Pokora, jak każda inna cnota, jest nieodczuwalna zmysłowo ponieważ jej źródła nie stanowią uczucia, które nastrajają serce, lecz wola zgodna z tym czego chce Wszechmogący. Pokorę można poznać tylko poprzez jej owoce. Zatem jeżeli w głębi serca twoja dusza powoli zaczyna bać się, że chyba zbyt dużo jest w niej samej siebie tzn. swoich własnych scenariuszów na szczęście (a szczególnie te związane z nieuporządkowaną pożądliwością), to oznacza że uczyniłeś postęp duchowy. Stopniowo rozum zaczyna zdawać sobie sprawę, że nie wystarcza tylko znać Tradycje i dogmaty ponieważ jest to ciągle poziom, który nie wznosi się ponad zwykłe ludzkie myślenie. Trzeba jeszcze interwencji samego Boga! Tak, Boga trzeba zapytać jak konkretnie należy zastosować to, czego On naucza przez Nowy Zakon i Tradycję w moim konkretnym życiu. W przeciwnym razie ryzykujemy, że będziemy dalej kowalami swojego życia właśnie bez Boga, czyli inżynierami protezy, która prowadzi do karykatury miłości. A proteza ta będzie zawsze usprawiedliwiać odrzucenie krzyża. Będziemy mówili: <<Tak, jestem wielkim grzesznikiem>> I co dalej? I nic... dalej nic z tego nie wyniknie, chyba, że zgorszenie pogan, którzy nie zobaczą świadectwa tylko puste deklaracje, że trzeba być świętym...
40 dniowy post miał nam skutecznie pomóc, aby zobaczyć tę sprawę wielkiej wagi. Rozważaliśmy Mękę Pańską i pościliśmy, bo bez ascezy, szum tego świata zagłusza to, co subtelne.
Czy pokochałeś już swój krzyż? A przynajmniej zaakceptowałeś to gdzie sie urodziłeś, przyjąłeś uwarunkowania społeczne w których przyszło ci żyć i budujesz Królestwo Boże na podstawie tego co już otrzymałeś? Woli uzupełnienia: wiedz, że żadna próba nie przekracza możliwości łask, które dał ci Bóg w przeciwnym razie, Stwórca byłby wszechmocnym szaleńcem albo tyranem.
Na pewno widzisz teraz wyraźniej jak bardzo różni się świat duchowy od tego do czego dąży świat. A świat ten z powodu swojego oddziaływania na zmysły potrafi doprowadzić bardzo szybko do zapomnienia jakie są ostateczne priorytety w życiu i pochłania w wir niekończących się ulotnych spraw. Wówczas czas nam umyka i pomimo zmęczenia a wręcz niejednokrotnie umęczenia, mamy przeczucie, że po raz kolejny niby tyle się wydarzyło w ciągu dnia, a jednak była to próżność.
Dlatego idąc śladami świętych modlisz się i prosisz dzień po dniu, aby łaski które już otrzymałeś nie oddaliły się od ciebie:
- Panie, w tym czasie wielkich niepokojów na świecie, w którym panoszy się pycha, która neguje wszelką religie i istnienie Boga, daj mi łaskę głębszego rozumienia tajemnic Twojego zbawczego Wcielenia
- daj mi łaskę zbliżenia się do tajemnicy Twojego bezlitosnego poniżenia i radykalnej nienawiści, która sączyła w Ciebie śmierć, gdy wysiałeś na belce Męki
- daj mi łaskę pragnienia uczestniczenia w Twoich upokorzeniach i cierpieniach taką miarą jaką mi wyznaczysz w Swojej nieprzeniknionej opatrzności
- spraw, abym poprzez wierność Twojej nauce otrzymał łaskę pokoju w sercu, siłę i odwagę zaparcia się tego, co we mnie brzydkie i samolubne.
Pan mój i Bóg mój!