LAUDETUR IESUS
CHRISTUS!
Drodzy Tercjarze i Postulanci!
W dniu 25 marca 2015 roku
będziemy obchodzili 24. rocznicę śmierci śp. abpa Marcela
Lefebvre’a. Z tej okazji proszę byście przypomnieli sobie kazanie jakie
wygłosił ks. Franciszek Schmidberger FSSPX podczas żałobnej Mszy św. za
duszę naszego Założyciela w dniu 2 kwietnia 1991 roku.
Serdecznie Was wszystkich pozdrawiam i polecam modlitwie wstawienniczej
św. Piusa X.
Wasz duszpasterz,
ks. Marian Kowalski
* * *
ECCE SACERDOS MAGNUS
kazanie wygłoszone
przez ks. Franciszka Schmidbergera FSSPX podczas Mszy żałobnej za duszę
śp. abpa Marcelego Lefebvre’a 2 kwietnia 1991 roku
Gromadzimy się tu, wokół
doczesnych szczątków naszego ukochanego Ojca, naszego Założyciela i wieloletniego
Przełożonego Generalnego; wokół biskupa, który pozostał wierny swej misji
nauczyciela i pasterza jednego, świętego, katolickiego i apostolskiego
Kościoła; wokół niestrudzonego misjonarza i ojca nowego pokolenia kapłanów;
wokół człowieka, który uratował Najświętszą Ofiarę Mszy w jej autentycznym
i czcigodnym rycie rzymskim; wokół bojownika o społeczne panowanie
naszego Pana Jezusa Chrystusa. „Oto kapłan wielki, którego życie podobało się
Bogu i który okazał się sprawiedliwym. Nie ma nikogo mu podobnego w przestrzeganiu
prawa Najwyższego”. Zgromadziliśmy się tu razem, osieroceni i pogrążeni
w głębokim żalu i łzach, ale również pełni chrześcijańskiej nadziei
oraz podziwu wobec życia tego chrześcijanina, kapłana i biskupa.
Moi bracia w kapłaństwie
i ja sam dziękujemy wam, drodzy wierni, że przybyliście z czterech
stron świata, by oddać ostatnią posługę temu nadzwyczajnemu człowiekowi naszych
czasów. Przed przypomnieniem jego życia pozwolę sobie podać wam kilka
szczegółów dotyczących ostatnich tygodni i dni życia naszego drogiego Arcybiskupa.
7 marca, we wspomnienie św. Tomasza
z Akwinu Arcybiskup odprawił w Ecône Mszę za przyjaciół i dobrodziejów
z Valais i wygłosił dla nich konferencję na temat sytuacji w Kościele
oraz naszych obowiązków prowadzenia walki i starań o zachowanie
źródeł chrześcijańskiego życia. Ból żołądka nie pozwolił mu uczestniczyć
w kolacji. Następnego dnia odprawił swą ostatnią Mszę św. i pomimo
bólu, wyjechał natychmiast do Paryża na spotkanie z przywódcami
tradycjonalistycznych grup dyskusyjnych. W trakcie podróży jego stan
zdrowia gwałtownie się pogorszył. Spędziwszy pierwszą część nocy z piątku
na sobotę w hotelu, o świcie powrócił do Ecône wraz ze swym szoferem,
p. Borgeatem. Na swe własne życzenie został przewieziony do szpitala w Martigny.
Początkowo lekarze uważali, że ma infekcję jelitową i podali mu kroplówkę.
W poniedziałek 11 marca po
południu odwiedziłem go po raz ostatni. Był w dobrym nastroju i ból
trochę zelżał. „To niesprawiedliwe — powiedział pielęgniarce — że nie dostałem
nic do jedzenia i to pomimo, że płacę tyle samo [co inni]. Robicie na mnie
dobry interes”. Następnie zwracając się do mnie, powiedział z uśmiechem:
„Prosiłem ks. Simoulina, żeby przygotował kryptę. Bardzo chciałbym mieć
tak piękną śmierć jak moja siostra Joanna”. Potem powiedział: „Zadzwonię po
ciebie”, czyniąc bez wątpienia aluzję do swoich ostatnich chwil. Przedstawiłem
mu najnowsze wiadomości na temat Bractwa, których wysłuchał z wielkim
zainteresowaniem. Mówiłem zwłaszcza o projekcie utworzenia nowych
[regionalnych] domów generalnych, wymieniając zalety tego rozwiązania. „Niech
Bóg błogosławi ten projekt” — powiedział. Po tych słowach opuściłem go.
Wieczorem tego samego dnia ks. Simoulin na życzenia Arcybiskupa udzielił
mu ostatniego namaszczenia.
15 marca lekarze, po badaniu tomografem,
stwierdzili istnienie dużego nowotworu. Konieczna była operacja. W niedzielę
Męki Pańskiej Arcybiskup był w stanie po raz ostatni zjednoczyć się
sakramentalnie z Żertwą Eucharystyczną, składaną na naszych ołtarzach.
Operacja została przeprowadzona rankiem 18 marca i miała zupełnie normalny
przebieg. Usunięte zostały trzy duże cysty, których rakowy charakter wykazały
późniejsze analizy. Parę dni później pojawiły się problemy z sercem
i odtąd pacjent przebywał na oddziale intensywnej terapii. W sobotę
po niedzieli Męki Pańskiej Arcybiskup powtórzył w obecności ks. Simoulina,
że ofiarował swe cierpienia w intencjach Bractwa i Kościoła. Były to
praktycznie jego ostatnie słowa. Rano w Niedzielę Palmową gorączka wzrosła
do 39 stopni. Obniżyć ją mogły jedynie silne antybiotyki. Arcybiskup
pozostawał świadomy, ale tej niedzieli stracił zdolność mówienia. Tego wieczoru
ks. Simoulin odwiedził go około 19.00. Stan chorego był bardzo
poważny. Około 23.00 szpital poinformował Ecône, że Arcybiskup właśnie
miał atak, prawdopodobnie był to zator płucny. Całe seminarium zgromadziło się
w kaplicy. Ksiądz Simoulin powrócił do szpitala i odmawiał przy łóżku
Arcybiskupa modlitwy za umierających. Pacjent był w śpiączce. Około 1.15
w domu generalnym zadzwonił telefon. Ksiądz Laroche poinformował nas, że
Arcybiskup jest w agonii. Cała wspólnota zgromadziła się w kaplicy,
a ja natychmiast wyjechałem do Martigny, gdzie przybyłem o 3.15.
Arcybiskup był podłączony do respiratora, ale jego funkcje życiowe powoli
zanikały. Około 3.30 lekarze stwierdzili śmierć. W ostatniej posłudze
miłości zamknąłem oczy naszego umiłowanego Ojca.
Jeśli przyjrzymy się jego
przebogatemu życiu, to dostrzeżemy w nim dogłębne i autentyczne
naśladowanie naszego Pana Jezusa Chrystusa w różnych okresach Jego życia,
zwłaszcza w Jego najwyższym Kapłaństwie i Ofierze Kalwarii. Trzy
funkcje tego Bożego człowieka dobrze oddają trzy motta, świecące jak pochodnie
na drodze jego życia: Credidimus caritati
— „Zawierzyliśmy miłości”, Instaurare
omnia in Christo — „Odnowić wszystko w Chrystusie” i Accepi quo et tradidi vobis — „Przekazałem
wam to, otrzymałem”.
Accepi quo et tradidi vobis. Funkcja nauczania
Arcybiskup żył całkowicie
przeniknięty światłem wiary, z której czerpał doktrynę wykładaną podczas
niezliczonych konferencji, rozmów duchowych i kazań. Był przepełniony
tajemnicą Trójcy Przenajświętszej oraz tajemnicą działania Ducha Świętego
w Kościele i w duszach. Całe jego życie skierowane było ku
tajemnicy Jezusa Chrystusa, ku tajemnicom wcielonego Słowa, ukrzyżowanego
i zmartwychwstałego Pana i Zbawiciela, najwyższego Kapłana Nowego
Przymierza i Ofiary naszych ołtarzy. Najświętsza Dziewica Maryja i doktryna
o Jej Boskim macierzyństwie, niepokalanym poczęciu, wiecznym dziewictwie
i wolności od wszelkich grzechów, wniebowzięciu z ciałem i duszą
do nieba, była dla niego jedyną drogą ku tajemnicy Zbawiciela. Mistyczna
Oblubienica Chrystusa — Kościół święty, z Biskupem Rzymu, był w jego
oczach więcej wart, niż wszystko inne na tym świecie. W świetle Sumy teologicznej św. Tomasza
z Akwinu nauczał prawd wiary, którą kochał i wyjaśniał przez całe swe
kapłańskie i biskupie życie. Pod kierownictwem tego wielkiego doktora
Kościoła napisał swą ostatnią książkę — Podróż
duchowa.
Uważał wierność za swój
największy obowiązek, zgodnie ze słowami Ewangelii: „Kto by więc rozwiązał
jedno z tych przykazań najmniejszych i tak ludzi nauczał, będzie
zwany najmniejszym w królestwie niebieskim” (Mt 5, 19). Uważał
siebie jedynie za echo, za głos Kościoła, soborów oraz nauczania papieży. To przez
jego usta Pius VI potępiał rewolucję francuską i tak zwane prawa
człowieka. To przez niego Pius IX ponownie w naszych czasach zabrał
głos, by potępić wolność religijną jako nikczemność, jak to uczynił w swej
encyklice Quanta cura. To za jego
przyczyną ożył w naszych czasach Syllabus,
piętnując aggiornamento Kościoła,
jego dostosowanie do współczesnych błędów i ducha świata. Wielkie
encykliki Leona XIII były stale na jego ustach, jak gdyby papież ten przemawiał
do nas osobiście. Przemawiał przez niego jednak przede wszystkim
św. Pius X, potępiając ponownie w latach 70. i 80.
modernizm i nowy Sillon, które
sieją dziś zniszczenia większe, niż za pontyfikatu tego papieża. Po roku 1960
żaden biskup nie obstawał tak stanowczo jak on przy doktrynie encykliki Quas primas Piusa XI o społecznym
panowaniu Zbawiciela. Nikt inny nie zwalczał komunistów z podobną mu
energią, zgodnie z żądaniem encykliki Divini
Redemptoris, nazywającej ich głównymi wrogami chrześcijaństwa i odrzucającej,
jako niemożliwą, wszelką z nimi współpracę. To samo można powiedzieć
o jego stosunku do masonerii. Słuchał uważnie ostrzeżeń Piusa XII
zawartych w encyklice Humani genesis,
przestróg dotyczących nowej filozofii oraz teologii, i przekazywał je
dalej.
Jeśli Kościół jest poprzez
dokumenty papieży i soborów wyrocznią Boga żywego — a bez wątpienia
tak jest — to musimy postrzegać arcybiskupa Lefebvre’a jako wiernego głosiciela
świadectwa o Trójjedynym Bogu w XX wieku. Żył dla dawania tego
świadectwa, dla niego cierpiał i dla niego umarł. W języku greckim
człowieka dającego świadectwo nazywa się martyros.
Ponieważ zachował wierność temu
świadectwu, z konieczności musiał demaskować ducha soboru oraz te teksty
soborowe, które przeciwstawiały się stałemu nauczaniu Kościoła. Musiał więc
wybrać pomiędzy wiernością, będącemu owocem chwalebnego rozwoju, nauczania
Kościoła a porzuceniem tej wierności i przyjęciem soborowych oraz
posoborowych błędów. Dzięki łasce Bożej bez wahania wybrał pierwsze
rozwiązanie, razem z innym wiernym świadkiem — bpem de Castro Mayerem. Deo gratias! Jeśli dziś, na całym
świecie, na wszystkich kontynentach, wzrasta nowe pokolenie apostołów, a wiara
głoszona jest w prawdziwych seminariach, przeoratach, domach
rekolekcyjnych, szkołach, konwentach i klasztorach; jeśli widzimy grupy
młodych katolików i wielodzietne rodziny zgromadzone wokół ołtarza Ofiary
Baranka Bożego, to jest to przede wszystkim owoc wiary tego człowieka — człowieka
o wierze zdolnej przenosić góry. Z małych nasion gorczycy wyrosło
wielkie drzewo, w gałęziach którego przyszły mieszkać ptaki niebieskie.
Credidimus caritati. Funkcja uświęcenia
Jakiej miłości zawierzyliśmy?
Miłości ofiarnej ukrzyżowanej naszego Pana Jezusa Chrystusa, Kapłana i Żertwy.
Pozwólmy w tym miejscu mówić samemu Arcybiskupowi. 4 czerwca 1981 roku
napisał następujące słowa: „Całe Pismo św. koncentruje się wokół krzyża,
wokół odkupieńczej i chwalebnej Żertwy Ofiarnej. Podobnie całe życie
Kościoła skierowane jest ku Ofierze ołtarza. Konsekwentnie, jego zasadniczą
troską jest świętość kapłaństwa. Troska Kościoła koncentruje się na rzeczach
świętych i Boskich. Musi on więc formować tych, którzy udzielają rzeczy
świętych, kapłanów (sacerdos od sacra dans — dawanie rzeczy świętych). To
oni sprawują świętą Ofiarę (sacrificium
— od sacrum faciens, czynienie rzeczy
świętej). Kościół składa w ich „poświęcone” dłonie święte i Boskie
dary, sacramenta, czyli sakramenty. Kościół
uświęca, to znaczy nadaje sakralny charakter osobom chrzczonym, bierzmowanym,
królom, dziewicom, kościołom, kielichom oraz kamieniom ołtarzowym, a wszystkie
te akty uświęcenia dokonywane są jako przedłużenie Ofiary naszego Zbawiciela
i w Jego imieniu”.
W kazaniu wygłoszonym z okazji
złotego jubileuszu swego kapłaństwa w Paryżu
23 września 1979 roku, Arcybiskup rozwinął tę myśl: „Ofiara,
pojęcie ofiary, jest głęboko chrześcijańskie i katolickie. Nasze życie nie
może być pozbawione ofiary, od kiedy nasz Pan Jezus Chrystus, sam Bóg, stał się
człowiekiem takim jak my i powiedział: «Pójdźcie za mną, a Ja was
wyzwolę». On, który dał nam przykład śmierci na krzyżu i przelał swoją
krew. Czyż moglibyśmy nie pójść za naszym Panem; czyż moglibyśmy nie naśladować
Go w Jego ofierze, w Jego krzyżu, my, biedne, grzeszne istoty? Tu
leży wielka tajemnica kultury chrześcijańskiej, kultury katolickiej:
zrozumienie człowieka dla ofiary w jego własnym życiu, w jego
codziennym życiu; takie pojmowanie chrześcijańskiego cierpienia, że nie
traktuje się już tego cierpienia jako zła, tylko dzieli się swoje cierpienie
i swoje słabości z naszym Panem Jezusem Chrystusem; patrzy się przy
tym na krzyż i w ten sposób przeżywa się Mszę św., która jest
kontynuacją cierpienia naszego Pana na Kalwarii. Jeśli zrozumie się to
cierpienie, wówczas stanie się ono radością, ponieważ cierpienie staje się
skarbem. To cierpienie stanie się naszym niewysłowionym skarbem, jeśli się je
złączy z cierpieniem naszego Pana; jeśli się je złączy z cierpieniem
wszystkich męczenników, wszystkich świętych, wszystkich katolików, wszystkich
wierzących tego świata, którzy cierpią; jeśli się je złączy z krzyżem
naszego Pana. Stanie się tak, ponieważ wykazuje ono nadzwyczajną skuteczność
w nawracaniu i uświęcaniu naszych własnych dusz. Wiele świętych dusz
chrześcijańskich pragnęło nawet, aby cierpieć; potrzebowało cierpienia, aby się
bardziej zjednoczyć z krzyżem naszego Pana Jezusa Chrystusa. (…) To
ludzie, których stworzyła łaska Mszy; ludzie, którzy uczestniczą we Mszy
codziennie, którzy często przyjmują Komunię św. i którzy stają się wzorem
do naśladowania dla swego otoczenia. Tak wielka liczba chrześcijan została przeobrażonych
przez łaskę. (…) Widziałem na własne oczy, jak całkowicie pogańskie wioski
stawały się chrześcijańskie i zmieniały się nie tylko duchowo i w sensie
nadprzyrodzonym, ale także fizycznie, społecznie, gospodarczo i politycznie,
ponieważ ci ludzie, będący dotąd poganami, nagle uświadomili sobie, że
konieczne jest dotrzymywanie umów, wypełnianie swoich zobowiązań, szczególnie
zobowiązań małżeńskich, mimo wyrzeczeń, jakie to za sobą pociąga. I taka wioska
zmieniała się stopniowo pod wpływem łaski Ofiary Mszy św. (…) Wiele
dusz poświęciło się Bogu; zakonnicy, zakonnice, kapłani ofiarowali się Bogu,
poświecili swoje życie Bogu — to są owoce Mszy św.!”.
W swej książce Podróż duchowa, napisanej
w 1989 roku, mówił o marzeniu, jakie zrodziło się niegdyś
w jego sercu w katedrze w Dakarze, kiedy to Bóg pozwolił mu
ujrzeć jego powołanie: „Marzenie, by przekazać, wobec postępującej degradacji
ideału kapłańskiego, katolickie kapłaństwo naszego Pana Jezusa Chrystusa
w całej jego doktrynalnej czystości i misyjnej miłości, takie, jakie
nadał On swoim Apostołom i jakie Kościół rzymski zawsze przekazywał, aż do
połowy XX wieku”.
Wybierając dzień śmierci
Arcybiskupa, Bóg potwierdził niejako autentyczność tego powołania, którego
konsekwencją było życie ofiarowane za zachowanie Najświętszej Ofiary Mszy
i odnowę katolickiego kapłaństwa. Arcybiskup Lefebvre zmarł wcześnie rano
25 marca, w święto Zwiastowania Pańskiego; w dzień, w którym
nasz Pan Jezus Chrystus przyjął ciało w łonie swej świętej i przeczystej
Matki; w dzień, w którym Jego ludzka natura została namaszczona na
wiecznego Kapłana Nowego Przymierza. Od momentu swego przyjścia na ten świat
cała Jego uwaga skierowana była na Ofiarę krzyża i udzielanie duszom jej
owoców. Arcybiskup zmarł w pierwszy dzień Wielkiego Tygodnia; w czasie,
w którym Zbawiciel przygotowywał się do swej Ofiary i kiedy wygłaszał
w świątyni wspaniałe nauki, które pobudziły przeciwko Niemu faryzeuszy.
Podobnie jak Zbawiciel, nasz umiłowany Ojciec był ciągany przed kościelne
i świeckie trybunały, przed Annasza i Kajfasza, przed Piłata i Heroda,
nawet w chwili, kiedy leżał na łożu śmierci, potępiony został na „rasizm”
— on, który przez niema 30 lat pracował jako misjonarz wśród Murzynów w Afryce.
„Przez swą śmierć sprawiedliwy wyrwany został spośród niegodziwości”. Noc wciąż
skrywała ziemię, kiedy zmarł w szpitalu o 3.30. Wkrótce jednak
poranne mgły rozproszyło światło nowego dnia. Jego ofiara została dopełniona,
a jego śmierć stała się triumfem i zwycięstwem. Dzisiejszą żałobę
i pogrzeb przyćmiewa blask zmartwychwstania. Czyż Kościół nie ofiaruje
Mszy wotywnej o Trójcy Przenajświętszej w każdy poniedziałek, kiedy
nie przypada święto? Zaczyna się ona słowami: „Niech będzie pochwalona
Przenajświętsza i nierozdzielna Trójca, składamy Jej dzięki, gdyż okazała
nam swoje miłosierdzie”.
Instaurare omnia in Christo.
Funkcja pasterska
Razem z całym Kościołem abp
Lefebvre wyznawał, że Bóg jest Stwórcą, Odkupicielem, Panem i celem
wszystkich rzeczy. Druga Osoba Trójcy Przenajświętszej stała się człowiekiem,
wszytko więc musi być skierowane ku naszemu Panu Jezusowi Chrystusowi. Wszystko
musi się w Nim streszczać; wszystko ma w Nim swój sens i musi
być Mu poddane. Oby światło wiary oświeciło umysły ludzi; oby światło i łaska
Chrystusa wzmocniły ich wolę; oby małżeństwa, rodziny, szkoły i państwa
mogły poddać się Jego prawu. Zbawiciel w szczególny sposób powierzył to
prawo miłości swemu Kościołowi, urzeczywistniającemu je poprzez kapłaństwo
i życie sakramentalne. Dlatego właśnie życie i nauczanie abpa
Lefebvre’a są chrystocentryczne. Jego ostrzeżenia, że wszystko niszczeje; że
dym szatana wślizgnął się do Kościoła Bożego, a siły antychrześcijańskie
niszczą chrześcijańskie instytucje — zostały jednak zignorowane.
Oddajmy raz jeszcze głos samemu
Arcybiskupowi: „Konsekwencje tego soboru są znacznie gorsze, niż skutki
rewolucji. Egzekucje skazańców otacza dziś milczenie. Dziesiątki tysięcy
kapłanów, braci i sióstr zakonnych łamią swe śluby. Inni przechodzą do
stanu świeckiego, klasztory zanikają, na całym świecie kościoły dotyka
wandalizm. Ołtarze są niszczone, znikają krzyże, (…) seminaria i nowicjaty
świecą pustkami. Społeczeństwa, które są jeszcze katolickimi, ulegają
laicyzacji pod presją władz rzymskich. Nasz Pan nie ma już prawa rządzić na
ziemi! Katolickie nauczanie stało się ekumeniczne i liberalne. Katechizmy
są zmieniane tak, by nie były już katolickie. Uniwersytet Gregoriański w Rzymie
stał się koedukacyjny, a św. Tomasz nie jest już podstawą jego
nauczania. Jest tylko jedno rozwiązanie problemów ludzkości, zwłaszcza w naszych
czasach — powrót wszystkiego do Chrystusa, gdyż jedynie w Nim jest pokój
(…) To pax Christi in regno Christi”.
Arcybiskup cierpiał wiele
osobistych krzywd, jego honor był deptany. Cierpienia zadawali mu też niektórzy
z jego synów w kapłaństwie, mówiący: „Twarda jest ta mowa. Któż jej
słuchać może?” (J 6, 61) i opuszczający go. Cierpiał
tysiąckrotne męki z powodu stanu Kościoła. Cierpiał za Kościół. Chrystus
cierpiał w nim, by dokonać w swym Mistycznym Ciele dzieła swego
odkupienia (por. Kol 1, 24). Z jego życia i śmierci
należałoby wyciągnąć dwa wnioski. Pierwszy dotyczy nas, jego braci w kapłaństwie,
seminarzystów, braci, sióstr i wiernych. Najlepszym hołdem jaki możemy
złożyć naszemu ukochanemu Arcybiskupowi jest kontynuowanie jego dzieła z odwagą
i ufnością, nie schodząc na lewo ani na prawo z drogi, jaką dla nas
wytyczył. Oby Matka Boża, do której Arcybiskup zwykł się uciekać podczas każdego
kazania czy konferencji, uzyskała dla nas od swego Boskiego Syna w tym
krytycznym czasie ducha wierności, byśmy byli w stanie przekazać z naszej
strony to, co Arcybiskup przekazał nam. Niech to będzie naszym punktem honoru.
Czytajcie więc jego deklarację z 21 listopada 1974 roku,
która oddaje dokładnie ducha Bractwa w sytuacji obecnego kryzysu.
Czytajcie list Arcybiskupa, skierowany do czterech konsekrowanych przez niego
biskupów. Wynika z niego wyraźnie ich miejsce w hierarchii Bractwa
św. Piusa X. Nasza jurysdykcja w stosunku do wiernych jest
jurysdykcją nadzwyczajną i uzupełniającą — dla zbawienia dusz, z powodu
słabości czy błędów [właściwych] władz.
Drugi wniosek odnosi się do
przywódców Kościoła. Przez całe swe życie Arcybiskup okazywał swą synowską
miłość Stolicy Apostolskiej. Chciał jedynie służyć papieżowi oraz biskupom
i czynił to na trzy sposoby:
1º Gdzie znalazłby się Kościół,
gdyby Paweł naszych czasów nie sprzeciwił się Piotrowi, odmawiając przyjęcia
wielu błędów? Ponadto abp Lefebvre, przez swój przykład, uratował honor
Kościoła, będący obrazem niezmiennego Boga.
2º W obliczu opozycji
i wrogości udało mu się utrzymać i na nowo wzbudzić w małym
gronie kapłanów oraz wiernych autentycznego ducha Jezusa Chrystusa. W ten
sposób pokazał nam drogę, która jako jedyna doprowadzić może do uzdrowienia
Kościoła i jego odnowy. Tą drogą jest duch świętości, wypływający z krzyża
Chrystusowego.
3º Uformował małą elitę, która ma
być do dyspozycji Stolicy Apostolskiej i biskupów. Trzeba jednak
zaznaczyć, że ma być ona do ich dyspozycji, ale jednocześnie odrzucać wszelki
kompromis i koncesje na rzecz błędów Vaticanum II i jego reform. Tak długo, jak
duch zniszczenia panuje w kuriach i kongregacjach rzymskich, zgoda
ani porozumienie nie będą możliwe. Chcemy pracować przy budowaniu Kościoła,
a nie przy jego niszczeniu. W gazetach piszą, że Rzym czekał do
ostatniej chwili na skruchę ze strony Arcybiskupa. Za co jednak miałby czuć
skruchę człowiek, który spełnił swój obowiązek do końca, zachowując i przekazując
dalej Kościołowi środki, które są absolutnie konieczne dla jego świętości? Czy
nie było godnym pochwały dawanie Kościołowi kapłanów w czasie, gdy
okupowany jest on przez najemników, złodziei i przestępców? „Za który
z tych uczynków chcecie mnie ukamienować?” (J 10, 32).
Zgromadzeni tu dziś, błagamy raz
jeszcze Rzym i biskupów: porzućcie szalony ekumenizm, laicyzację
społeczeństwa i protestantyzację kultu Bożego. Powróćcie do zdrowej
Tradycji Kościoła. Nawet gdybyście przybili tysiąc dekretów i ekskomunik na
grobie, jaki wykopaliście dla prawdziwej Mszy, katechizmu Soboru Trydenckiego
i tytułu Chrystusa Pana jako Króla Wszechświata, życie powstanie nawet
z zamkniętego grobu. „Jeruzalem, nawróć się do Pana, Boga twego”. Oznaką
takiego nawrócenia i zwrotu byłoby, po zamknięciu grobu Arcybiskupa,
oficjalne rozpoczęcie procesu dla zbadania heroiczności jego cnót. My, jego
synowie, jesteśmy uprzywilejowanymi świadkami jego zasług, siły jego wiary,
jego gorącej miłości do Boga i bliźnich, jego poddania się woli Bożej,
jego pokory i łagodności, jego życia modlitwy, jego nienawiści do grzechu
i wstrętu do błędu. Nikt nie zbliżał się do niego, nie odchodząc
zbudowany. Jego świętość lśniła i udzielała się jego otoczeniu. Pewnego
dnia stary ksiądz, krytyczny obserwator obecnych wydarzeń, powiedział mi: „Arcybiskup
Lefebvre jest miłością”.
Zwróćmy się więc w tej
chwili do Najświętszej Maryi Panny, Matki Miłosierdzia, Matki najwyższego Kapłana,
błagając Ją, by modliła się do swego Boskiego Syna za duszę swego wiernego
Sługi i zaprowadziła go przed tron Zbawiciela. Praca abpa Lefebvre’a na
tej ziemi dobiegła końca. Teraz rozpoczyna swą posługę jako nasz orędownik
w wieczności. Oddał wszystko, co miał: przekazywał swą naukę jako biskup,
pracował jako niestrudzony misjonarz, wyjednał cud nowego pokolenia kapłanów,
dawał przykład w cierpieniu i dał nam — Kościołowi i duszom — czterech
biskupów pomocniczych, szafarzy Ducha Świętego. Bóg zażądał od niego ostatniej
rzeczy — jego życia. Ponieważ kochał swoich, umiłował ich aż do końca — usque ad finem.
Ecce Sacerdos magnus,
qui in diebus suis placuit Deo,
et inventus est justus.
Non est inventus similis illi,
qui conservavit legem Excelsi.
W imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego. Amen.
qui in diebus suis placuit Deo,
et inventus est justus.
Non est inventus similis illi,
qui conservavit legem Excelsi.
W imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego. Amen.
tłum. Tomasz Maszczyk, „Zawsze
Wierni”, nr 4 (83), 2006, s. 5–13