o szatana chodzi. Co myślisz? Czyś nie heretyk? Czyś nie samozwaniec filozof? Strzeż się a słuchaj dusz kochających Kościół dla Boga, a Boga w Kościele tylko. One ci mówią: Daj pokój wszelkiemu samomędrkowaniu, wszelkiemu rozumactwu na własną rękę, oprzyj się na wierze, na wierze tylko! Każda myśl twoja niech będzie podług nauki Kościoła, bo wszelka różnica jest przepaścią, której nic zapełnić nie może. Uciekaj co prędzej z tej innej drogi, póki czas! I stań mocno na gruncie wiary. Tylko wiara ocalić cię może. Inaczej i ty tam zajdziesz, gdzie inni: będziesz lżył i Kościół, i Chrystusa, i Boga.
Drugie zelżenie Boga i Chrystusa
w Kościele jest zaprzeczenie i wyśmianie tej prawdy, że Kościół
przez Sakramenta Święte daje łaskę Bożą i siłę potrzebną do
życia moralnego, to jest daje Boga jako Dobro. Co to jest życie
przez Sakramenta i przez łaskę? Pole to obszerne, bym je z wami
całe zwiedził. Ograniczam się do Sakramentu Ciała i Krwi Pańskiej
i potrzebnej ku temu Spowiedzi. Tu doprawdy Kościół daje życie.
Jeżeli tam był Ojcem, tu doprawdy staje się Matką: oczyszcza,
pielęgnuje, karmi, uzdrawia i znowu karmi, daje zdrowie i życie.
Tym drugim charakterem namaścił Chrystus Swój Kościół, dał mu
tę drugą władzę, kiedy powiedział: Baptisantes eos –
„Chrzcijcie je”. Ale teraz znowu musiałbym pokazać
zaprzeczycieli i lżycieli tego charakteru i władzy Kościoła.
Niewiele potrzebuję mówić. To wszyscy grzesznicy, którzy nie chcą
żyć według prawa moralnego, jakie w imieniu Boga Kościół
podaje; a mogę ich jednym słowem wszystkich ogarnąć: to ci, co
ani na Wielkanoc do Sakramentów nie przystępują. Nie są to
zwykle zarozumialcy, jak tamci pierwsi, więc i nie w ten sposób
bluźnić i lżyć będą. Są to ludzie skądinąd poczciwi, jak to
mówią, niby dobrego, a przynajmniej miękkiego serca, ale co ich
psuje, to cel ich życia. Celem ich życia jest pociecha, zabawa,
nasycenie się; nie znają dobra Bożego, nie smakują w Chlebie
Niebieskim, nie czują pociech i obcowania z Bogiem, więc rzucają
się na ślepo w materię, w ciało, w uroki i czary natury. Zły to
chleb, zdradziecka pociecha, fatalny urok! Jak raz w swój wir
porwie, człowiek staje się coraz żarłoczniejszym, coraz bardziej
pijanym, coraz mniej nasyconym, trzeba podwajać dozy i znowu
podwajać, trzeba coraz częściej się upijać, coraz dłużej
tracić przytomność, nareszcie biedny nędzny czek staje się
zupełnie bezprzytomny, szalony, wściekły. Mój Boże, on też tak
samo kończy: bez przytomności stał się bydlęciem i umiera jak
bydlę. Lecz póki miał przytomność, to się śmiał. Cechą tych
ludzi śmiać się ze wszystkiego! Śmiał się szczególniej z
Kościoła: z jego postów, z jego pokuty, spowiedzi, nabożeństwa,
z tak nazywanych przez niego dewotów i dewotek, świętoszków i
świętochnych; daj Boże, aby się nie był śmiał z czegoś
świętszego jeszcze! To wszystko miał za wymysły, za dziwactwa, za
głupstwa, za jedno wielkie głupstwo! I bluźnił, i lżył póki mu
starczył ostatek zdrowia i ostatek przytomności. Mój Boże, iluż
na tym świecie jest takich Herodów! Otaczają Kościół dokoła,
rzucają na niego szatę płową obelg swoich i chcą go całego
zakapturzyć i stroją z niego swoje igrzysko; chcą go wprowadzić
do szyderczego tańcu i mieć z nim swoją brudną, zwierzęcą
uciechę.
Tu się znowu do was zwracam,
dusze kochające Kościół. Oddajmy mu razem cześć naszą i
miłość, a potem razem obróćmy się do dusz, co dosyć jeszcze
nie kochają Kościoła, ale zarazem jeszcze go nie lżą. O duszo
chwiejna, miękka, zmysłowa, już może nieraz pijana zabawą,
nieraz odurzona wirem, którym się kręcisz koło samej siebie, i
szukająca upicia się i odurzenia pociechą i przyjemnością.
Duszo, gdzie twoja wiara? To wszystko zwodnicze, ty z nicestwem się
bawisz, ty ze śmiercią wchodzisz w taniec! Duszo, wierz, że twoje
dobro jest tylko w Kościele, tam twoja prawdziwa pociecha, tam twoje
życie. Wierz i z miłością do Kościoła się udaj, do tej Matki
najczulszej, ona cię oczyści, nakarmi i popieści, i pocieszy, da
ci prawdziwe dobro, życie i zbawienie. Duszo, spiesz się, póki
czas! Bo inaczej i ciebie czeka smutny koniec. Inaczej i ty zaczniesz
śmiać się i lżyć Kościół, Chrystusa, Boga i skończysz bez
przytomności i bez rozumu!”1.
cdn.
cdn.
(zachowano bez zmian styl i
pisownię)
1
ks. Piotr Semenenko, Kazania o męce i śmierci Pana Jezusa,
Of. Wyd. Viator Warszawa 2001, s. 114-117.