trzecizakonfsspx.blogspot.com jest stroną Trzeciego Zakonu Bractwa Kapłańskiego świętego Piusa X w Polsce.
Znajdują się na niej najważniejsze informacje z życia naszej Duchowej Rodziny, intencje modlitewne oraz listy Duchowego Ojca, rozważania, biuletyny i wykłady. Intencje modlitewne obowiązują od każdego pierwszego dnia miesiąca.

sobota, 31 października 2015

Rozważanie na miesiąc LISTOPAD



DUSZOM ZBOLAŁYM…
(ks. Ludwik Niedbał, Duszom zbolałym, Księgarnia i Drukarnia Katolicka Katowice 1933)

Gdy rzucimy okiem ducha na zaranie dziejów ludzkości, otwiera się przed nami cudny widok rozkosznej krainy rajskiej, zamieszkanej przez człowieka wolnego od wszelkiej nędzy i boleści, o duszy odzianej w szatę nadprzyrodzoną sprawiedliwości i świętości, nie splamionej żadną namiętnością – o ciele pięknym, pełnym młodzieńczej siły, którą na zawsze podtrzymywać miał pokarm z drzewa życia. Żył w ciągłym obcowaniu z Bogiem, wyposażony ponadto hojnie w przyrodzone dary bystrego umysłu, którym wnikać miał w myśli Boże, i silnej woli, którą z własnej decyzji miał ukochać zamiary Stwórcy – i  w ten sposób wewnętrznie i zewnętrznie, umysłem, słowem i czynem głosić chwałę Pana.

Lecz dlatego właśnie potrzeba było, aby był doświadczany. Człowiek był obrazem Boga, był panem stworzenia, niekrępowany w postanowieniach swych, nieśmiertelny, niezdolny do cierpień. Rozum jego głęboko był zanurzony w pełni wiadomości i mądrości Bożych, jego wola węzłem świętym złączona w najczystszej harmonii z wolą Boga, był szczęśliwy i święty, podobny do Stwórcy, prawie równy aniołom.

Tylko więzy posłuszeństwa miały mu przypomnieć, że Bóg jest Panem, którego łaskawości zawdzięczał wszystko, czym był, i co posiadał, i jedynie obowiązek posłuszeństwa był dla niego przestrogą, iż człowiekiem tylko był, nie Bogiem. Wobec jego bezgranicznej, przez żadne stworzenie nie ukróconej wolności i godności władczej, wyraźny nakaz Boży wymagał od niego posłuszeństwa dla posłuszeństwa samego, jako wyrazu i pokornego uznania zależności od Boga; jako aktu hołdowniczego, którym miał przyznać, że tylko Bóg jest  Stwórcą i Panem, początkiem i celem jego.

Posłuch wobec nakazu Bożego był więc właściwym aktem kultu sprawowanego przez człowieka, był jego religią. I odwrotnie, z przekroczenia nakazu narodzić się musiało ubóstwienie własne człowieka, i tym samym stanowcze zerwanie z Bogiem. Święty Jan Chryzostom w jednej ze swych homilii powiada: „Jak wielki, szczodry pan, który piękne swe pałace oddawszy słudze do użytku, nie żąda za nie stosownej zapłaty, lecz wymaga tylko uznania swej władzy zwierzchniej, by sługa zawsze pamiętał, że nie on jest panem tych wspaniałości, ale że zawdzięcza ich użytek jedynie dobroci i hojności właściciela, tak Bóg postąpił z człowiekiem. Złożywszy cały świat widzialny u stóp jego, drogocennymi skarbami niewidzialnymi obsypawszy go, zakazał mu jedynie owocu z jednego drzewa, aby człowiek nie uniósł się pychą i nie sądził, że wszystko, na co spoglądają jego oczy, własnością też i dziełem jego jest”.

Pierwszy więc zakaz Stwórcy wobec pierwszego człowieka nie był niczym innym, jak inną formą dogmatu fundamentalnego wszelkiej religii i moralności, synonimem wielkiego przykazania, ogłoszonego na Synaju i przez Chrystusa Pana potwierdzonego, które brzmi: „Będziesz miłował Pana, Boga swego ze wszystkiego serca swego, i ze wszystkiej duszy swej, i ze wszystkiej myśli swojej” (Mt 22, 37). Jednak człowiek nie wytrwał w próbie, którą mu Bóg nałożył, i stał się obcym wysokiemu powołaniu swemu, tajemniczemu królestwu łaski, w którym go Stwórca postawiał. A ponieważ Adam nie był jednym z ludzi tylko, lecz głową i przedstawicielem całego rodzaju ludzkiego, osobnikiem i rodzajem równocześnie, upadek jego nie był upadkiem osobistym tylko, indywidualnym, lecz upadkiem całego rodzaju, który wedle najmiłościwszych zamiarów Bożych miał po pierwszym rodzicu wziąć w spadku nie tylko dary fizyczne, ale także duchowe wraz ze świętością i sprawiedliwością, do jakiej Stwórca wyniósł pierwszych rodziców.

W Adamie upadł więc cały rodzaj ludzki, i dzieje pierwszego grzechu są zarazem dziejami każdego grzechu, dziejami grzechu w ogóle. Zaczęło się i zaczyna wyuzdanym popędem samowoli, chęcią dorównania Bogu, a skończyło się i kończy na chuciach niskich, na wyuzdaniu zmysłów, na poniżeniu i zezwierzęceniu całego człowieka. Pierwszy grzech był pychą, nieposłuszeństwem, niewiarą, niewdzięcznością, pogardą Boga, był grzechem – jak pisał św. Augustyn – „niewymownie wielkim”, tym większym, im wyższy był umysł pierwszych rodziców, im czystsza była ich dusza, im hojniejsze były dobrodziejstwa od Boga otrzymane, im cięższa była zagrożona kara, im przedziwniejszy był wysoki poziom, do którego ich wzniosła łaska.        

Dlatego też skutki grzechu były straszne. Darami nadprzyrodzonymi wywyższona i uświęcona dusza wywierała dotychczas wpływ przemożny na ciało i całą naturę ludzką. Teraz zaś przylgnęła do prochu i uległa bezwładowi, jak ciało upada i ulega bezwładowi, gdy dusza z niego uchodzi. Łączność jej z Bogiem została zerwana, utracona łaska i przyjaźń Boża. Z dziedziców królestwa niebieskiego Adam i potomstwo jego stali się niewolnikami węża. Dusza, zamiast podnosić człowieka, doznaje poniżenia i wbrew przeznaczeniu swemu, wbrew odwiecznej woli Stwórcy, służy bardzo często grzechowi, zamiast być narzędziem i sługą świętości. Jej dary przyrodzone w znacznej mierze doznały upośledzenia, umysł i wola osłabły, i pierwsi rodzice, wygnani z raju, ucisk wielki odtąd ponosić musieli, ucisk ciężkiej pracy, ucisk ciężkich cierpień, ucisk gorzkiej śmierci.

I przewala się od tego czasu po nieszczęsnej ziemi naszej szeroki a rwący potok biedy, nędzy, goryczy i tysięcznych uciążliwości. Jak straszliwie gnębią ludzkość choroby fizyczne i psychiczne, jak groźnym i bolesnym memento jest grób! Jakież przepaści zepsucia, złośliwości, demonicznej nienawiści, jakie otchłanie kłamstwa, obłudy, żądzy krwi i zgorszenia przedstawiają dzieje ludzkości przerażonemu oku naszemu! Łzy płyną nieustannym strumieniem, cała droga, którą człowiek kroczy od czasu zamknięcia się bram rajskich już tyle tysięcy lat, i która skończy się dopiero  w ostatni dzień, zamykający historię świata, zasłana jest  boleśnie raniącym cierniem. I nie ma człowieka, który by wolny był od utrapień i ucisku; nie uwalniają od nich ani bogactwo, ani sława, ani nauka, ani sztuka, ani powodzenie zewnętrzne. Gdybyśmy zajrzeć mogli do serc i sumień ludzi pozornie szczęśliwych, jakiż smutek bolesny, jaka trwoga i rozpacz przedstawiłyby się niejednokrotnie naszym oczom!

Życie przygniata ciężarem swym nawet cnotę i świątobliwość. Olbrzymi zaiste musi być dług ludzkości, skoro Bóg żąda od niej spłaty tak niezmiernie twardej i łzawej. Lecz nie może być inaczej. W obecnym porządku świata cierpienie jest nieuniknione, jest koniecznym następstwem niedorozwoju naszej natury, następstwem naszych upadków moralnych, naszej ułomności i naszych grzechów. Każdy człowiek musi na ziemi przejść swoją Golgotę, a wszystko zależy od tego, w jakim duchu ją przejdzie. Gdy w sercu nie ma wiary ani ufności, udręki moralne i fizyczne stają się nieznośnymi i kończą się rozpaczą. Ulgę i ukojenie znajdzie ten tylko, który szuka ich tam, gdzie ich szukać trzeba, nie u ludzi, ani w pociechach i upojeniach, jakie świat dał może.

W osobie po Zbawicielu najświętszej i najdostojniejszej, córce Joachima i Anny, wszystkim duszom zbolałym i przeżyciami zgnębionym przyświeca przedziwnym blaskiem wzór wzniosłej, cichej cierpliwości w doświadczeniach, jakimi życie Jej przepełnione było. Jak niewymownie ciężkim i bolesnym musiały one duszę Jej przytłaczać brzemieniem, skoro Kościół św. do Niej odnosi słowa proroka: „Komu cię przyrównam, albo komu cię podobną uczynię, Córko Jerozolimska? Z kim cię porównam, aby cię pocieszyć, panno, Córko Syjońska? Bo wielka jest jako morze żałość twoja” (Treny 2, 13); „Napełnił mnie gorzkością, napoił mnie piołunem” (Treny 3, 15) i „O, wy wszyscy, którzy idziecie przez  drogę, obaczcie a przypatrzcie się, jeśli jest boleść, jako boleść moja!” (Treny 1, 12).

Co Kościół św. tu w ogólnych słowach o Maryi głosi, poznajmy w szczegółach życia Jej, i  uczmy się znosić nędzę tego świata z pokorą i cierpliwością, skoro nawet Ona, uprzywilejowana od Boga jak nikt inny, dźwigała przez całe życie niezmiernie większy ciężar, aniżeli nam przypada w udziale.