trzecizakonfsspx.blogspot.com jest stroną Trzeciego Zakonu Bractwa Kapłańskiego świętego Piusa X w Polsce.
Znajdują się na niej najważniejsze informacje z życia naszej Duchowej Rodziny, intencje modlitewne oraz listy Duchowego Ojca, rozważania, biuletyny i wykłady. Intencje modlitewne obowiązują od każdego pierwszego dnia miesiąca.

poniedziałek, 7 listopada 2011

Rozważanie na LISTOPAD


            Święto Wszystkich Świętych w szczególny sposób ukazuje nam nasze osobiste wezwanie do świętości. Najpierw ogólnie- wezwanie wszystkich dusz, a jeśli wszystkich, to także szczegółowo- mnie. Jeśli ktoś nas woła, wzywa nas po imieniu to staramy się mu jak najszybciej odpowiedzieć, lub chociaż zwrócić się ku niemu z uwagą. I podobnie powinniśmy zwrócić się z uwagą w stronę Chrystusa i jak najszybciej odpowiadać na Jego wezwanie naszej duszy do świętości. Być świętym to znaczy być doskonałym, czystym. Teraz nie jesteśmy święci oznacza to, że w odpowiedzi na wołanie Jezusa musimy coraz bardziej oczyszczać swoją duszę. Oczyszczenie wymaga użycia pewnej energii, oraz konkretnych środków, jak np. z czyszczeniem odzieży. Niektóre jednak plamy są tak trudne do usunięcia, że koniecznym jest oddanie danej rzeczy do pralni. Podobnie jest z naszą duszą. Praca nad naszymi wadami wymaga naszej energii i powzięcia konkretnych środków. Jednak posiadamy wiele wad i niedoskonałości, z których sami nie jesteśmy w stanie się oswobodzić. Wtedy to Chrystus bierze duszę w Swoje Boskie Ręce i sam dobiera odpowiednie środki aby usunąć z niej wszelkie zabrudzenia.
            Oczyszczenie to, choć zbawienne i pełne miłości jest dla duszy bardzo bolesne. Upodabnia się wtedy stopniowo dusza coraz bardziej do Chrystusa Ukrzyżowanego i przechodzi razem z nim śladami Drogi Krzyżowej. Odczuwając udręki, opuszczenie i lęki Ogrójca  zauważa ona coraz bardziej swoje niedoskonałości i przez to cierpi jeszcze bardziej, równocześnie zaczyna odczuwać coraz głębszą i szczerszą skruchę. Walczy w niej ciemność Ogrójca z jasnością anioła, którego posyła Bóg by pocieszył Jego umiłowane dziecko. I tak dusza szuka  czasem oparcia, lecz nie znajdując go w śpiących towarzyszach opiera się coraz bardziej na owym kielichu, który podaje jej do wypicia Ojciec. Zanurzając zaś wargi odczuwa coraz bardziej gorycz i brzemię pijąc z kielich własnych win. Odczuwając te cierpienia dusza otwiera się jednak coraz bardziej na inne dusze, tak iż razem z Chrystusem uzdrawia ich odcięte ucho.
            Dusza smagana biczami rozmaitych pokus i udręk czuje się dosłownie skrępowana i przywiązana do słupa. Ugina się ona coraz bardziej i upada na kolana przyjmując wszystkie te rany w cichości serca. Ponieważ jednak brakuje jej jeszcze wielu cnót i tężyzny duchowej co jakiś czas wyrywa się z jej ust jęk udręczenia. Pamiętając wszelako, że uczestniczy w cierpieniach Chrystusa, i że On sam obmywa ją w tych cierpieniach Swoją Krwią oddaje się Mu od nowa w milczeniu i tym bardziej uniża się przed Nim widząc swą słabość.
            Chrystus zaś w zamian przyobleka Swą umiłowaną duszę w koronę duchowych cierni i przyozdabiając ją coraz większym cierpieniem oczyszcza ją coraz głębiej i dokładniej. Ukazuje jej królujące w niej jeszcze słabości i namiętności, które w zetknięciu z jego Boskim Światłem Obecności tym więcej sprawiają jej ciężaru i boleści im bliżej On sam pociąga duszę do siebie. Ciernie tej duchowej korony zdają się przenikać duszę do głębi, tak iż czuje ona, że kolce wbijane z jednej strony stykają się z kolcami wbijanymi z przeciwnej. Kolce te istotnie stykają się ze sobą, tak jak wiele wad i słabości duszy są zależne jedne od drugiej i nawzajem się dotykają. Dlatego jeśli kolce przekłuwają jedną wadę w pewnym stopniu dotykają także innych sprawiając duszy więcej cierpienia niżby oczyszczały tylko tą jedną.
            Dusza będąca w tym miejscu duchowej drogi całuje krzyż, który podaje jej Chrystus i obejmując mocno bierze na swoje ramiona. Droga ta jest tak uciążliwa, a dusza jeszcze nazbyt niedoskonała, że zdarza się jej czasami upadek, a żeby mogła unieść swój ciężar do końca, jej Boski Oblubieniec obdarza ją czasem słodkimi pociechami. I tak dusza wspinając się coraz wyżej spotyka wzrok swojej ukochanej Matki, i choć nie zamieniają ze sobą ani słowa, mówią sobie więcej niżby mogły powiedzieć kiedykolwiek indziej. W tej to też drodze dusza ćwiczy się szczególnie w wytrwałości, stąpając obolałymi stopami po ostrych kamieniach równocześnie uczy się stawiać pewne kroki i nabiera duchowej równowagi.
            Wstępując na szczyt swej duchowej Kalwarii  dusza odczuwa jeszcze głębsze cierpienia. Tutaj wszystkie jej słabości i niedoskonałości zostają ukrzyżowane. Zostaje tak rozpięta na krzyżu duchowej boleści, że może policzyć i wskazać wszystkie swoje ułomności. Czuje się tak opuszczona i pogrążona w duchowym zaćmieniu iż nie widzi zupełnie swego Oblubieńca. I choć jak Maria Magdalena obejmuje Jego Krzyż i obmywa się w Najdroższej Krwi, nic nie widzi i zdaje się jej, że Chrystus zupełnie się od niej odwrócił. W tych to boleściach obumiera w niej zupełnie stary człowiek i odtąd żyje w niej już tylko Chrystus. Dusza ulatuje wysoko w słodkim zjednoczeniu miłości aby w Nim zapomnieć zupełnie o sobie.